Jadę sobie samochodem po Krakowie. Jadę! Nie jadę, stoję! Z tej okazji czytam sobie wszystko, co jest do przeczytania. Przede mną żółta tablica. Na niej komunikat mówiący o tym, że 10-tego maja będzie zamknięty most Grunwaldzki. Swoją drogą nazywa się „ grunwaldzki" – chyba chodzi o nasze zwycięstwo w 1410 roku pod Grunwaldem nad Krzyżakami. Jak mi uprzytomnił pewien mężczyzna - król Jagiełło nie „ dorżnął" Krzyżaków po bitwie i miał potem z nimi problem Aż praktycznie do wyników ostatniej wojny, kiedy to dzięki Królewcowi nadal graniczymy z Rosją.
Reklama
Obok stoi słup ogłoszeniowy. Na nim różne plakaty. Cały słup jest zdominowany przez plakaty kandydata na urząd prezydencki Rafała Trzaskowskiego. Na nim hasło „Cała Polska naprzód". Polska, co by nie mówić, nasza ojczyzna. Patrzę na ten słup a obok zdjęcie Mai i Andrzeja Sikorowskich. Zdjęcie tej samej wielkości co zdjęcie Rafała Trzaskowskiego. A pod zdjęciem napis „nasze dwie ojczyzny".
Co może sobie pomyśleć przypadkowy przejeżdżający kierowca? Załóżmy, że nie zna Mai ani Andrzeja Sikorowskich. To co ma sobie pomyśleć? Obok zdjęcia kandydata do najwyższego urzędu w naszym kraju zdjęcie podpisane „nasze dwie ojczyzny". Czy to oznacza, że gdyby coś nie wyszło z wyborami (chodzi mi o to, że wygrałby nie popierany przez nas kandydat tylko ten drugi) mamy jeszcze szansę na zmianę?
Skoro na plakacie obok jest napisane „nasze dwie ojczyzny” to może oznaczać, że możemy coś poprawić w wyborze prezydenta. Że w tej drugiej ojczyźnie (nie zastanawiając się gdzie ona leży – grunt, że jest) wybory się jeszcze nie odbyły. I że może wygrać popierany przez nas kandydat. Niestety. Akurat z bohaterami plakatu państwa Sikorowskich jestem zaprzyjaźniony. I postaram się wytłumaczyć treść zawołania „ nasze dwie ojczyzny".
Otóż Maja Sikorowska jest owocem związku matki Greczynki (zwaną w naszym towarzystwie Franką – żeby nie trzeba było zapamiętywać jej greckiego imienia) i ojca Andrzeja. Czyli określenie „ nasze dwie ojczyzny" odnosi się właściwie do Mai. Może mylić występujący na plakacie Andrzej. Ten bowiem ma jedną ojczyznę. No, ale co by nie powiedzieć, jest bardziej znany od swojej córki.
Gdyby na plakacie była uwidoczniona tylko Maja z podpisem, o którym mowa mógłby nie przyciągnąć sporej publiczności na koncert. A podparty zdjęciem Andrzeja może. I tu dochodzimy do istoty słupa ogłoszeniowego. I Rafałowi Trzaskowskiemu i Mai z Andrzeja Sikorowskim chodzi o to samo. O frekwencję. Czego nam wszystkim życzę.