78-letnia pani Feliksa z Kijowa trzy miesiące temu nie wyobrażała sobie, że będzie mieszkać w centrum Krakowa, prowadzić własną firmę i udzielać wywiadów. Przypomina sobie, że idea haftowania koszulek wyszła od Eweliny. Babcia się wahała, bo po pierwszym miesiącu mieszkania w Krakowie zaczęła myśleć, jak mogłaby finansowo wspierać siebie i rodzinę, ponieważ postanowiły wynająć własne mieszkanie.
Reklama
28 lutego rodzina pani Feliksy już dojechała do granicy ukraińsko-polskiej. Kobieta przypomina, że przez długi czas nie mogły wyjechać z Kijowa, bo bardzo trudno było znaleźć samochód. Miasto było puste, dookoła stały tylko jeże przeciwczołgowe.
“Za lasem już mamy Irpień. Moja córka była bardzo przestraszona, szczególnie, kiedy pod domem zaczęły jeździć czołgi, a na niebie huczały samoloty. Nocą znalazła transport do dworca, ja złapałam, co było pod ręką i pojechałyśmy”.
Potem była droga pociągiem do Lwowa, a stamtąd samochodem wolontariackim do Polski. Feliksa mówi, że mogła wybrać inne miasto, ale intuicja podpowiedziała jej, żeby jechać do Krakowa.
Reklama
Na początku wojny Ewelina dała swoje kontakty organizacjom wolontariackim, które szukają mieszkań dla ukraińskich uchodźców. Po kilku rozmowach telefonicznych już jechała do niej rodzina z Ukrainy. Kobieta myślała, że będą dwie osoby, ale przyjechało pięć. Jednak po konsultacji z bliskimi zdecydowała się ich przyjąć, mimo że ma ciasne mieszkanie.
Ewelina przypomina sobie, jak spytała Feliksy, co lubi robić w domu. Chciała znaleźć jakieś zajęcie dla kobiety, żeby mogła złagodzić stres.
“Zapytałam: „Co lubisz robić?”, a ona odpowiedziała: „Haftować”. Zapronowałam więc: róbmy biznes!”.
Pani Feliksa zaczęła haftować w wieku 13 lat przy świetle lampy naftowej w swojej rodzinnej wiosce Rudnia-Horodyszczańska w obwodzie Żytomierskim. W wieku 15 lat ukończyła kursy krawiectwa i szycia.
“Nawet wzięłam ze sobą ten dokument. I właściwie nie wiem, dlaczego. Przez całe swoje życie szyłam. Dla siebie, dla swoich dziewcząt... – opowiada pani Feliksa.
Reklama
Ewelina zaproponowała produkcję wyjątkowych koszulek z wzoram haftowanymi przez panią Feliksę.
Po miesiącu Ewelina przywiozła koszulkę i kilka wariantów ilustracji, które narysowała jej przyjaciółka-tatuatorka. Mówi, że chciała, aby wzór był łatwy do wyhaftowania. Wybrały trzy symboliczne – gołębia, tęczę i babcię w chustce. Ten ostatni został symbolem marki. A koszulki zaczęły się sprzedawać jak świeże bułeczki.
Najczęściej zamawiają Ukraińcy, którzy przenieśli się do Japonii, USA, Francji i innych krajów świata. Sprzedaż pozwala pani Feliskie zarobić na lekarstwa i mieszkanie, które wynajmuje z córką i wnuczką. Gdyby nie wspólny biznes z Eweliną trudno byłoby im związać koniec z końcem, bo już od trzech miesięcy nie otrzymuje emerytury.
Koszulki sprzedawane są poprzez profil na Instagramie tutaj.
Autorka jest dziennikarką serwisu uainkrakow.pl