Słyszę właśnie przez otwarte okno ostatnie tchnienie tegorocznych "Wianków" 2022. Kilka koncertów w różnych miejscach miasta plus różnego rodzaju pomniejsze wydarzenia. Pierwsze po dwuletniej przerwie pandemicznej. Przypomniały mi się pierwsze „moje Wianki” i pierwsze zdjęcia wykonane na tej imprezie.
Reklama
To był rok 1977. Od siedmiu lat mieliśmy rządy Gierka i nieco więcej (pożyczonej) kasy. „Wianki” były wtedy przedstawieniem typu " światło-dźwięk”. Reżyserował Krzysztof Jasiński. Ludzie gromadzili się naprzeciwko Wawelu, a całe przedstawienie było związane z Zamkiem. Nawet sztuczne ognie puszczano spod wawelskiego wzgórza.
Przez całe dekady „Wianki”, przedstawienie kończące się sztucznymi ogniami”, nie zmieniały się.
Zmiany zaczęły się dopiero w pierwszej dekadzie XXI wieku. Pojawiły się gwiazdy. Marillion, Lenny Kravitz i inni występowali na ogromnych koncertach nad Wisłą. Gromadziło się tam wtedy ok. 100 tys. ludzi.
Reklama
Po okresie gigantomanii przyszedł czas na nową formułę. Kilka koncertów w mieście, na których występowali także rodzimi wykonawcy: Wodecki, Fisz Emade Tworzywo, Mela Koteluk, Taco Hemingway.
Koncerty kończyły się jednak jak zwykle: widowiskiem nad Wisłą z ogniami sztucznymi. Dzisiaj pozostały tylko koncerty. Niemniej dwie rzeczy były i są niezmienne na „Wiankach”: dobra zabawa i piękne kobiety w wiankach na głowie.