Najnowsze wydanie Eurobarometru pokazuje, że tylko 50 proc. z nas „ufa" Unii Europejskiej, 38 proc. nie darzy jej takim uczuciem. Do tej pory Polska należała do najbardziej entuzjastycznie nastawionych do zjednoczonej Europy państw, ale to już przeszłość. - Antyniemiecka i de facto antyunijna propaganda robi swoje - mówi w rozmowie z Life in Kraków posłanka do Parlamentu Europejskiego Róża Thun.
Jolanta Hofer: Co się stało, że Polacy uważani do tej pory za największych euroentuzjastów, tracą zaufanie do Unii Europejskiej?
Róża Thun: Generalnie obserwujemy spadek zaufania do instytucji publicznych i żyjemy w czasie wyjątkowej aktywności populistów. Putin nie śpi. Aktywność rosyjskich trolli rozsiewających fake newsy jest ogromna. Z drugiej strony obserwujemy, że również w Niemczech entuzjazm do UE spada.
To z kolei może mieć związek z problemami z nowymi krajami członkowskimi, w których tak jak w Polsce, na Węgrzech, Bułgarii nie respektuje się europejskich wartości, łamie praworządność. Niemcy, jako kraj, który najwięcej wpłaca do europejskiego budżetu, coraz częściej zadają sobie pytanie, jaki jest sens kierować do tych krajów unijne fundusze.
Reklama
J.H.: No właśnie, ale u nas powinno być odwrotnie, skoro jesteśmy głównym beneficjentem unijnych pieniędzy...
R.T. W naszym kraju, media do niedawna publiczne, dziś rządowe, uprawiają non stop antyniemiecką i de facto antyunijną propagandę. Polacy do tej pory w większości opowiadają się za obecnością Polski w UE, dlatego rządowa propaganda skierowana jest przeciwko Niemcom, ale faktycznie chodzi o zniechęcanie do Unii Europejskiej, bo jednocześnie wmawia się Polakom, że decyzje unijne rzekomo podejmowane są tak naprawdę w Berlinie, a nie w Brukseli.
J.H. A jak Polska jest dziś widziana w Brukseli?
R.T. Gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, byliśmy największą nadzieją i mieliśmy bardzo duży wpływ na unijne decyzje. Teraz Polska jest największym rozczarowaniem i na własne życzenie tracimy wpływ na politykę Unii. Nie jesteśmy obecni w instytucjach unijnych, nie bierzemy udziału w europejskiej debacie.
O Polsce mówi się niemal wyłącznie w złym kontekście. Mówi się więc w Polsce w kontekście Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, którego wyroki nie są wykonywane, w kontekście łamania prawa, łamania polskiej Konstytucji. Dziś jesteśmy krajem troski i zmartwienia.
Nie mówiąc już o takich politykach unijnych, jak "Zielony ład". Polska jest najbardziej zanieczyszczonym krajem w Europie, z tego powodu również mamy najwięcej zgonów na COVID, a nasz kraj blokuje decyzje w sprawie ochrony klimatu.
Reklama
J.H. Czy POLEXIT jest możliwy?
R.T. Oczywiście, że jest możliwy. Nic nie jest dane raz na zawsze i my możemy tę historyczną szansę współtworzenia Unii Europejskiej zmarnować. To już się dzieje, bo zamiast współtworzyć Unię i mieć na nią wpływ, jesteśmy obecnie siłą wyłącznie destrukcyjną. POLEXIT dokonuje się już codziennie.
W momencie, gdy nasz system sprawiedliwości się sypie, a polscy sędziowie są wyprowadzani poza system unijny, to de facto w tym obszarze opuszczamy UE. Nie było nigdy takiej sytuacji, by jakiś kraj nie uznawał wyroków Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Polska tym samym stawia się poza Unią.
J.H. Pojawiają się zarzuty, że Unia za bardzo odpuszcza tym krajom, które łamią praworządność, że powinna stanowczo egzekwować powiązanie funduszy unijnych z przestrzeganiem prawa.
R.T. Coraz silniejsze są głosy w Parlamencie Europejskim, by pozwać Komisję Europejską za to, że nie wykonuje swoich zadań, czyli, że ten mechanizm "pieniądze za praworządność" nie działa. Ale druga strona medalu jest taka: praworządność łamie rząd, a z pieniędzy ma korzystać całe społeczeństwo. I to jest poważny problem. Jak wyegzekwować przestrzeganie praworządności tak, by nie cierpieli na tym zwykli ludzie.
Reklama
J.H. Ale przecież Unia Europejska to nie tylko pieniądze. To również wartości. Czy wartości europejskie różnią się od polskich?
R.T. Nie różnią się. Wszystkie wywodzą się z tych samych źródeł: filozofii greckiej, prawa rzymskiego i tradycji judeo - chrześcijańskiej. Tyle tylko, że nie wszyscy te wartości szanują. Nie szanują praw człowieka, demokracji, prześladują lub piętnują mniejszości. Wspólnota jest nam potrzebna, by o te wspólne wartości lepiej zadbać.