Podobno nic tak nie smakuje, jak kawa i papieros w towarzystwie free jazzu sączącego się z gramofonu. Jest klimacik. Kawa w nadmiarze szkodzi, o papierosach lepiej nie mówić, za to muzyka wytłoczona na czarnych płytach przeżywa drugą (a może już trzecią) młodość.
Nie jest to rozrywka tania. Co prawda na Miodowej w Paul’s Boutique można kupić płyty już od złotówki – ale umówmy się, ceny wartych uwagi krążków zaczynają się od kilkudziesięciu złotych. Najdroższe, kolekcjonerskie płyty to już wydatek 800 – 1000 złotych (rekordzista na miodowej, bardzo rzadki ODIN kosztuje 1450). Jeśli doliczymy do tego koszt gramofonu i nagłośnienia (w sumie kilka tysięcy) wyjdzie, że winyle to zabawa dla bogatych...
...albo muzyków. Bo stałymi klientami sklepów z czarnymi płytami są twórcy muzyki. Sam Mateusz Czajka, z którym rozmawiałem, oprócz tego, że prowadzi sklep - miksuje dźwięki, ma własny zespół, daje winylom drugie życie. On to ma dobrze, w pracy muzyka, po pracy muzyka, czasem kawa. Papierosów nie pali.
Mateusz Czajka, Paul’s Boutique:
Ludzie są już zmęczeni tym, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Żeby zrobić zdjęcie wystarczy dotknąć ekranu telefonu, żeby posłuchać muzyki włączyć PLAY. Wielu tęskniło za tym, by życie znów od nich czegoś wymagało. A ta muzyka – wymaga. Trzeba dać coś od siebie. Wyciągnąć płytę, zetrzeć z niej kurz, położyć na gramofonie, dbać o nią…