Jesteśmy narodem, który uwielbia wierzyć w cuda. Mało tego, odnoszę wrażenie, że cuda nam bardziej nam się podobają niż rzeczywistość. Co tu kryć, wydaje mi się, że jesteśmy narodem wybranym. Podobno Żydzi też mówią o sobie, że są narodem wybranym. A przecież nie może być dwóch narodów wybranych stąd niechęć części społeczeństwa do Żydów.
Opowiada się mnóstwo żartów na temat „cudownych” rzeczy. Ot, na przykład taka opowieść. Do znanego swego czasu uzdrowiciela przyjeżdża facet na wózku. Czyli niechodzący. Odbywa cały seans i wyjeżdża na tym samym wózku, na którym wjechał i nagle krzyczy: „Ha, nowe oponki!!!”.
Takich anegdot jest sporo. Pamiętam, kiedy w telewizji pokazywano Kaszpirowskiego. Ten wpatrując się w kamerę (czyli w naszym przypadku w nas), liczył : odin, dwa, tri i dolegliwości znikały.
Żydzi w odróżnieniu od nas opowiadają anegdoty, w których zwycięża racjonalizm. Ot choćby taka. Nad jezioro Genezaret grupa Żydów. I prosi przewoźnika: „Pan nas przewiezie tą Łodzią na drugi brzeg”. „Proszę bardzo – to będzie od każdego z panów po 150 dolarów”.
„Co ??? Po 150 dolarów? To skandal!” Na co spokojnie przewoźnik: „Panowie to jezioro, po którym chodził Chrystus”. Na co Żydzi: „Się nie dziwię, przy takich cenach łodzi!”
Wracam do cudów. Czytam bowiem w Gazecie Krakowskiej artykuł zatytułowany: „Dziesięć cudownych miejscowości w Polsce”. Czytam i troszkę się dziwię.
Oczekiwałoby się, by napisano o miejscowościach, w których doszło do cudów. Mało tego spodziewałbym się opisu tych cudów. Nic z tego. Jest, wśród innych, wymieniona miejscowość Wadowice. Jako cudowna! Dlaczego jest cudowna? Bo tam się urodził papież. Święty Jan Paweł II. Nie podano czy ta miejscowość było cudowna już przed narodzinami papieża, czy stała się w momencie, w którym papież został ogłoszony świętym.
Reklama
Pozostałe miejscowości to zazwyczaj takie, gdzie ktoś znalazł coś, co mu kazało, by w miejscu znaleziska powstał kościół lub klasztor. I powstał.
Tak było w Leżajsku (choć tam Matka Boska objawiła się pasterzowi – ten podzielił się tą informacją z zakonnikiem, który spowodował wybudowanie klasztoru), w Świętej Lipce czy na Świętym Krzyżu.
Czytających może rozczarować fakt, że nigdzie nie zostały opisane cuda. A przecież po to tam zaglądali!
Cuda się zdarzają, tylko my nie potrafimy ich odczytać. Matka Boska, która się ukazała w Warszawie na ulicy Nowolipki, zgromadziła tłumy wiernych. Dopóki nie zamalowano kopuły kościoła.
Zamalowano. I koniec cudów.
Ja tylko mogę dodać, że uważam za cud, że nam się udało dojechać do miejsca, w którym aktualnie się znajduję i skąd piszę ten felieton.