Pewien młody człowiek (40 lat) pokazał nam, jak działa Sztuczna Inteligencja. Ściągnął skądś aplikację, której można zadać do wykonania jakieś zadania. I ona to wykonuje. Siedzieliśmy sobie w restauracji i próbowaliśmy różnych zadań. To znaczy, nie my próbowaliśmy. Ona próbowała.
Reklama
I udawało się jej. Ponieważ niedawno byłem jurorem konkursu na piosenkę o Krakowie, wydałem jej takie polecenie: „Napisz piosenkę o Krakowie”. Napisała. Zdębiałem. Było w tym tekście wszystko. Dorożka, dzwon Zygmunt, Wawel i tak dalej i tak dalej. Mało tego, wydając jej polecenie, można modyfikować sposób wykonania. Dodawać: żartobliwie, mniej oficjalnie, prościej i tak dalej. I ona to wykonuje.
W USA trwa strajk scenarzystów poparty przez aktorów przeciw – no właśnie – przeciw sztucznej inteligencji. Nie wydaje mi się, by zakończył się powodzeniem. Podobnie było w przeszłości z protestami robotników przeciw maszynom zastępujących pracę tychże.
Kiedyś, po tym, jak wróciłem z USA, znajoma redaktorka (chyba „Echa Krakowa”) namówiła mnie, bym podał przepis na dobry żart. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o sztucznej inteligencji. Opowiedziałem dowcip o tym, że w Stanach jest maszyna, której zadaje się temat żartu i ona go produkuje. Dodałem, że teraz w Polsce tylko przerabiam te dowcipy, a właściwie adaptuję je do polskiej rzeczywistości.
Reklama
Nie przypuszczałem, że ktoś to weźmie na poważnie. Aż tu zadzwonili z Telewizji Kraków, że zapraszają mnie na wywiad. Okazało się, że pytaniem, na które redaktorka chce uzyskać odpowiedź, było to, jak adaptuję amerykańskie dowcipy do polskich warunków. Było to trzydzieści lat temu.
Czyżbym był prekursorem Sztucznej Inteligencji?
Aż boję się próbować zadawać SI wymyślanie żartów. Ustaliliśmy, że jeśli sztuczna inteligencja – która posiadła umiejętność naprawiania sama siebie – opanuje kino, uratuje się teatr. Tam będzie gwarancja, że występują żywi ludzie.
Dodam żart. Póki jeszcze mogę. Do sklepu przychodzi mężczyzna i mówi, że chce kupić pół arbuza. Na co sprzedawca idzie do kierownika i mówi: „panie kierowniku, przyszedł jakiś buc i chce kupić pół arbuza”. Kiedy kończył wypowiedź, zauważył kątem oka, że stoi za nim ten właśnie „buc”, natychmiast dodał „a panu sprzedamy drugie pół”.
Kierownik był zachwycony: „Panie, jest pan świetny. Gdzie się pan tego nauczył?”. „W Kanadzie” odparł sprzedawca. „I co tam jest w tej Kanadzie?” spytał kierownik. „Ot same kobiety lekkiego prowadzenia i hokeiści” odparł sprzedawca. Kierownik się oburzył „proszę pana, moja żona jest z Kanady!”. „Tak? A w jakiej drużynie grała?”.
Reklama
Póki jeszcze mogą Państwo czerpać z prawdziwej inteligencji.
Acha, jeszcze jedno. Rzecz dzieje się w Krakowie. Swoją drogą nazwa „Sztuczna Inteligencja” sugeruje, że mamy do czynienia z czymś nie w pełni doskonałym.
Czy naprawdę?