Aż dziw bierze, że nikt nie wpadł wcześniej na ten pomysł. Muzeum Obwarzanka to strzał w dziesiątkę. Najfajniejsze jest to, że każdy może tu sam upiec sobie tę przekąskę.
Reklama
Na początek - jak to w muzeum - trochę historii. Pierwsza pisemna wzmianka o krakowskim obwarzanku pochodzi z 1394 roku - w księgach finansowych dworu króla Władysława Jagiełły i królowej Jadwigi zapisano wtedy „dla królowej pani pro circulis obrzanky 1 grosz”.
Choć cena tego wypieku wzrosła od tego czasu 160 razy, to nadal jest stosunkowo niska, a obwarzanka możemy kupić niemal na każdym rogu.
Ale kupić każdy potrafi. A zrobić? I tu mamy cała frajdę. W tym muzeum możemy nie tylko poznać historię obwarzanka, ale także przygotować swój własny wypiek. Oczywiście najlepiej bawią się dzieci.
Zrobienie obwarzanka wcale nie jest takie trudne. Najbardziej czasochłonne jest rozrobienie ciasta, ale za to wystarczy zaledwie 5 produktów, które i tak znajdują się w niemal każdym domu (woda, sól, cukier, drożdże, mąka), by przystąpić do pracy. W muzeum ciasto jest już gotowe, a my możemy oddać się przyjemności nadania mu tradycyjnej, krakowskiej formy.
Później gotowy wypiek dostajemy na pamiątkę. Oficjalnie nie można go jeść (sanepid), ale jak się domyślacie, nie za bardzo wzięliśmy sobie to do serca.
I pamiętajcie: nigdy, przenigdy nie nazywajcie obwarzanka preclem czy bajglem. Obwarzanek, precel i bajgiel to trzy zupełnie różne wypieki. Precle są znacznie mniejsze i cieńsze od obwarzanków, również mają owalny kształt, ale są splecione w ósemkę, podczas gdy obwarzankom brakuje wewnętrznego splotu. Bajgle natomiast nie są plecione, to raczej bułki z dziurką w środku.
Reklama