W lipcu ma dojść do rekonstrukcji rządu, w minionym tygodniu rząd Donalda Tuska dostał w sejmowym głosowaniu wotum zaufania. “To jeszcze nie jest kampania przed wyborami parlamentarnymi 2027, wotum zaufania ją odroczyło, ale zaczął się nowy etap. Rozliczenia pójdą szybko i jeżeli koalicja rządząca im nie sprosta, zapłaci za to za dwa i pół roku” - mówi stały komentator Life in Kraków, socjolog i publicysta, prof. Janusz A. Majcherek. I dodaje, że będzie to dla rządu niezwykle trudne zadanie.
Reklama
Coś w exposé premiera Donalda Tuska Pana zaskoczyło?
Nie, nie zaskoczyło mnie, ponieważ exposé było utrzymane w konwencji i formule, które Tusk prezentuje od dawien dawna jako polityk. Kiedyś streszczały się w haśle “ciepłej wody w kranie” i drugiej, przypisywanej Tuskowi sentencji, głoszącej że jeżeli ktoś ma wizję, to niech idzie do lekarza. Zdaniem Tuska, rządzenie polega na bieżącym administrowaniu i załatwianiu pilnych, ważnych spraw i kwestii.
Czy to nie za mało w sytuacji, w jakiej znalazł się rząd po przegranych przez Rafała Trzaskowskiego wyborach prezydenckich?
To ma oczywistą słabość, bo po pierwsze: brak fajerwerków, które mogłyby przykuć uwagę opinii publicznej i przede wszystkim, komentatorów. Nie ma przełomowych decyzji, o których huczały by nagłówki gazet i serwisy informacyjne w radiu, telewizji, internecie. Tylko że to właśnie jest zgodne z koncepcją władzy Donalda Tuska, która daje powody do niepokoju, ponieważ Polska stoi przed bardzo poważnymi wyzwaniami. Jedno z nich to kryzys demograficzny, o którym nie padło ani słowo, a który jest diabelnie trudny: nie ma sposobu, żeby go przełamać, nie ma sposobu, żeby zatrzymać i odwrócić spadek ludności Polski inaczej niż imigracją, która działa jak płachta na byka.
Każdy, kto obieca, że ją zatrzyma - choć właściwie ten rząd już to w pewnym stopniu zrobił - wygra każde wybory.
Hasło “imigracja” wywołuje koszmarne reakcje rozmaitych środowisk i obecnej opozycji. W exposé Tusk wyliczył konkretne, już przeprowadzone działania, o których media niechętnie informują, bo to dla niech żadne wielkie newsy. Kolejny przykład: dziesiątki miliardów euro z Krajowego Planu Odbudowy zostały odblokowane przez ten rząd. Czy media się tym zajmują, chodzą za pieniędzmi z KPO i sprawdzają, jakie inwestycje są za nie czynione? No nie, bo to słabo rezonuje, jest mało nośne. “Infrastrukturalne inwestycje z Krajowego Planu Odbudowy ze środków unijnych”, jak to brzmi? Czy to jest frapujące, efektowne? No nie, więc komentatorzy, którzy oczekiwali efektownych wypowiedzi i spektakularnych informacji, są oczywiście rozczarowani i dają temu wyraz, natomiast rozwiązywanie konkretnych problemów i zapowiedzi rozwiązania kolejnych są zgodne ze sposobem rozumienia polityki przez Donalda Tuska.
To exposé było adresowane raczej do zgromadzonych w Sejmie, a czy trafi do wyborców, rozczarowanych po porażce w wyborach prezydenckich? Czy przekona ich, że rząd faktycznie jest sprawczy? Oferta ciepłej wody już jakiś czas temu przestała wystarczać.
Pytanie, czy tak prowadzona polityka wystarczy, żeby zapewnić Polsce systematyczny, harmonijny rozwój, a Polakom coraz lepsze warunki życia. Czy podniesie ogólny standard funkcjonowania polskiego społeczeństwa? Drugie pytanie - czy przyniesie zadowolenie opinii publicznej, czy ją usatysfakcjonuje? To są sprawy całkowicie rozłączne.
Bo fakty i dane pokazują jakiś obraz, który ludzi widzą zupełnie inaczej?
Tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich ukazał się komunikat Głównego Urzędu Statystycznego na temat dochodów, którymi rozporządzają gospodarstwa domowe w Polsce. Chyba jeszcze nigdy od 35 lat nie było takiego skoku we wzroście dochodów, statusu ekonomicznego, zasobów materialnych, jak w ostatnim roku, czyli pierwszym pełnego sprawowania władzy przez Koalicję 15 Października. W ciągu tego roku sytuacja, poziom życia, warunki materialne Polaków poprawiły się ogromnie, skokowo, wręcz, fantastycznie a jakoś nie przebiło się to do opinii publicznej, choć są to dane statystyczne, a nie propagandowe opowieści o dobrobycie.
Reklama
Rządowi to nie pomogło.
