Kraków to miasto kulturalne. Świadczą o tym choćby komunikaty nadawane przez policję. „Pamiętaj, że mieszkasz w Krakowie, Mieście Literatury UNESCO, zostań w domu i czytaj książki" – daje się słyszeć zaraz po oficjalnym komunikacie Komendy Miejskiej Policji. Proszę zwrócić uwagę, że policja nie namawia nas, byśmy kupili książki, tylko byśmy je czytali. To oznacza, że policja uważa, że posiadamy książki w domu. Mamy książki, tylko ich nie czytamy.
Reklama
Pamiętam, jak kiedyś w księgarni młode małżeństwo zastanawiało się jakie książki kupić. Mężczyzna rozłożył ręce i pokazał kobiecie efekt. „Chyba tyle ich potrzebujemy”. Na co kobieta: „to weźmy te niebieskie”, wskazując na półce stojące książki w niebieskich okładkach „będą pasowały do tapety”. Było to w czasach, kiedy wszyscy mieli w mieszkaniach regały, które trzeba było czymś zapełnić. Dziś jest troszkę inaczej. Aż tu nagle nadeszła pandemia. I wszyscy pokazujący się w telewizorze, siedzą na tle książek.
Policja jako pierwsza zorientowała się w tej sytuacji i w związku z tym powyższy komunikat. Zwróciłbym uwagę jeszcze na jeden fakt. Policja w swym komunikacie nie mówi nam, jakie książki mamy czytać. A może być przecież różnie.
Przed laty siedziałem w organizacji widowni jednego z wrocławskich teatrów. I przyszedł pan z ówczesnej milicji. Powiedział, że w ramach obchodów czegoś tam chciał wykupić cały spektakl dla milicji. Pani Maria spytała: „o jaki spektakl chodzi?”. „Nie wiem, może pani coś doradzi” odparł milicjant. „Może Ionesco?”. „Tego przedstawienia akurat nie widziałem” przyznał mężczyzna. „Ionesco to autor” uprzejmie poinformowała pani Maria. „No tak. A tytuł?” spytał. Pani Maria spokojnie: „Gra w zabijanego”. „E, wie pani raczej nie. A jakaś inna sztuka jest u was grana?” zafrasował się milicjant. „Może Fredro?” podsunęła pani Maria. „Świetnie” ucieszył się „a jaki tytuł?”. „Dożywocie” „Wie pani co? Pójdę spytać do operetki” i wyszedł.
Opowieść jest stara i nie pasuje do dzisiejszych czasów. Nie wiem, dlaczego się do mnie przyplątała. Chodziło mi o to, że policja krakowska ufa, że mamy w domu książki, których nie czytaliśmy i nie określa ich tytułów. A jeśli je przeczytaliśmy, powinniśmy je przeczytać drugi raz. Bo wymieniać się nie wolno z powodu koronawirusa. Coś nas jednak wszystkich łączy - mamy w domu książki. Przynajmniej według policji. To pozytywny efekt działania koronowirusa.
Zauważyłem jeszcze inny efekt. Naczelni redaktorzy wielu czasopism podpisali wspólny apel. Byśmy kupowali ich gazety. Podpisali wszyscy. Z różnych opcji. Redaktorzy połączyli się pod hasłem: „Czytajcie prasę, bądźmy razem!” Cud. Razem mają być czytelnicy Polityki i Gazety Polskiej. Naczelni tych gazet podpisali się pod apelem. Jeszcze do niedawna nie wolno było na stacjach benzynowych obu tych pism wykładać obok siebie, bo to groziło pożarem. A dziś? Koronawirus czyni cuda.
To, co napisałem powyżej, dotyczy czytania. A jeśli ktoś już ma dość czytania? Jest rada. Ukazał się wywiad z profesorem Zbigniewem Izdebskim zatytułowany: „Seks w czasach zarazy”. Bardzo ciekawy. Można się wiele dowiedzieć. Zacytuję fragment: Około godz. 13 to bardzo dobry czas na seks. Oczywiście najlepsze są godziny poranne, kiedy organizm jest wypoczęty, występują mimowolne wzwody poranne i tak dalej. Myśmy przyzwyczaili się tradycyjnie do pór wieczornych. Moje badania wskazują, że najczęściej między godz. 21 i 24. Ale z fizjologicznego punktu widzenia to nie są dobre godziny.
A co zrobić, jeśli wcześniej po domu biegają dzieci?
Nieraz oglądam z córką programy o urządzaniu wnętrz i coraz częściej w sypialniach dla rodziców rekomenduje się montowanie drzwi z kluczem. To jest bardzo dobre rozwiązanie nie tylko na te czasy…
Polecam. I proszę: ja też zachęcam do czytania. Cóż, Kraków miasto kulturalne.
Na zakończenie opowiastka trochę o seksie, a trochę o czytaniu. Mój dobry kolega stanął przed dylematem. Policja zwróciła się do niego z prośbą o przekazanie nagrań z kamer, które ma zainstalowane na swym domu. Chodzi o to, że na domu sąsiednim ktoś napisał „spółkować z pewną partią polityczną”. Oczywiście autor napisu nie użył słowa „spółkować”, tylko słowa na „j” i oczywiście wymienił nazwę tej partii. I Zbyszek miał dylemat. Bo napis mu się nie podobał, ale wymieniona partia też nie. Pytał co robić. Dać policji nagrania, czy nie. Aż tu problem sam się rozwiązał. Ktoś w nocy domalował skrót partii, z którą Zbyszkowi po drodze. Teraz spokojnie udostępnił nagrania.
Napisu już nie można przeczytać.
Reklama