„Z badań wynika, że największym prestiżem cieszą się ludzie, którzy sami wybierają zawody i na ich wybory społeczeństwo nie ma wpływu. Najmniejszym zaś szacunkiem i zaufaniem (sic!) cieszą się ludzie, czy też raczej profesje, gdzie wyborów dokonuje społeczeństwo” – pisze krakowska radna Małgorzata Jantos i apeluje: „Szanujmy nasze wybory”.
Od czasu do czasu można przeczytać o tym, jakie profesje zyskują w społeczeństwie największy szacunek i są obdarzane największym zaufaniem. Wygląda to, od lat, podobnie. Można zaryzykować tezę, że w zasadzie się nic nie zmienia.
Okazuje się (zresztą po raz kolejny), w rankingu profesji, że największym uznaniem cieszą się strażacy (87% deklaracji dużego poważania), a więc zawód o dużej użyteczności, mogący jednoznacznie uosabiać ideę zaangażowanego i bezwarunkowego służenia społeczeństwu.
Dodatkowym czynnikiem warunkującym tak duże uznanie dla tej profesji może być to, że w ich pracę wpisane jest osobiste ryzyko wynikające z bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia.
Kolejne trzy miejsca w owym rankingu zajmują profesor uniwersytetu (82% deklaracji dużego szacunku), robotnik wykwalifikowany (na przykład murarz, tokarz) oraz górnik. Nieco mniejszym prestiżem cieszy się inżynier pracujący w fabryce.
Potem idzie cała litania innych zawodów, takich jak pielęgniarka, nauczyciel, lekarz, rolnik, prywatny przedsiębiorca, właściciel małego sklepu, czy księgowy. Szóste miejsce od końca zajmuje ksiądz, a potem już spadamy w dół: a więc minister, makler giełdowy, radny gminy, poseł na sejm, działacz partii politycznej.
Można więc zauważyć, że największym prestiżem cieszą się ludzie, którzy sami wybierają zawody i na ich wybory społeczeństwo nie ma wpływu. Najmniejszym zaś szacunkiem i zaufaniem (sic!) cieszą się ludzie, czy też raczej profesje, gdzie wyborów dokonuje społeczeństwo.
Reklama
Aby zostać radnym czy posłem – potrzebne są decyzje społeczeństwa. To ludzie wybierają posłów czy radnych. Nie można samemu sobie wybrać zawodu posła, czy radnego. Można nim zostać dzięki społeczeństwu. Tak więc ludzie najmniejszym szacunkiem obdarzają swoje decyzje. No właśnie tak jest.
Dlaczego zestawiłam polityków ze smogiem? Mechanizm jest jakby podobny. Wszyscy narzekamy na przekroczenie norm, na wynikające z tego niebezpieczeństwo dla zdrowia.
Kiedy zaś wprowadzamy możliwość bezpłatnej komunikacji środkami publicznymi, to z tego nie korzystamy. Tramwaje i autobusy nie były w dzień „bezpłatnej komunikacji” przepełnione, za to korki na ulicach jak zwykle.
Ale ileż to osób narzeka, że „urzędnicy nic nie robią z tym smogiem” wsiadając do… własnego auta. Jakaż to dziwna moralność? Coś dotyczy innych, ale nie mnie.
Mieszkałam kiedyś w Szwajcarii i widziałam, jaka istnieje tam współpraca społeczna: jeśli apeluje się o pewne zachowania do społeczeństwa – to społeczeństwo natychmiast się w akcję włącza.
Podsumowując: czy istnieje i jeśli tak, to jaka, łączność pomiędzy zaufaniem do polityków, a reakcją mieszkańców na prośbę o współpracę? Ano być może taka, że nie traktujemy poważnie spraw, na które mamy wpływ.
Nie mamy wpływu na to, czy ktoś chce zostać strażakiem czy lekarzem, ale na to czy będzie radnym lub posłem owszem tak. O dostaniu się do Sejmu, czy rady miasta decydują obywatele, a nie sam zainteresowany. Politykiem, czy samorządowcem zostaje obywatel dzięki społeczeństwu. Trzeba więc apelować o to, abyśmy świadomie decydowali o tym, komu pozwolimy na reprezentowanie naszych poglądów, realizacje naszych nadziei.
Szanujmy więc nasze wybory.