Może być tak, że dochody realne będą rosły, poziom życia będzie wzrastał, zasoby materialne Polaków będą się powiększać, a oni sami będą uważali, że ubożeją, albo że bogacą się w niedostatecznym tempie, albo że nie są zaspokajane jakieś ich konkretne potrzeby, zwłaszcza te pozamaterialne, dotyczące np. związków partnerskich, dostępności aborcji i innych tego typu. Jest też jest problem z przekazem, co naprawdę dzieje się w polskiej gospodarce, w życiu społecznym, w kulturze…
Powołanie rzecznika rządu może zaradzić dotychczasowemu brakowi systemu komunikowania dokonań i osiągnięć rządu, koalicji i jej niewątpliwych sukcesów. Donald Tusk przypomniał o ich w przemówieniu, przypomniał sukcesy, dokonania, rozmaite decyzje, które już zapadły i które poprawiają warunki życia Polaków, poprawiają społeczny, polityczny, cywilizacyjny kontekst otoczenia, w jakim żyją Polacy. Trzeba to robić częściej, bo inaczej będzie dominować narracja sugerująca, że Polska przeżywa marny okres swojego rozwoju, podczas kiedy przeżywa jeden z najlepszych.
To była odpowiedź na opowieści PiS - u, często nie do końca zgodne z prawdą, o tym, jak bardzo jest źle i jak mało ten rząd zrobił, ale to jest chyba wciąż za mało dla wyborców. Mam wrażenie, że ich oczekiwania są w jednym miejscu, a to co rząd robi - w drugim, zupełnie gdzie indziej.
Te oczekiwania są rozbieżne, bo mamy społeczeństwo głęboko podzielone, więc po pierwsze, polaryzacja sprawia, że jedna część społeczeństwa oczekuje czegoś zupełnie innego niż druga część. Poza tym, te oczekiwania są rozbieżne ze względu na o wiele bardziej skomplikowane i wielorakie inne podziały społeczne: miasto, wieś, metropolia, małe miasta, wschód, zachód… Różne segmenty społeczeństwa polskiego mają odmienne oczekiwania, wynikające ze swojego specyficznego położenia. Rolnicy oczekują czego innego niż urzędnicy, niż nauczyciele, niż pracownicy naukowi, można wymieniać różne grupy społeczne i artykułowane przez nie konkretne oczekiwania.
Reklama
To jeden z największych problemów - jak spełnić rozbieżne oczekiwania tak różnych środowisk i grup społecznych? A jeżeli te oczekiwania jeszcze na dodatek polegają na rewindykacjach socjalnych, to rysuje się zupełnie dramatyczna sytuacja, bo rozdając wszystkim, każdej grupie społecznej, kolejne przywileje, kolejne benefity, kolejne bonusy, po prostu zrujnujemy państwo. A długi i tak już są poważne. To jest wyzwanie: jak przekonać szerokie kręgi społeczne, że Polska jest na dobrej ścieżce rozwoju i że na tej ścieżce pokonujemy kolejne etapy, bogacąc się, rozwijając, podnosząc standard i poziom życia, rozwijając infrastrukturę i usługi społeczne. I jak zaspokajać konkretne, partykularne oczekiwania poszczególnych grup społecznych. Tym powinni się zajmować zwierzchnicy konkretnych resortów.
Rekonstrukcja rządu, zapowiedziana przez premiera, pomoże?
Dotychczas to nie wyglądało najlepiej, choć formuła, przyjęta przez Tuska na początku sprawowania rządów przez koalicję była do pewnego stopnia słuszna - poprzydzielać resorty konkretnym koalicyjnym ugrupowaniom, które będą za nie odpowiedzialne. Tylko okazało się, że odpowiedzialność się rozmywa, a ostatecznie i tak wszyscy obwiniają Tuska, ale trzeba w tym kontekście dodać jedną ważną rzecz: to nie Tusk i nie Koalicja Obywatelska są w kryzysie, w kryzysie są mniejsi koalicjanci.
Oczywiście znowu pojawiają się głosy, że to jest wina Tuska, że to Tusk osłabia Trzecią Drogę czy Lewicę. Prawda moim zdaniem jest zupełnie inna. Lewica się osłabia, ponieważ się rozbiła na dwie niemal równoważne siły, z których żadna nie przekracza pięcioprocentowego progu. Jeżeli patrzeć na wyniki Magdaleny Biejat i Adriana Zandberga, może się w przyszłych wyborach parlamentarnych zdarzyć tak, że żadna Lewica nie wejdzie do Sejmu, ponieważ żadna nie przekroczy progu wyborczego. Trzecia Droga z kolei notorycznie notuje podprogowe wyniki poparcia, więc tu jest cały problem, że i Lewica i Trzecia Droga, czyli koalicjanci Donalda Tuska słabują, a nie w tym, że Koalicja Obywatelska czy Tusk słabują, wręcz przeciwnie, pojawiają się sondaże, według których Koalicja Obywatelska zachowuje kilkupunktową przewagę nad PiS - em.
