Klub Prawa i Sprawiedliwości w małopolskim sejmiku przechodzi poważny kryzys, ale składanie PiS - u do grobu jest przedwczesne - mówi portalowi Life in Kraków prof. Janusz A. Majcherek, socjolog i publicysta. I dodaje, że jest też za wcześnie, aby twierdzić, że PiS wszedł w nieodwracalny kryzys i znalazł się na równi pochyłej.
Reklama
Prawo i Sprawiedliwość ma większość w małopolskim sejmiku, ale od trzech miesięcy nie jest w stanie wybrać marszałka. Przeprowadzono już aż pięć głosowań, bo część radnych PiS - u nie chce poprzeć Łukasza Kmity, wskazanego przez samego Jarosława Kaczyńskiego. A to nie koniec, bo od wtorku jest już dwóch pisowskich kandydatów na stanowisko marszałka. Kolejne głosowanie jutro. Co w pańskiej ocenie ta sytuacja mówi nam o PiS - ie?
Proponuję, żeby na kryzys, który od dłuższego już czasu trwa w małopolskim sejmiku, popatrzeć jak na przypadek szczególnie spektakularny i głośny, ale będący jednak przykładem procesów, które zachodzą w wielu miejscach w Polsce i są odzwierciedleniem rozbieżności między układem sił i interesów w samorządach lokalnych, a tym, który kształtuje politykę ogólnopolską.
Jest to więc normalna lokalna polityczna rozgrywka?
W wielu samorządach w Polsce dochodzi do zaskakujących przejść z klubu do klubu lub do zawierania bardzo zaskakujących sojuszy i koalicji, bo układy i grupy interesów w samorządach lokalnych mają swoją specyfikę. Przypomnę głośny, choć nieco już przebrzmiały przykład z województwa podlaskiego, gdzie dwoje sejmikowych radnych PiS przeszło na stronę Koalicji 15 Października, która dzięki temu uzyskała władzę w sejmiku.
Przykład Małopolski jest o tyle bulwersujący, że zaangażowały się tutaj najwyższe partyjne władze, włącznie z prezesem Kaczyńskim oraz dlatego, że podejmowane przez niego działania są tak stanowcze i radykalne. Odzwierciedlają autokratyczny styl zarządzania partią, który zderzył się z tutejszymi, lokalnymi strukturami i natrafił na opór. Jarosław Kaczyński rządzi partią w sposób wymagający całkowitego posłuszeństwa, tymczasem w lokalnych, małopolskich strukturach radni mają swoje własne interesy i odmienne preferencje.
Wydawałoby się, że oczywistym rozwiązaniem byłoby znalezienie kompromisowego kandydata, czyli takiej osoby w klubie PiS lub poza nim - bo przecież marszałkiem nie musi być radny - na którą mogliby się zgodzić radni ze skłóconych, zantagonizowanych frakcji.
Tymczasem Jarosław Kaczyński uparł się w sposób całkowicie autokratyczny, że jego kandydat musi przejść i koniec, i nie ma dyskusji. Ale natrafił na opór, stąd kryzys i niepewna przyszłość władzy PiS w Małopolsce oraz osłabienie wizerunku PiS - u w skali ogólnopolskiej, bo sejmik małopolski znalazł się teraz w centrum uwagi opinii publicznej w całej Polsce. Sytuacja w małopolskim sejmiku jest tak zdumiewająca, tak bulwersująca, że wręcz prosi się o jakieś spiskowe teorie, o jakieś spekulacje, dotyczące ukrytego tła, ukrytych motywów.
Z reguły bywało tak, że Jarosław Kaczyński się na coś upierał i jego rozkazy - gdy o autorytaryzmie mowa - były wypełniane. Czy tutaj może być inaczej, czy buntownicy pójdą dalej swoją drogą, czy też ich opór zostanie przełamany?
Konflikt się zaostrza i kompromis staje się coraz trudniejszy. Im więcej pada ostrych oskarżeń, im więcej decyzji o wykluczeniu, o ukaraniu, im więcej słów potępienia, wypowiadanych przez funkcjonariuszy PiS - u, słów o zdradzie, o przyspawaniu do stołków, itd., tym trudniej wyobrazić sobie złagodzenie antagonizmów i wybrnięcie przez PiS z tej sytuacji obronną ręką.
Zresztą, gdyby nawet udało się w jakiś na razie niewyobrażalny sposób obsadzić zarząd województwa, a przede wszystkim fotel marszałka przez PiS, to jak przez całą kadencję będzie funkcjonował tak zantagonizowany, tak skłócony, tak podzielony klub? Straty PiS - u są więc już w Małopolsce dotkliwe i nieodwracalne, a w skali ogólnopolskiej PiS sporo stracił wizerunkowo.
Reklama
Tak, bo tak jak Pan powiedział, sprawa stała się znana opinii publicznej w całej Polsce. Przez pewien czas była to informacja z lokalnych stron gazet, a teraz zauważyły ją także media ogólnopolskie.
W mniejszych gminach konflikty i rozgrywki po ostatnich wyborach samorządowych także miały miejsce, tyle tylko, że nie były tak głośne. Najbardziej spektakularne przykłady, czyli na Podlasiu i w Małopolsce, dotyczą najwyższego szczebla samorządu, czyli właśnie sejmiku. Trzeba brać pod uwagę, że do przetasowań i zmian układu sił dochodzi w różnych samorządach w Polsce, ale w sposób niekoniecznie oznaczający, że kluby związane z PiS lub ze Zjednoczoną Prawicą słabną na rzecz klubów, które mają reprezentacje w koalicji aktualnie rządzącej Polską.
Na przykład - to informacja sprzed kilku dni - w Inowrocławiu, a więc w mieście, którego prezydentem był obecny senator Ryszard Brejza, w “mieście Brejzów”, dwoje radnych Koalicji Obywatelskiej przeszło na stronę nowo wybranego i pochodzącego spoza KO prezydenta miasta, przypieczętowując w ten sposób układ z PiS - em. Różne, bardzo różne są lokalne przetasowania, bo wynikają z bardzo specyficznych, lokalnych uwarunkowań, nie tylko z animozji osobistych, nie tylko z personalnych powiązań czy antagonizmów.
Często są to - dobrze rozumiane - interesy miasta, interesy dzielnic czy grup mieszkańców, które powodują, że dochodzi do przetasowań. Trzeba też widzieć i taki aspekt, że w wielu samorządach radni skłonni są przechodzić na stronę tych ugrupowań, klubów i sił, które mają przełożenie na władzę w Polsce, w Warszawie, w Sejmie i w rządzie.
Najsłynniejszego takiego przejścia dokonał swego czasu niechlubnie Wojciech Kałuża?
Przejście Kałuży było dokonane na stronę klubu, który miał swoje przedstawicielstwo w ówcześnie rządzącej Polską Zjednoczonej Prawicy. Teraz sytuacja jest odwrotna, władzę w Polsce sprawuje Koalicja 15 Października, nie jest więc niczym zaskakującym czy dziwnym, że niektórzy radni różnych szczebli samorządu skłonni są wesprzeć kluby powiązane z warszawską władzą, bo dzięki temu mają nadzieję na uzyskanie profitów i dodatkowych wpływów, pozwalających lokalnemu samorządowi na ambitniejsze przedsięwzięcia.
Niektórzy samorządowcy tym bardziej mogą sobie to tak wyobrażać, bo byli przez dwie kadencje korumpowani osławionymi, tekturowymi czekami, przywożonymi z Warszawy. Samorządy, które popierały rządzącą Zjednoczoną Prawicę i zgodnie z nią współpracowały, były za to nagradzane, więc niektórzy radni być może spodziewają się, że to nadal będzie tak działało, czyli, że popierając kluby reprezentujące Koalicję 15 Października, będą mogli zaskarbić lokalnemu samorządowi życzliwość władzy warszawskiej, która będzie przyjeżdżać i rozdawać tekturowe czeki, tak jak poprzedni rząd. To jest jednak kalkulacja zawodna, bo praktyka wspierania tekturowymi czekami samorządów życzliwych władzy państwowej zostanie poniechana.
Gazeta Wyborcza w Krakowie pisze, że to, co dzieje się w małopolskim sejmiku, to “potężny kryzys PiS - u”. To trafna diagnoza?
W Małopolsce mamy do czynienia z pewnymi personalnymi i osobistymi konfliktami oraz z animozjami. Wydaje się, że upór prezesa Kaczyńskiego wynika z tego, że po prostu obiecał Łukaszowi Kmicie stanowisko marszałka w zamian za jego zgodę na kandydowanie w wyborach na prezydenta Krakowa, i że złożył pewne obietnice z których chce się wywiązać, a one są sprzeczne z oczekiwaniami części działaczy i radnych klubu PiS.
Czyli patrząc na tę sytuację w ten sposób, jak na mimo wszystko jednak typową grę polityczną, należałoby za przedwczesne uznać również stwierdzenie europosła KO, Marcina Kierwińskiego, który na Facebooku przypomina, że 15.10 był początkiem końca Kaczyńskiego i że sytuacja w małopolskim sejmiku to potwierdza.
Raczej tak, zwłaszcza, że wybory do Europarlamentu pokazały wciąż stabilne poparcie dla PiS - u. Fakt - przy znacznie niższej frekwencji, przy całej specyfice ordynacji - ale ponad 30 procent głosów, nawet jeśli to mniej, niż uzyskała Koalicja Obywatelska, jest jednak wciąż bardzo znaczącą siłą. I choć w wyborach samorządowych PiS utraciło wiele lokalnych samorządów, w tym wojewódzkich, choć są pewne objawy kryzysu, jaki PiS przeżywa, to nie jest to nic zaskakującego, bo to partia, która przegrała wybory, która musiała oddać władzę, a w przegranych ugrupowaniach rozpoczynają się rozliczenia, krytyka niezadowolonych działaczy, wezwania do zmiany strategii czy programu.
To jest normalne w każdej partii która przegrywa wybory, dlatego jest zdecydowanie za wcześnie, aby twierdzić, jakoby PiS wszedł w jakiś nieodwracalny kryzys i znalazł się na równi pochyłej. Rozmaite analizy socjologiczne i politologiczne pokazują, że ten typ formacji politycznej, jaką reprezentuje PiS, ma rozległą bazę społeczną i jej wyniki wyborcze nie są rezultatami doraźnych impulsów czy przypadkowego układu sił, lecz odzwierciedlają głębokie zakorzenienie pewnego typu mentalności i światopoglądu w polskim społeczeństwie.
Wciąż wygląda na to, że PiS długo jeszcze będzie miał wpływy, choć one nie będą już, przynajmniej w dającej się przewidzieć przyszłości, wystarczające, żeby powrócić do władzy, choć i to wcale nie jest wykluczone, gdyby po drugiej stronie, w Koalicji 15 Października, nastąpiły rozłamy, konflikty albo słabnięcie jej składowych. Wspomnę tylko o posłance Paulinie Matysiak, która być może z partii Razem w klubie Lewicy przejdzie do PiS - u. To może przykład szczególny, ale pokazujący możliwe trendy i procesy. Zarówno Lewica jak i Trzecia Droga przeżywają poważne problemy, więc daleko jeszcze do orzeczenia o nieodwracalnym zaniku PiS - u i o odejściu tej partii z polskiej polityki.
Reklama
W ocenie niektórych publicystów PiS może nawet za niecałe już 3 i pół roku bez większego problemu wrócić do władzy.
Tak, są pewne symptomy rozczarowania elektoratu Koalicji 15 Października. Czy one są uzasadnione czy nie, to już jest zupełnie inna sprawa, ważny jest nastrój społeczny, a ten, przynajmniej w części elektoratu rządzącej obecnie koalicji, jest nastrojem rozczarowania, poczucia niespełnienia w kwestii części obietnic, których realizacji ten elektorat wyczekuje. Wciąż jeszcze wiele może się w polskiej polityce wydarzyć i składanie PiS -u do grobu jest zupełnie nietrafne. Potrzebna jest raczej bardziej stanowcza, bardziej efektywna, i skuteczna polityka rządzącej koalicji, żeby PiS osłabić, zepchnąć na drugi plan, odsunąć od perspektywy powrotu do władzy.
Wracając do Małopolski - jeżeli do 9 lipca sejmik nie będzie miał marszałka, czeka nas ponowne głosowanie w wyborach do sejmiku.
To termin graniczny na powołanie władz wojewódzkich i jego przekroczenie oznacza rozpisanie nowych wyborów, jednak ja bym nie wykluczał jakichś trików czy sztuczek proceduralnych, z których PiS zresztą jest znany. Spodziewałbym się stosowania różnych zabiegów, które będą mogły zostać przedstawione jako zgodne z prawem, a jednocześnie pozwalające przedłużyć termin procedowania wyboru nowych władz województwa tak długo, jak długo da się to przeciągnąć.
Mimo tego wciąż nie jest wykluczone, że po pierwsze PiS utraci kolejne województwo, a po drugie - i to już jest akurat pewne - że pęknięcia, animozje i antagonizmy w klubie PiS - u pozostawią trwały ślad i że przyczynią się do osłabienia klubu PiS - u, a tym samym PiS - u jako partii w całym województwie.