Nowa Lewica wezwie swoich wyborców do zbojkotowania referendum, które ma towarzyszyć październikowym wyborom do Sejmu i Senatu. „Każde kolejne pytanie, ogłaszane przez PiS tylko utwierdzało nas w przekonaniu, że to dobra decyzja” – mówi Life in Kraków krakowski poseł Nowej Lewicy, Maciej Gdula.
Reklama
Daniela Motak: Wniosek o przeprowadzenie referendum razem z wyborami parlamentarnymi 15 października trafił do Sejmu, który podejmie decyzję w tej sprawie. Nowa Lewica nie chce referendum?
Maciej Gdula: Idea referendum jest godna pochwały i demokratyczna, oznacza wsłuchiwanie się władzy w głos obywateli. Ale to, co ma się wydarzyć październiku, nie będzie prawdziwym referendum, tylko towarzyszącym wyborom elementem walki politycznej. Zarówno dobór pytań jak i towarzyszący im klimat nie będzie sprzyjał prawdziwej obywatelskiej dyskusji, w której uczestniczą obywatele, eksperci i organizacje społeczne. Zasada referendum została zinstrumentalizowana, tu chodzi tylko o to, żeby dolać paliwa do zwykłej konfrontacji wyborczej.
Dlatego PiS ogłosił referendum, dlatego tak, a nie inaczej dobrał pytania. I dlatego, kiedy tylko usłyszeliśmy, że PiS chce zrobić referendum, w którym będzie pytał o migrantów, powiedzieliśmy, że będziemy wzywać do zbojkotowania referendum.
Po ogłoszeniu kolejnych pytań nie zmienił Pan zdania?
Maciej Gdula: Nie, wręcz przeciwnie, kolejne pytania tylko nas utwierdziły w przekonaniu, że to była słuszna decyzja.
A jak Pan je ocenia?
Maciej Gdula: Dobór tych pytań ma przede wszystkim podkręcić emocje. Problemem PiS - u jest to, że ludzie są nim zmęczeni i znużeni, dlatego rządzący chcą wrzucić takie tematy, które wyborców podkręcą, zaangażują, sprawią, że Polacy zaczną znowu łączyć jakieś emocje z tą władzą. Te pytania mają służyć temu, żeby podzielić obywateli. Są tak podane, żeby odpowiedź lokowała ludzi - kto jest przeciwko rządowi a kto za rządem.
Jeszcze więcej polaryzacji?
Maciej Gdula: Tak, referendum ma pogłębić polaryzację. Weźmy pytanie o sprzedaż przedsiębiorstw. Ma ono mówić, że PiS nie sprzedaje przedsiębiorstw państwowych, a PO i PSL sprzedawały. Taki jest przekaz, choć przecież niedawna historia udowadnia, że było przeciwnie, gdy mieliśmy do czynienia ze sprzedażą części Lotosu. Z jednej strony pytają i sugerują odpowiedź „nie” dla sprzedaży przedsiębiorstw państwowych, w żadnej sytuacji, a z drugiej - sami są rządem, który sprzedał Lotos.
A pozostałe pytania?
Maciej Gdula: Tak samo jest w sprawie migracji, bo to właśnie PiS sprawiło, że Polska stała się krajem migrantów. Mieszka tutaj prawdopodobnie ponad dwa miliony ludzi z zagranicy. Według danych ZUS - u z końca 2022 roku, pracował ponad milion. Mamy więc sytuację, w której to dzięki PiS Polska stała się celem i schronieniem migrantów a teraz PiS chce nimi straszyć i mówić, że migranci są niebezpieczni. Używanie antyimigranckiej retoryki uważam za podłe działanie.
Z reguły unikam mocnych słów, ale to jest przykład wyjątkowego cynizmu, to bardzo niebezpieczne dla ludzi, którzy w Polsce znaleźli schronienie, mieszkają tu, pracują. A przecież wiadomo już dzisiaj, że mamy katastrofę demograficzną. Za czasów PiS – u zmarło o 600 tysięcy ludzi więcej niż się urodziło. To są katastrofalne dane, tak fatalnego bilansu nie było i nie da się go wytłumaczyć tylko pandemią, choć ona też się do tego przyczyniła.
