Dla jasności, na samym początku podkreślam: Tak dla zazieleniania miasta! NIE dla zalesiania Rynku!!!
Wczoraj odbyła się publiczna dyskusja na temat drzew na Rynku. Nie mogłem wziąć w niej udziału z dwóch powodów. Pierwszy był prozaiczny - obwiązki rodzinne. Był też drugi powód - mój osobisty protest przeciwko takiemu załatwianiu sprawy. Najpierw populistyczne hasła typu „Było tak pięknie" albo „Cień dla mieszkańców” (nie turystów, tylko mieszkańców)! Każdy kocha drzewa, dlaczego nie miałby poprzeć takiego pomysłu…
Reklama
1. Dyskusja o sadzeniu drzew na Rynku powinna się odbyć PRZED, a nie PO Budżecie Obywatelskim. Każdy tego typu projekt powinien być poprzedzony opinią konserwatorską. Rozumiem głosujących, też kocham drzewa, ale decydujący głos powinien mieć w takich sprawach konserwator zabytków.
2. Drzewa na Rynku mają bardzo długą historię, prawie tak długą, jak sam Rynek. Przez setki lat to miejsce służyło jako miejsce spotkań krakowian w celach głównie handlowych, ale zapewne również towarzyskich. Na Rynku przez setki lat raz to pojawiały się drzewa, raz to je wycinano w pień. Jednak sugerowanie zdjęciem hitlerowskiej bandy na Rynku, iż to Hitler nam wyrżnął drzewa, jest grubą przesadą (widziałem takie zdjęcie z taką sugestią).
Prawda jest taka, że z końcem lat 50 powstał pod wodzą prof. Zina projekt uporządkowania przestrzeni Rynku. Chodziło głównie o usunięcie starych zaniedbanych drzew i odsłonięcie głównego zabytku Rynku, jakim są Sukiennice. W zamian za to dosadzono drzewa (rubinie akacjowe) wokół Rynku, poza obrysem samej płyty. Przy okazji powstała wtedy słynna fontanna Zina, którą prawem kaduka wyrugowano przy kolejnym remoncie płyty.
3. Płyta według projektu prof. Zina przetrzymała 40 lat, co stanowiło i tak niezły wynik biorąc pod uwagę siermiężne lata komunizmu i dostępność materiałów budowlanych. Kiedy z początkiem lat dwutysięcznych rozpoczęły się prace nad projektem kolejnego remontu płyty, prof. Zin, jak rozumiem w ramach protestu, wycofał się z tego projektu. Poszło o zbyt dużą ingerencję w wartości archeologiczne znajdujące się pod płytą Rynku. Sprawą zieleni poza kosmetyką właściwie się nie zajmowano. Nikomu nawet do głowy nie przyszło, aby na Rynku posadzić 30 drzew.
Reklama
4. Największym bezsensem w tej sprawie jest tworzenie sobie sztucznych problemów, czyli najpierw przegłosujemy (bo przecież ludzie głosują emocjami), a potem będziemy dyskutować JAK, a nie CZY. Wobec powyższego zapytam: Co zrobicie, jak okaże się, że nie można? Czy populiści ze swoimi hasłami „Bo było tak pięknie" i „Cień na Rynku jest konieczny" zgodzą się z tym? I co powiedzą tym 20 tysiącom ludzi zrobionym w balona?
NIGDY!!! Bo przecież 20 tys. głosów było! I to jest dla mnie najbardziej bulwersujące! Najpierw podpuszczamy ludzi atrakcyjnymi hasłami, a potem jedziemy na tym koniku. Oczywiście zaraz będą listy, apele i interpelacje do konserwatora o natychmiastową decyzję.
ZOBACZ TAKŻE: Naukowcy już 30 lat temu sadzili drzewa na Rynku. "Nie byliśmy tacy odważni"
5. Jestem przeciw ZALESIANIU RYNKU!!! Jestem przeciw bezsensownym projektom w Budżecie Obywatelskim, szczególnie tych, które dotyczą całego miasta. Być może pod płytą Rynku znajdzie się takie miejsce bez betonowej wylewki, w które można by coś wsadzić. Tyle tylko, że pod tą warstwą drzewa będą niszczyć tkankę archeologiczną, tę samą, którą betonowa płyta ma zabezpieczać.
6. Jeśli ten projekt zostanie przeprowadzony, w przyszłorocznym Budżecie Obywatelskim zgłoszę projekt rozbudowy Wawelu według projektu Stanisława Wyspiańskiego. Wszak projekt to piękny, a do tego obchodzimy rok Wyspiańskiego. Być może i do poparcia tego pomysłu znajdzie się odpowiednia liczba mieszkańców.
Reklama