Tylko, jeśli nie zmieni się dotychczasowa sytuacja, to koalicjanci znikną i Tusk nie będzie miał z kim rządzić i będzie musiał władzę oddać. A jak reagują ci koalicjanci? Eskalując żądania, ponieważ - co jest najbardziej widoczne w przypadku Szymona Hołowni, Joanny Muchy i innych polityków Polski 2050 - uważają, że mogą swoją sytuację poprawić jedynie poprzez przeforsowanie w koalicji rządzącej swoich własnych żądań i postulatów.
A jednak rządzący dostali wotum zaufania. Tylko czy to wystarczy?
Głosowanie kładzie kres, przynajmniej na razie, medialnym spekulacjom na temat końca rządu.
A może po nim koalicyjne ugrupowania dojdą jakoś do ładu ze sobą wzajemnie? Można tak domniemywać po tym co się dzisiaj stało w Sejmie?
Donald Tusk stoi przed niezwykle trudnym zadaniem - jak pogodzić różne interesy, jak zrealizować liczne i nie zawsze zgodne ze sobą oczekiwania różnych grup i środowisk. Skoordynowanie pracy rządu będzie go kosztowało wiele wysiłku. I dotrzymanie obietnic, weźmy sprawy aborcji czy związków partnerskich. To są kwestie nie do przejścia w tej sytuacji, w jakiej jest teraz koalicja, czyli w tej konfiguracji. Ani aborcja, ani związki partnerskie nie mają na to szans, nie mówiąc o tym, że jest nowy istnieje prezydent, który tego raczej nie podpisze, ale to jest już zupełnie inna sprawa. Inny przykład, o tanie mieszkania na wynajem. To jest mina, na którą rządzący sami się pchają, bo nikomu się to nie udało i się nie uda, żadnych tanich mieszkań na wynajem nie będzie, więc obiecywanie ich jest proszeniem się o klęskę. To obietnica nierealistyczna, a niezwykle łatwa do rozliczenia, wystarczy za dwa lata spytać, ile żeście tych mieszkań pobudowali?
Tylko że wyborcy, szczególnie młodzi, którzy już odwrócili się od rządu, tego oczekują.
Niestety, to jest nie do zrealizowania w polskich realiach. A mniejsi koalicjanci wymuszają, tego typu elementy programowe, które pchają rząd w kłopoty. I za dwa i pół roku okaże się, że, jak to mówią niektórzy potocznie, nie dowieziemy.
Widzi Pan jakieś sensowne rozwiązanie?
Może rekonstrukcja rządu, którą zapowiedział premier, to ułatwi, jeżeli rząd zostanie pomniejszony, koordynacja międzyresortowa usprawniona, a poszczególni ministrowie zabiorą się do rozwiązywania konkretnych problemów, żeby można było pokazać: to i tamto zrobiliśmy. W niektórych obszarach to jest piekielnie trudne. Ja sobie nie bardzo wyobrażam co zrobić z tą służbą zdrowia, ale znowu przykład, choć - i to znów jest coś, o czym się nie mówi - służba zdrowia nie funkcjonuje aż tak źle, jak to jest przedstawiane w potocznej opinii, na przykład - przyjeżdżający z zagranicy i to z zachodnich krajów do Polski, niekiedy są pozytywnie zaskoczeni polską służbą zdrowia.
Ale w tle czai się niezwykle ryzykowny postulat obniżenia składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, czyli kilka miliardów złotych wyjętych z NFZ. A jak można usprawnić, ulepszyć, poprawić funkcjonowanie służby zdrowia, jeżeli zabierze się mu kilka miliardów złotych? Oczywiście minister finansów zapowiedział, że tę utratę zrekompensuje środkami budżetowymi, no ale to oznacza kolejne zadłużenie. Naprawdę, sytuacja nie jest łatwa, ponieważ jest tak wiele kontekstów, tak wiele wyzwań, a na dodatek sprzecznych interesów różnych grup, także reprezentowanych w koalicji, która jest poskładana z poszczególnych środowisk. Skoordynowanie tego wszystkiego, będzie dla Tuska będzie wielkim wyzwaniem.
Czekamy więc na rekonstrukcję rządu, ale zdaje się, że już jesteśmy w kolejnej kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi?
Sądzę, że wotum zaufania jednak tę kampanię przedwyborczą odroczyło, czarno na białym. Nawiasem mówiąc, przeczytałem gdzieś komentarz, że ledwo - ledwo udało się je uzyskać. No nie, to jest kilkanaście głosów ponad wymagane minimum. W wielu krajach są koalicje rządzące, czy układy parlamentarne, w których jeden, dwa głosy decydują. Tutaj wotum zaufania, powiedzmy to sobie jasno, zostało udzielone stanowczo, zdecydowanie, więc opowieści o tym, że to słaby wynik, są niepoważne, no ale oczywiście teraz zaczyna się nowy etap i rozliczenia też będą szybko następowały. Koalicja rządząca będzie musiała im sprostać, bo jeśli nie, to oczywiście zapłaci za to za dwa i pół roku.