Jednak te dane wynikają również z tego, że zlikwidowano publiczne finansowanie in vitro, że zaostrzono prawo aborcyjne i kobiety boją się w Polsce zachodzić w ciążę, że nie dopiął się program „Mieszkanie Plus”. Bardzo dużo było zaniedbań rządu, które przyczyniły się do katastrofy demograficznej. Jeśli ktoś jest odpowiedzialny za katastrofę demograficzną to powinien milczeć w sprawie migracji.
Przez pewien czas przeważały komentarze, że referendum pomoże PiS owi. Podziela Pan te opinie?
Maciej Gdula: Nie, bo w każdym z tych pytań czai się taki właśnie haczyk, który zaszkodzi PiS-owi, nie pozwoli mu rozbujać przedwyborczej atmosfery. Może jedno pytanie miałoby wartość mobilizującą, ale cztery rozmywają sprawę. Bo dzisiaj choćby kwestia płotu przy granicy białoruskiej nie jest kwestią specjalnie dzielącą społeczeństwo. Ja, który byłem krytyczny wobec tej zapory, nie postuluję jej natychmiastowego rozebrania, chociaż bulwersuje mnie, jak wielkie wydano na nią pieniądze.
Zapora nie jest szczelna, sprawia też, że życie i zdrowie ludzi jest zagrożone, ludzie z niej spadają, ranią się, więc trudno mi zaakceptować tę barierę, ale równocześnie, jak ktoś mnie pyta czy ją rozebrać to mówię – rozebrać, tak, ale dopiero wtedy, gdy będzie demokratyczna Białoruś, kiedy to będzie symbol pojednania między Polakami a Białorusinami, symbol otwarcia naszych państw na siebie. Dzisiaj nikt tak naprawdę nie postuluje natychmiastowego rozebrania zapory, wiadomo, że ona spełnia stopujące, ochronne funkcje.
Nie ma ostrej debaty na temat tej bariery i nie spodziewam się, żeby to było coś, co będzie dzieliło Polaków, że będą o to kłótnie przy rodzinnych stołach w przedwyborczy weekend. Żadna licząca się siła na opozycji też nie postuluje jej rozebrania, więc to nie podkręci atmosfery i nie przyciągnie ludzi do urn. Bardziej dzielące będzie to, czy brać kartę referendalną, czy nie, bo wszyscy, którzy się nie zgadzają z PiS - em i to od Lewicy do Konfederacji, nie będą chcieli tej karty wziąć. To będzie dodatkowy element, czyli rozliczanie PiS - u, decyzja czy bierzemy udział w grze, którą nam proponują, czy wręcz przeciwnie, chcemy im tę zabawę popsuć To ludzi podzieli.
Reklama
Kogo będzie więcej? Głosujących w referendum czy bojkotujących?
Maciej Gdula: Ludzie widzą, co robi PiS i odczytują referendum jako grę wyborczą. Sądzę, że nie będą chcieli uczestniczyć w tej grze, nie będą chcieli brać kart referendalnych, bo będą chcieli pokazać PiS - owi, że są przeciwni nadużywaniu idei referendum podczas wyborów. Zresztą – i to trzeba wyraźnie powiedzieć - przez osiem lat PiS nie uważał, że ludzi trzeba pytać o cokolwiek.
Teraz, nagle, kiedy sondaże są bardzo niekorzystne dla PiS-u, PiS organizuje referendum i jego politycy są pierwszymi demokratami. A kiedy były wielkie protesty, na przykład przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego, to nie chcieli słuchać obywateli i obywatelek. To jest zgrzyt, to jest niespójne i referendum trafi tylko do twardego elektoratu.
Jeżeli pozostali wyborcy zechcą zbojkotować referendum, w jaki sposób mogą to zrobić legalnie i skutecznie?
Maciej Gdula: Odmówić przyjęcia karty referendalnej. Nie brać jej i poprosić komisję wyborczą o odnotowanie odmowy. To lepszy sposób niż przedarcie karty referendalnej, którym też się mówi, bo zniszczenie karty może uznać za zniszczenie własności publicznej, a to może grozić konsekwencjami prawnymi.
Odmowa przyjęcia karty takimi konsekwencjami nie grozi, a jeżeli zostanie odnotowana, to zabezpieczymy się przed możliwymi nadużyciami i próbą wykorzystania naszych kart. Mamy prawo wyrazić nasz demokratyczny sprzeciw wobec referendum nie biorąc w nim udziału.