Możesz bawić się co weekend na Rynku, a nie wiedzieć o istnieniu tego miejsca. Jego budowa wywołała olbrzymie protesty środowiska konserwatorskiego. Niektórzy dziwią się, że w ogóle jeszcze działa. Inni mają stereotyp, że to klub dla seniorów. Jak jest naprawdę? Wraz z moimi rodzicami zabieram was do wehikułu czasu w zabytkowej kamienicy na ul. Jana. Klub FENIKS, rocznik 1933.
Reklama
ZOBACZ: z naszego archiwum:
[TATA JAN]: To był chyba 1978 rok, kiedy byłem pierwszy raz w Feniksie. Wchodziliśmy po znajomości. Komuna, tłum ludzi, striptiz. Pamiętam, że leciało „Do zakochania jeden krok”. Lała się wódka, paliło się papierosy, było ciemno i było fajnie.
Pierwszy striptiz
Feniks był pierwszym w Krakowie klubem ze striptizem. Słynął też z występów tematycznych – burleski, kabaretów, recitali. Te ostatnie, w wykonaniu Andrzeja Dzielskiego, można zobaczyć do dziś w soboty. Pan Dzielski to gwiazda Feniksa lat. 70 i 80. Dla osoby w moim wieku to takie przeżycie z kategorii: nie wiem, o co chodzi, ale dlatego podoba mi się jeszcze bardziej.
[MAMA MAŁGOSIA]: Twój ojciec zabrał mnie tam dopiero kilka lat temu. A i tak było jeszcze czuć PRL. Nie to, co dziś. Najbardziej mi się podoba to, że muzyka dancingowa przemieszana jest z klubową. Bo na imprezie najważniejsza jest muzyka. Mogłabym chodzić co tydzień. Zrobisz drugi odcinek?
Reklama
Klub jakiś czas temu przejęli pracownicy. Trzy lata temu zainwestowali, postawili na marketing. Feniks przeszedł gruntowny remont, ale wiele elementów pozostało nieruszonych. Lampy, sufit, bar pamiętają lata 30. Takiego wystroju nie ma chyba nigdzie w Krakowie. Jeśli doceniacie piękno i artyzm kiczu, tutaj go znajdziecie.
Coco Jambo to pewniak
[OPERATORKA MARTYNA]: Weszłam i pomyślałam: jak super, że w Krakowie, jest miejsce z taką muzyką, na dodatek na żywo. Nie „rąbanka”, przy której nie potrafię się bawić. Urzekło mnie, że na parkiecie tak samo świrowali ludzie po 70-tce, jak i 20-latkowie. Dwa tygodnie później zrobiłam tam urodziny. Nie schodziłam z parkietu.
Zespół gra na żywo w piątki i soboty. Za mikrofonem stoi niezawodna pani Basia. Za konsolą od lat pan Andrzej. Często kończy imprezę o 7 rano, bo jak mówi, wybawiony gość to DJ-ski obowiązek. Taktykę ma taką: zagrać kilka utworów, zobaczyć jak ludzie się bawią, poczuć klimat wieczoru (bo każdy jest trochę inny) - wtedy wiadomo, co i w którym momencie puszczać. Choć są piosenki pewniaki. Na czele „Coco Jambo”. Z polskich zawsze ktoś zamawia „Autobiografię”. Ostatnio króluje Alvaro Soler.
[DJ ANDRZEJ]: Z parkietu można wiele odczytać. Na przykład to, że kiedyś ludzie nie byli tak obciążeni troskami życia codziennego. Mieli więcej luzu. Przy mojej konsoli mieści się każdy rocznik. I każda dedykacja wiąże się z czymś miłym. Jeszcze nie słyszałem, żeby rozwodnik zamówił piosenkę dla byłej żony.
