Rzecz dzieje się w Krakowie. Tym krótkim zdaniem, w dodatku nieprawdziwym, załatwiłem sprawę wymaganej przez redakcję reguły, by moje teksty wiązały się z Krakowem.
Reklama
.
Przyznałem, że zdanie jest nieprawdziwe. O tym bowiem chciałem napisać. O nieprawdzie. A sprawa miała się tak: w mojej rodzinie wydarzyło się nieszczęście. Nie było to nieszczęście na miarę katastrofy, choć, biorąc pod uwagę główną uczestniczkę, mogłoby się do takiej zbliżyć.
Otóż w święto trzech króli, czyli miesiąc po święcie Mikołaja, ośmioletnia dziewczynka odnalazła wśród szpargałów swoich rodziców napisany przez siebie list do świętego Mikołaja. Dziewczynka jest inteligentna. I nie mogła zrozumieć, skąd Mikołaj wiedział, co jej przynieść (a przyniósł), skoro list leży w domu. Jej mama uznała, że pora powiedzieć prawdę o Świętym Mikołaju. I powiedziała. Rozpacz dziecka była ogromna.
Zastanówmy się. Co tu kryć – oszukujemy dzieci. Wiedząc, że wcześniej lub później to oszustwo wyjdzie na jaw. Dlaczego je oszukujemy? Dlaczego dziecko ma myśleć, że przychodzi doń jakiś starzec z brodą i daje mu prezent, nie wiadomo z jakiego powodu.
Reklama
.
Przecież rodzic mógłby sobie nazbierać sporo punktów u dziecka, gdyby wiedziało, że to rodzic się o nie troszczy, a nie jakiś obcy facet w idiotycznym płaszczu. Rozumiem, że sytuacja byłaby do przyjęcia (choć nie do końca), gdyby kłamstwo miało nigdy nie wyjść na światło dzienne. A to przecież niemożliwe.
Dziecko dowiaduje się pewnego dnia, że zostało przez rodziców okłamane. I to nie zostawia w nim śladów? To, że rodzice kłamią. Choć twierdzą, że kłamstwo to grzech. A może o to chodzi? Żeby w ten sposób przygotować dziecko do życia w życiu?
Moja mama, pamiętam, tłumaczyła mi, że kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. Że ma krótkie nogi i tak dalej. Ja, będąc dzieckiem, jej wierzyłem. I jakież było moje zdziwienie, kiedy, mając 11 lat, skłamałem i to nie wyszło na jaw do dziś. Inna sprawa, że stres przeżywałem taki, jakby kłamstwo się wydało.
Reklama
.
Może to jednak nie takie głupie. Okłamywanie dziecka. I kiedy kłamstwo wyjdzie na jaw, dziecko dowiaduje się, jak wygląda świat. Przecież mimo tego, że świętego Mikołaja nie ma, prezentów już mu nikt nie odbierze. Myśli sobie dziecko: „w sumie nic to, że kłamią – ważne, że prezent jest”.
I w ten sposób zaczęło się od ośmioletniej dziewczynki, a skończyło na elektoracie PiS-u.
P.S. Ciekawe, jak do tego problemu odniósłby się minister Czarnek. Bo Mikołaj w stroju biało-czerwonym, a to polskie barwy i to na całym świecie… No i jednak święty. To jest, czy go nie ma?