Kampania społeczna #StopCatcalling ma uświadomić, że problem molestowania w przestrzeni publicznej istnieje. Mówienie do obcych kobiet w pieszczotliwy sposób albo robienie obleśnych żartów, to żadne komplementy. Są kraje, w których można za to słono zapłacić. Nawet do 3 tysięcy euro.
Reklama
Aktywistki ze Stowarzyszenia Polska 2050 uruchomiły w Krakowie kampanię „Nie mów do mnie kotku”. Uważają, że prawa i godność kobiet nie są w Polsce wystarczająco chronione. Nie czują się bezpieczne na ulicy, w autobusie, w szpitalu. Inicjatorki akcji sprzeciwiają się molestowaniu w przestrzeni publicznej. „Catcalling to nie komplement” - podkreśla Karolina Górnisiewicz ze Stowarzyszenia, która była gościem Life in Kraków.
Nie ma zgody na obleśne zaczepki
Gwizdnięcia, cmoknięcia, otarcia się o kogoś, zastawianie drogi, wulgarne komentarze, propozycje seksualne. Wszystko, co odnosi się do naszej seksualności, a nie jest przez nas akceptowane, to właśnie molestowaniem w przestrzeni publicznej.
ZOBACZ ROZMOWĘ:
Karolina Górnisiewicz opowiada własne historie, które ją spotkały w autobusie czy na ulicy. Bała się, co stanie się dalej, a nikt z osób, które były tego świadkami, nie reagował. Takich przykładów inne kobiety też podają mnóstwo. To spotyka dziewczęta od najmłodszych lat. Nasza rozmówczyni podkreśla, że to nie są zabawne sytuacje.
Reklama
„Nie wiemy, co się za chwilę stanie, co zrobi ten mężczyzna, który tak się do nas zwraca.”
Karolina Górnisiewicz apeluje, żeby nie dawać przyzwolenia na takie zachowania już młodym chłopcom. A dziewczęta od najmłodszych lat powinny reagować na te sytuacje, nie zgadzać się na nie i mówić wprost: „nie podoba mi się to”. Powinny zgłaszać takie zachowania nauczycielom i innym dorosłym.
Mężczyźni nie rozumieją, co w tym złego.
„Nie mów do mnie kotku” – temat tej kampanii jest przewrotny, zwraca uwagę gościni Life in Kraków.
„Zwrot „kotku” jest miły, ale dla bliskich sobie osób. Nie chcemy słyszeć od obcych osób „kotku”, „słoneczko”, „cukiereczku”. Nie czujemy się wtedy traktowane podmiotowo, tylko przedmiotowo.”
Wielu mężczyzn nie rozumie, co jest złego w takim pieszczotliwym zwrocie nawet do obcej kobiety. Uważają to za przejaw sympatii, a postulaty feministek są ich zdaniem przesadzone. Karolina Górnisiewicz mówi wprost:
„To jest spoufalanie się. Nie chcemy być traktowane jak obiekt seksualny, jak maskotki. Nie wyobrażam sobie podejść do mężczyzny, który np. coś sprzedaje w sklepie i powiedzieć do niego „Misiaczku, czy mógłbyś…?”. Nie chcemy być głupiutkimi kotkami, bo jesteśmy tak samo, a nawet czasem lepiej wykształcone, kompetentne, doświadczone w swoich zawodach i tym, co robimy, niż mężczyźni.”
Czy da się tego zabronić?
W niektórych krajach podjęto kroki prawne po to, aby zakazać molestowania w przestrzeni publicznej. We Francji w 2018 roku wprowadzono prawo, które pozwala przyznawać mandaty recydywistom, którzy molestują. Kwoty mogą sięgać trzech tysięcy euro.
Reklama
W Wielkiej Brytanii także już wkrótce zaczną obowiązywać przepisy, na podstawie których będzie można karać za catcolling.
Był happening, teraz konferencja
Drugim wydarzeniem, w ramach kampanii społecznej #StopCatcalling jest konferencja. Odbędzie się w najbliższą sobotę 25 lutego o godzinie 11.30 w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej w Krakowie, na ulicy Rajskiej 1, sala 245.
Będzie można wtedy dowiedzieć się więcej na temat molestowania w przestrzeni publicznej i w sieci oraz zabrać głos w dyskusji.
Zostaną tam przedstawione różne punkty widzenia, będą wypowiedzi kobiet o ich doświadczeniach catcallingu, prawnik opowie, jakie aspekty prawne chroniące kobiety obowiązują w Polsce i co zrobić, żeby prawo skutecznie chroniło ofiary oraz jakie są źródła występowania tego zjawiska.