Reklama
Kolejka do Sukiennic
[OPERATOR ZYGI]: Gdy byłem tu pierwszy raz, występował jeszcze Pietrzak. Uwielbiam tak gdzieś siąść w Krakowie i przenieść się w czasie. Feniks to właśnie taki wehikuł czasu. Przekraczasz próg i masz inny wymiar. A z drugiej strony zaskoczyło mnie, że była tam masa młodych ludzi. Spodziewałem się klientów wyłącznie +50.
[KELNER JACEK]: Nie jest sztuką upić gościa. To może zrobić każda dyskoteka. Ja wychodzę z założenia, że gość to moja odpowiedzialność. A goście się zmienili. Mamy dużo imprez firmowych.
Stali klienci z dawnych lat znikają, bo na przykład przychodzili parami. Gdy jedno zmarło, drugie nie szuka już nowej miłości.
Feniks był gospodarzem otrzęsin studenckich organizacji All in UJ. Kolejka sięgała do Sukiennic. Wielu studentów zadbało o stylizację z dawnych lat – sukienka babci, krawat dziadka. Na klubowej mapie miasta lokal naprawdę nietypowy: trzeba mieć zarezerwowany stolik, nie obchodzi się Halloween, w święta jest zamknięte. Podawane są tylko staropolskie dania, kucharki pamiętają dawne smaki. Największą robotę robią kelnerzy. Stara, dobra szkoła. Czasem ich boli, że niedoceniana.
[STAŁY KLIENT, 70 LAT]: Remont był, muzyka nowa, ale dla mnie to ten sam Feniks. Tylko twarze się zmieniły. Czy mi ich brakuje? Raczej cieszę się, że obok bawi się młode pokolenie. Boli mnie tylko to, że mężczyzna nie traktuje już kobiety tak, jak dawniej.
Ekskluzywne miejsce
[20-LATEK NA IMPREZIE FIRMOWEJ]: Mam dość klubów. Tu jest kultura, klimat, przemieszanie pokoleń. Czuję się jak jakiś mafioso z dawnych lat.
Reklama
Dawniej to było najbardziej ekskluzywne miejsce do zabawy w mieście. Pierwszy krakowski lokal z klimatyzacją. W czasie wojny bawili się tu SS-mani. W czasach PRL-u wpadało tu dużo mundurowych, bo na rogu ulic znajdowała się budka milicyjna. Załatwiało się tu interesy. W piątki i soboty, żeby dostać się na imprezę, trzeba było mieć pieniądze albo znajomości. Najważniejszą osobą był szatniarz. Do niego należała decyzja, kto wejdzie na dyskotekę i jakie miejsce zajmie.
[OPERATORKA IWONA]: Wychodziłam i pomyślałam sobie, że moi rodzice powinni byli urodzić się w Krakowie.
Historia Feniksa
Zbudowany został w miejscu trzech, zburzonych w 1914 r. średniowiecznych kamienic: Tryblowskiej i Fridrichszmalcowskiej i domu Ważyńskich (od strony ul. św. Jana). Wiedeńskie Towarzystwo Ubezpieczeniowe „Feniks” w 1928 r. zwróciło się do architekta Adolfa Szyszko-Bohusza z propozycją zaprojektowania i wybudowania nowej kamienicy. Powstała latach 1928–1932 awangardowa i supernowoczesna bryła nowego budynku, w stylu art déco, wzbudziła kontrowersje i ostre protesty środowiska konserwatorskiego. Zostały one przerwane w wyniku osobistej interwencji zaprzyjaźnionego z Szyszko-Bohuszem prezydenta Ignacego Mościckiego. Krakowianie ze względu na stylizowaną (dziś nieistniejącą) attykę nazywali kamienicę „Domem pod Kominami”.Na rogu kamienicy znajduje się jej godło – aluminiowa rzeźba kobiety (Higieja). Jest to pierwszy w Krakowie budynek, gdzie eleganckie mieszkania zostały wyposażone w klimatyzację. W latach II wojny światowej kamienicę przebudowali Niemcy (według projektu Georga Stahla) i zlikwidowali attykę
Reklama
W podobnym okresie powstał potężny gmach tzw. drugiego Feniksa przy ulicy Basztowej.