Wczoraj byłem w sądzie. Wydział Cywilny Sądu dla Krakowa-Krowodrzy. Dostałem wezwanie. Było w nim napisane, że mam się stawić. Normalnie takie wezwania (sprawa spadkowa, bo o taką tu chodzi, toczy się już prawie dwa lata) dostawałem z dużym wyprzedzeniem. Dwa miesiące, a nawet dłużej. Teraz dostałem to wezwanie w tym samym miesiącu.
Reklama
Byłem. Bardzo miła pani sędzina poprosiła mnie, bym stwierdził, czy znam losy – UWAGA – dziadków Spadkodawczyni. Ciocia, która obdarowała mnie i siostrę swym zakopiańskim mieszkaniem, zmarła w wieku 94 lat.
Pierwsza rozprawa odbyła się w sądzie w Zakopanem. Moja siostra, na pytanie notariusza gdzie nasza ciocia mieszkała, odpowiedziała, że w Zakopanem. Tam też powędrowały papiery. Dopiero pod koniec rozprawy sędzia zorientował się, że ciocia ostatnie lata życia spędziła w Krakowie. Dlatego nierozstrzygnięta rozprawa została przesłana do Krakowa. Byłem w sądzie dwa razy. Nic to nie dało.
Pewnego dnia otrzymałem wezwanie do zapłaty 600 złotych, które mają stanowić zaliczkę na poczet ogłoszenia prasowego w celu odnalezienia krewnych cioci. Sąd daje ogłoszenie w prasie i po trzech miesiącach, w przypadku gdy nikt się nie zgłosi, przeprowadza proces spadkowy.
Reklama
Okazało się, że wczoraj zostałem wezwany tylko w jednym celu. Bym stwierdził, że nadal nie wiem (po praz pierwszy potwierdzałem, że nie wiem w sądzie w Zakopanem), jakie są losy dziadków 94-letniej cioci. Przy okazji na Sali rozpraw zwróciłem uwagę, że 600 zł, o które sąd się upomina, już zapłaciłem. Pani sędzia (nadal bardzo miła) stwierdziła, że ona nie ma takiej informacji.
Spotkanie ze mną w sądzie trwało pięć minut. Wróciłem do domu. Znalazłem potwierdzenie przelewu. Te 600 złotych wpłaciłem równo trzy miesiące temu. Napisałem pismo. Pójdę z nim do sądu.
W przyszłości poinformuję Państwa o losach mojej sprawy.
Reklama
Piszę to wszystko, żeby podkreślić, jak bardzo w ostatnich ośmiu latach został usprawniony polski system sądownictwa. Wiele można zarzucić panu byłemu ministrowi Zbigniewowi Ziobrze, ale na pewno nie to, że sądy są nadal niezreformowane.
Choć wciąż od czasu do czasu wyręczać je musi prezydent. Ostatnio pan prezydent po raz kolejny ułaskawił skazanych przez sąd byłych ministrów Wąsika i Kamińskiego. Zrobił to na prośbę ich żon, które ze łzami w oczach pokazały się w telewizji.
Zastanawiam się, czy ja też powinienem poprosić prezydenta o skorzystanie z prawa łaski i „wyręczenie” sądu w mojej skomplikowanej sprawie. Może żona się zgodzi?
Reklama