Czy faktycznie jesteśmy gotowi, żeby we współpracy z nowym samorządem tworzyć wspólny Kraków? Debata kandydatów na prezydenta „Kraków Obywatelski” tego nie pokazała. Wcale nie ze strony kandydatów.
Reklama:
Niektórzy kandydaci obecni na tej debacie, wycofują się z wyścigu o fotel prezydenta, przekazując swoje głosy na dotychczasowych konkurentów. Sześciu spośród dziewięciu uczestniczyło jeszcze w ubiegłotygodniowej debacie zorganizowanej przez Fundację Biuro Inicjatyw Społecznych. Dwóch z nich: Stanisław Mazur i Jerzy Muzyk już nie kandyduje.
Na zaproszenie nie odpowiedzieli: Konrad Berkowicz, Łukasz Kmita i Rafał Komarewicz. Ale i bez nich atmosfera była gorąca, głównie za sprawą publiczności.
Pomimo przygotowanego scenariusza tego wydarzenia, nie obyło się bez niespodzianek.
Spotkanie w Hotelu Wyspiański zaczęło się od expose każdego z panów. No, właśnie – startują sami mężczyźni. Jeden z nich nawet zauważył ten fakt i wyraził żal, że nie ma w tych wyborach żadnej kandydatki, a szkoda, bo, jak się wyraził: „kobiety łagodzą obyczaje”. Jako prowadząca nie miałam w planie łagodzenia obyczajów, bo o to politycy się szczególnie nie troszczą. Samo wydarzenie obfitowało w emocje.
Podczas pierwszej serii pytań na scenę wbiegła trójka młodych ludzi z megafonem, wykrzykując, że to protest. W tym krzyku trudno jednak było zrozumieć, jakie są ich postulaty. W końcu udało się uspokoić sytuację, a żądania grupa protestujących zgodziła się spisać na kartce poza salą i przekazać kandydatom.
Reklama
Pierwsza część pytań została przygotowana przez organizatorów. Konkretne, dotyczące współpracy nowego samorządu z organizacjami pozarządowymi i mieszkańcami. W drugiej turze kandydaci losowali pytania, które zostały wysłane do organizatorów debaty mailowo.
Najwięcej emocji wzbudziło to o przygotowaniu Krakowa na ewentualną wojnę. Część publiczności wykrzykiwała: „Jaka wojna?! Nie będzie żadnej wojny!”. Na to pytanie spokojnie odpowiedział obecny wiceprezydent, ale już nie kandydat na przyszłego prezydenta, Jerzy Muzyk.
Ostatnia część to były pytania od publiczności. Jako prowadząca poprosiłam wszystkich o zadawanie tylko pytań, bez wygłaszania własnych opinii. Każdy tylko jedno. A skoro kandydaci mieli ograniczony czas wypowiedzi, więc i mieszkańcy dostali na każde z pytań pół minuty.
Niestety, na tym etapie polegliśmy.
Prawie nikt nie podołał tym wymaganiom. Było wygłaszanie własnych przemyśleń i pretensji do kandydatów, do obecnie sprawujących władzę w mieście, a nawet do rządu. Wiele pytań było niezrozumiałych przez brak konkretu. Poszczególne osoby wykrzykiwały po kilka pytań i nie chciały zdecydować, które z nich jest najważniejsze i komu chcą je zadać.
Po tej części miałam poczucie, że ze współpracy samorządu z mieszkańcami nic nie będzie. Oczywiście te kilkadziesiąt osób, które przyszły do Hotelu Wyspiański to niewielka grupa w porównaniu z populacją całego Krakowa.
Obecny wiceprezydent, Andrzej Kulig, zarzucał organizatorom, w tym mnie, niesprawiedliwe traktowanie kandydatów na prezydenta Krakowa. Pilnowałam ich skrupulatnie jeśli chodzi o czas wypowiedzi. Tymczasem, zdaniem wiceprezydenta, dawałam fory publiczności, która nie stosowała się do żadnych reguł. Następnie jednak wytłumaczył sobie sam: droga do zbudowania społeczeństwa obywatelskiego jest jeszcze długa.
Jestem skłonna zgodzić się z tym.
Na koniec wystąpiła jeszcze prezeska zarządu Fundacji Biuro Inicjatyw Społecznych – Ewa Chromniak, która powiedziała m.in.
„Deklaracje, które padły dzisiaj podczas tego wydarzenia dają nam nadzieję, że partnerskie relacje z organizacjami pozarządowymi, tworzenie dla mieszkańców i mieszkanek warunków do aktywności społecznej i dialog między władzą a społeczeństwem staną się w następnej kadencji stałym elementem naszej rzeczywistości. „
Czy ta nadzieja się spełni? Czas pokaże.