W ŻYCIU

To ostatnia szansa dla Maksa. Zostały dwa miesiące

opublikowano: 13 LUTEGO 2019, 16:42autor: Rafał Nowak-Bończa
To ostatnia szansa dla Maksa. Zostały dwa miesiące

Nikt nie śmieje się, tak jak Maks. Kiedy jest szczęśliwy okazuje to całym sobą. Śmieją się nie tylko usta i oczy, śmieją się jego ręce, głowa, tułów. Kiedyś Maks bywał szczęśliwy bardzo często, nawet kiedy bolało. Teraz śmieje się rzadziej.

Kiedy jeszcze mógł chodzić, na spacerach, placach zabaw zawsze próbował „ratować” inne dzieci. On sam płakał tylko, gdy ból był nie do zniesienia, kiedy słyszał więc, że inne dziecko płacze, wiedział, że dzieje się coś bardzo złego. Przy cierpiącym Maksie zawsze była mama lub tata, dzieci w piaskownicy też na pewno potrzebują kogoś, kto przytuli. Maks przytulał.

 

Urodził się 9 lat temu. W Anglii. Jego rodzice pojechali tam po lepsze życie (kilka lat temu wrócili do Krakowa). Maks był wcześniakiem, po urodzeniu ważył zaledwie 1,5 kilograma. Angielscy lekarze nie zauważyli, że ciąża jest zagrożona, a dziecko nie przybiera na wadze, tak jak powinno. Był mały, ale dzielny. Pierwsze miesiące życia dawały nadzieję, że nadrobi „zaległości”, dobrze się rozwijał, wydawało się, że wszystko jest w porządku. Później była śpiączka.

Maks zapadł w nią po szczepieniu (nie był odpowiednio zbadany przed podaniem zastrzyku, miał wrodzone niedobory immoglobulin). Po wybudzeniu okazało się, że poszczepienne zapalenie mózgu spowodowało porażenie dziecięce, małogłowie i padaczkę. Później jeszcze kilkukrotnie Maks stawał na granicy życia i śmierci, kilkukrotnie był reanimowany, zawsze wracał.

Z uśmiechem

Dwa lata temu Maks przeszedł operację biodra. Gdy narkoza przestawała działać, mimo bólu, nie płakał. Wybudził się z szerokim uśmiechem na twarzy. Miał nadzieję, że teraz, jak inne dzieci będzie mógł zagrać w piłkę, pobiegać, może nawet wsiąść na rower. Mama obiecała mu, że wszystko będzie dobrze. Było tylko przez chwilę. Potem pojawił się ból, zdeformowało się biodro i nogi. Bez kolejnej, szybko przeprowadzonej, skomplikowanej operacji Maks już nigdy nie będzie chodził.

Nadzieja kosztuje. 350 tysięcy złotych. Zbiórka prowadzona jest na platformie Siepomaga. Jeśli uda się zebrać pieniądze do 28 marca Maks zyska ostatnią szansę, by spełnić swoje największe marzenie: być jak inni.

Aneta Szendera: Mimo swoich ograniczeń Maks zawsze próbuje robić to, co rówieśnicy. Uwielbia ludzi, kocha szkołę. Do 5 roku życia w ogóle nie mówił, teraz wypowiada pojedyncze słowa ale wszystko rozumie i bardzo chętnie się uczy. Kiedy jest przeziębiony próbuje to ukryć, żeby tylko móc pójść do szkoły, spotkać się z kolegami.

Pomimo ogromnego bólu Maks wciąż próbuje wstawać, przejść kilka kroków. Wywraca się, złości i bije swoje nogi. Nie rozumie, dlaczego wszyscy inni mogą biegać, a on nie. Leży na podłodze, nie może się ruszyć, wybucha płaczem – z bólu, bo boli bardzo, ale też bezsilności.

Aneta Szendera:  Jest bardzo twardy, ale psychika już nie wytrzymuje. Maks staje się zamknięty, niedostępny, ma bardzo silne tiki nerwowe. Gdy przychodzi atak nie wie, co się z nim dzieje. Odpływa.

Operacja może ten proces odwrócić. Dać mu wolę walki. Przywrócić wiarę w to, że świat jest piękny, ludzie dobrzy i dla każdego, także małego Maksa Szendery, jest bezpieczne, szczęśliwe miejsce na ziemi. Po której można biegać.

Pomóc Maksiowi można za pośrednictwem platformy Siepomaga - link tutaj - lub Facebooka - link tutaj i tutaj

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności