Muszę o tym napisać. Pewien naukowiec z AGH, nawiasem mówiąc chemik, pozwolił sobie na żart. Otóż ogłosił on, że święty Jan Paweł II był miłośnikiem zapałek. Oczywiście nie palił. Przecież nikt chyba nie widział palącego papieża. Nie znaczy to bynajmniej, że nie kochał zapałek. Młodszych czytelników informuję, że zapałki to takie drewienka, zakończone chemicznym dodatkiem, które w założeniu miało się zapalać. Zapałki były sprzedawane w pudełkach.
Reklama:
Przypomniał mi się żart z dawnych czasów. Pewien obcokrajowiec kupił pudełko zapałek. Zapala jedną, nie pali się, drugą podobnie, dopiero ostatnia się zapaliła. Kupił kolejne pudełko. Zapalił pierwszą – zapaliła się. To resztę wyrzucił. Doszedł do wniosku, że trafił od razu na tę, która się zapaliła.
Wracam do mojej opowieści. Takie pudełko posiadało na swojej ściance rysunek nawiązujący często do jego zawartości. I te ilustracje zbierał, według profesora chemii z AGH, Jan Paweł II. Profesor z AGH ogłosił swoje odkrycie. Mało tego, powołał się na współodkrywcę. Tym współodkrywcą miał być (nieistniejący) badacz z Turkmenii - naukowiec Kapela Abdulayev Pilaka.
Po co to wszystko? Otóż za publikację tego typu można było otrzymać 100 punktów. Oczywiście o ile publikacja przeszła pomyślnie proces weryfikacyjny. Nikt nie odważył się podważyć informacji podanych przez profesora z AGH. Przecież dotyczyła świętego. Cytuję TVP Info: „Zgodnie z opublikowanym w lipcu 2023 r. komunikatem ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, za publikację we Wschodnim Roczniku Humanistycznym przysługiwało 100 punktów. Punkty za publikację są dla autorów ważne. Dają bowiem szansę na awans naukowy czy pozyskanie grantu”.
Reklama
I tu jeszcze dodatek: Szefem ministerstwa edukacji i nauki, jak zgodnie z prawdą przypomniała TVP, był minister Czarnek. Proszę zwrócić uwagę na nazwisko ministra. Czarnek. A papież ma jaki strój? Biały. Czyż to nie jest ładne?
No i to, że profesor z AGH umieścił papieża jako miłośnika zapałek. Nie sugerując, że papież palił.
Na zakończenie anegdota, mówiąca o tym, jakie stosunki panują w zakonach. A także o tym, jakie obowiązują podczas wizyty biskupa.
Było tak: biskup wizytuje zakon żeński. Woła swego sekretarza, by ten dowiedział się, gdzie jest męska toaleta. Przypominam – zakon żeński. Sekretarz pyta jakiejś siostry. Na co siostra: „a po co księdzu taka informacja?”
Reklama
„Biskup chce umyć ręce” odpowiada sekretarz.
Za chwilę przed biskupem ląduje miednica z wodą, mydło i ręcznik. Po roku biskup znów odwiedza ten klasztor. Natychmiast ląduje przed nim taki sam zestaw jak rok wcześniej.
„O!” mówi biskup „dziękuję bardzo, ale ja już umyłem ręce wcześniej, w lesie”.
Ku pokrzepieniu dodam, że tę anegdotę usłyszałem od księdza.
To przykład na to, jakie zależności obowiązują w świecie dla nas niedostępnym.
Cóż... Jak w wojsku.
Reklama