Od pierwszego lipca w Krakowie będzie obowiązywała częściowa prohibicja. Częściowa, bo tylko w nocy. Od 24 do (i tu ciekawostka) 5.30 rano. Radni przegłosowali. O ile godzinę 24 jestem w stanie zrozumieć, dziwi mnie ta 5.30. Czy to może chodzi o to, żeby ci, którzy chcą kupić „małpkę” przed rozpoczęciem pracy, mieli taką możliwość? Wczesną pracę zaczyna się od 6 rano. Mają więc pół godziny zapasu. Innego powodu nie potrafię sobie wyobrazić. Jeśli państwo mają na ten temat inne zdanie, proszę do mnie napisać.
Reklama
Przypomniał mi się żart z czasów PRL. Słyszałem go w wykonaniu Jaremy Stępowskiego. Było tak.
Do informacji usługowej dzwoni pan Jarema Stępowski i pyta: „przepraszam bardzo, chciałem się dowiedzieć, o której otwierają sklep monopolowy na rogu Hożej (Warszawa)”. Na co odpowiada pytana urzędniczka: „o 10 rano, proszę pana”. „I nie da się nic z tym zrobić?”, pyta pytający. „Nie, proszę pana”, urzędniczka wyłącza się. Mija godzina. Do tej samej urzędniczki dzwoni pan Jarema: „przepraszam bardzo, chciałem się dowiedzieć o jednej sprawie, dotyczącej pytania, o której otwierają sklep monopolowy na rogu Hożej”. „Czy to nie pan już dzwonił z tym pytaniem?”, „Ja”, „No więc powtarzam panu o 10 rano!” rzuca słuchawką.
Mija kolejna godzina. Telefon – pan Jarema. „Królowo złociutka, czy możesz mi udzielić odpowiedzi na mało skomplikowane pytanie: O której otwierają sklep monopolowy na rogu Hożej?”. Na co zdenerwowana urzędniczka: „Panie, mówiłam, o 10! I nie da się tego przyspieszyć! Panu zresztą, sądząc po głosie, chyba już wystarczy!”. Na co pytający: „Kiciu, ty mnie źle zrozumiałaś. Mnie zamknęli w tym cholernym sklepie”.
Dowcip pochodzi z okresu PRL. Stąd godzina otwarcia sklepu. Dziś brzmiałby inaczej. Sklep monopolowy otwierają o 5.30. Można powiedzieć, że w stosunku do komuny przyspieszyliśmy o 4,5 godziny. Jak na 34 lata to nie jest powalający wynik. Przypominam tym, którzy już wtedy żyli, że alkohol można było kupić w nocy wyłącznie na tzw. melinach. Melina to było miejsce podobno wspierane przez milicję. Chcieli, by były takie miejsca, gdzie gromadzili się ludzie, którzy potencjalnie łamali prawo. Nie wiem, czy to prawda.
Reklama
Kiedyś po Festiwalu Piosenki Studenckiej do świeżo oddanego mieszkania Marka Pacuły weszło dwóch mężczyzn ze Szczecina. Witani byli jak najlepsi przyjaciele, aż nagle Marek zapytał: „Skąd mieliście mój nowy adres?”, „Powiedzieli nam pod twoim starym adresem”, „Gdzie?”, „Wielopole 8”, „Ale przecież Wielopole 8 to była melina – krzyknął Marek”.
To by mogło wskazywać na potwierdzenie moich słów. Czyżby meliny miały wrócić?
Jak mówi mój przyjaciel ze Szwecji: „Kto wiedzieć?”.