Jest taka trasa. Trasa łącząca obecną stolicę z byłą stolicą. I na tej trasie w pobliżu Krakowa jest miejscowość Słomniki. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie: „nie zna życia, kto nie jechał przez Słomniki”. Zaczęło się 24 maja 1609 roku. Wtedy król Zygmunt III przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy. Musieli jechać przez Słomniki. Mieszkańcy, obserwujący sznur wozów, ciągnący się przez ich miejscowość myśleli: „oj szybko to się nie skończy”. I mieli rację. Kolejne pokolenia słomniczan rodziły się z przyzwyczajeniem do korków na swej głównej arterii.
Reklama
Aż tu nagle nadszedł 4 października bieżącego roku. Otwarto odcinek S7 wraz z obwodnicą Słomnik. Otwierał Prezydent Polski z Ministrem od dróg. Mieszkańcy Słomnik nie mogli się przyzwyczaić do braku samochodów i spalin w centrum miasta. Optymiści chcieli, by główna ulica stała się deptakiem. Pesymiści mówili: „Poczekajcie. Zobaczymy, co będzie. Od XVI wieku był tu ruch – to się nie może tak nagle skończyć”. I mieli rację. Po paru dniach samochody przejeżdżające tranzytem znów się pojawiły. Ale tylko te, jadące do Warszawy. Z Warszawy nie jechał prawie nikt. Dziwili się mieszkańcy. Powstawały różne koncepcje. Że krakowianie wyjeżdżają do stolicy i nie wracają...
A wyjaśnienie jest proste. Otóż trasa została tak zaprojektowana, że rondo, które znajduje się u jej początku od strony Warszawy, daje pierwszeństwo jadącym ze stolicy. Jak przeczytałem, od strony Krakowa powstał dziesięciokilometrowy korek. Stąd samochody na starej trasie.
Reklama
To rondo dobrze świadczy o gościnności krakowian. Chcecie do nas wjechać? Proszę bardzo. I najlepiej zostańcie, bo z wyjazdem będzie problem. W ten sposób coraz więcej warszawiaków pozostanie w Krakowie. Nie trzeba będzie się obawiać, że przeniosą nam stolicę do Krakowa, jak śpiewał Andrzej Sikorowski. Stolica nadal będzie w Warszawie, tylko warszawiacy będą w Krakowie.
Nie będą się martwili, jak minister Gliński, że zabrano mu z ministerstwa sport, by mógł coś otrzymać były kolega Jarosława Gowina. Będą zwiedzali, zwiedzali, zwiedzali. Pójdą sobie pod siedzibę PiS, zobaczyć jak Policja pilnuje, by dzieci nie mazały kredą po chodniku. Bo to zapewne protest przeciw ministrowi nauki. Stąd ta kreda.
Pójdą na planty, gdzie została zamontowana specjalna antena satelitarna, by przechodnie mogli odpowiedzieć na pytanie: „co dla ciebie oznacza bycie obywatelem UE?”. Odpowiedzi, jak podano, zostaną przetworzone na sygnał radiowy i wysłane w kosmos. Jak rozumiem, z kosmosu trafią na Nowogrodzką. Bo to szybciej niż przez Słomniki.
Reklama
Posłuchają sobie, jak europoseł partii rządzącej, profesor Krasnodębski mówi: „nie wystarczy pokrzyczeć na wiecu, aby coś zmienić, trzeba wygrać wybory”.
Święta prawda panie profesorze. Jednak coś mi się zdaje, że pan mówi tak, bo jest pan przekonany o tym, że to PiS te wybory wygra. Może.
Ale bywa różnie, o czym najlepiej wiedzą mieszkańcy Słomnik.