Z dołu, od ulicy Księcia Józefa robi wrażenie starego, dużego zamczyska. Króluje nad okolicą ze szczytu skały, trochę, jak Wawel, trochę, jak neogotycka niemiecka warownia z epoki Goethego i Schillera. Tymczasem zamek w Przegorzałach nie jest ani stary, ani wielki. Wybudowali go Niemcy, w czasie II Wojny Światowej, wykorzystując do pracy więźniów. Miał być letnią willą starosty dystryktu krakowskiego.
Reklama
To właśnie Otto von Wächter wymyślił sobie romantyczny pałac na obrzeżach Lasku Wolskiego. Obok stała już wybudowana przed wojną willa Adolfa Szyszko-Bohusza, stylizowana na średniowieczną basztę. Spodobała się, to starosta ją przejął, a słynnego krakowskiego architekta zmusił, by ten zaprojektował mu jeszcze pasujący do baszty zamek.
Reklama
Budowa zaczęła się w 1941 roku, skończyła dwa lata później. Wächter końca prac w Krakowie nie doczekał, został przesunięty do Lwowa, a zamek został ofiarowany przez Hansa Franka Heinrichowi Himmlerowi, na sanatorium dla żołnierzy SS (takie zresztą – sanatoryjne - przeznaczenie oficjalnie w planach budowy funkcjonowało już wcześniej).
Sam Hans Frank, wbrew powtarzanym później plotkom, nigdy w Przegorzałach nie mieszkał. Niemiecki gubernator miał własną letnią posiadłość – w Krzeszowicach.
Reklama
Fanaberia niemieckiego (a właściwie austriackiego, Wächter był Austriakiem) urzędnika, pozostawiła nam najciekawszą, architektoniczną „pamiątkę” po hitlerowskiej okupacji.
Z tarasu zamku roztacza się cudowny widok na Wisłę, przy dobrej pogodzie widać stąd też Tatry.