Spędziłem tam dosłownie i w przenośni 10 lat. Oddałem tam kawał swojego serca. Kilka serc skradłem, kilka razy skradziono moje, czasem z sercem ginął i cały portfel, a były czasy, że i smartfon, bo żadna niunia takiego jeszcze nie miała.
Reklama
Nie będzie to długi felieton, bo nie ma takiej potrzeby. Kto zna Cocon, ten wie, że lepiej czasem było przemilczeć wieczór, i jak najszybciej zapomnieć o nocnych ekscesach. Wstyd nie pozwalał czasem wyjść z domu, ale ustępował zaraz po porannym „czym się strułeś, tym się lecz”. Zresztą mając na swoich barkach prawie 40 lat, nie byłem już częstym bywalcem nocnego klubu. Mogę więc wspominać mój okres: od 2006 do 2016.
Bawiłem tam całą działalność Teatru Nowego, która na Gazowej 21 w oparach wódki pitej wiadrami, płynęła 10 lat premierami, spektaklami i coconowymi bankietami. Poznałem tam najcudowniejszego człowieka świata, z którym nie raz, swoim garniturem, o świcie wycierałem podłogę. Poznałem tam człowieka, który kiedyś zainwestował w grupkę młodych ludzi, studentów PWST, i przyjął w swoje lochy. Poznałem tam człowieka, który oddał i wyremontował coconowe piwnice, a my z dumą nazywaliśmy je Teatrem. Poznałem człowieka, z którym czasem musiałem się spierać i awanturować, bo taką mam naturę choleryka.
Poznałem tam Janusza Marchwińskiego, byłego redaktora Polskiej Rozgłośni Radia Wolna Europa. Twórcę tego coconowego dzieła. Pierwszego mecenasa naszego Teatru. I tak trwała dziesięcioma laty nierozerwalna więź.
Cocon to legenda. Ludzka chciwość i głupota właścicielki budynku, zakończyła pewną epokę. Aż uwierzyć trudno, że w klubie, nie raz popremierowo bywali tam czołowi politycy, lokalni gospodarze naszego Miasta, którzy dopiero grubo po północy orientowali się, że jakieś dziwne to miejsce schadzek. Bez nazwisk, bo idą wybory.
W ostatni weekend być i płakać nie mogłem. Obowiązki służbowe. Żałuję, bo chętnie znów przysnąłbym na barze, z papierosem w zapijaczonej mordzie. Chętnie jeszcze raz obudziłbym się nad ranem, dziwiąc się, że świeci słońce i ludzie idą do kościoła.
Cocon uzmysłowił mi wiele rzeczy. Uzmysłowił mi, czym są związki i przyjaźnie, czym skończyć się może mieszanie czystej wódki z wiśniówką Maćka Nowaka. Uzmysłowił mi też ostatnio mój wiek, bo kiedy wszedłem w coconową paszczę i chciałem postawić drinka niezłej dziuni, ta zmierzyła mnie wzrokiem i rzuciła na odchodne „spierdalaj stary dziadu”. No więc, spierdalaj stary Coconie i odpoczywaj w spokoju. Janusz, dziękuję za wspólne 10 lat!