Diana Reiter to sztandarowa postać krakowskiej architektury, absolwentka renomowanej Politechniki Lwowskiej, pierwsza kobieta z dyplomem architekta w Krakowie. Została zamordowana w obozie KL Plaszow, przez lata była zapomniana. Teraz będzie miała tablicę pamiątkową na zaprojektowanej przez siebie kamienicy przy Pawlikowskiego 16. To jednak nie koniec, bo Diana dostanie też symboliczny zaułek swojego imienia. Tyle tylko, że choć odpowiednie miejsce łatwo znaleźć na końcu ulicy Pawlikowskiego, urzędnicy go nie dostrzegają i są przekonani, że nie istnieje. - Mam nadzieję, że doprowadzimy tę sprawę do szczęśliwego finału - mówi portalowi Life in Kraków Magdalena Gawęda, aktywistka i pomysłodawczyni upamiętnienia Diany Reiter.
Reklama:
Magdalena Gawęda zebrała ponad 200 podpisów pod internetową petycją, adresowaną do Komisji Kultury i Ochrony Zabytków Rady Miasta Krakowa. Wnioskowała o zgodę na zawieszenie tablicy pamiątkowej na ścianie kamienicy, zaprojektowanej przez Dianę Reiter i o nazwanie niewielkiego, końcowego fragmentu ulicy Pawlikowskiego jej imieniem.
Ta druga zmiana miała mieć tylko nieformalny, symboliczny charakter. - Przykładem, który mnie zainspirował, jest Zaułek Niewiernego Tomasza, stworzony z inicjatywy artystów, umieszczony na mapie, ale przecież nie powodujący żadnych formalnych konsekwencji - mówi inicjatorka upamiętnienia Diany, aktywistka, znawczyni historii Krakowa i historii sztuki, miłośniczka modernizmu.
Magdalena Gawęda zdobyła dla swojego pomysłu poparcie wielu osób i instytucji, cieszących się dużym autorytetem, m.in.: Gminy Żydowskiej, Stowarzyszenia Związek Krakowian w Izraelu, tworzonego przez czterdziestolatków, którzy mają wspólne krakowskie korzenie, JCC, Muzeum Galicja, Muzeum KL Plaszow i Fundacji Architektury, która stworzyła Szlak Modernizmu w Krakowie. Inicjatywę poparli też krakowscy przewodnicy, wśród nich Barbara Zbroja, wybitna znawczyni historii architektury modernistycznej i tworzonej przez żydowskich architektów oraz autorka książki, poświęconej tej tematyce.
- I z takim wspaniałym plikiem dokumentów udałam się do Rady Dzielnicy I, która to Rada, mimo deklarowanego zachwytu i poparcia moich działań, nie była rychliwa, delikatnie mówiąc. A ja od początku chciałam przeprowadzić tę akcję przez Radę Miasta Krakowa, bo uważałam, że Diana Reiter zasługuje, żeby odbyło się to formalnie i elegancko, żeby RMK się nad tym pochyliła, żeby pochyliła się Rada Dzielnicy i żeby była to obywatelska inicjatywa z miejskim poparciem. I początkowo zapowiadało się, że tak właśnie będzie. - Wydawało się, że wszyscy na to czekali i że zależy im, żeby Diana nie została zapomniana.
Reklama
Diana Reiter to sztandarowa postać krakowskiej architektury, absolwentka renomowanej Politechniki Lwowskiej, pierwsza kobieta z dyplomem architekta w Krakowie. Magdalena Gawęda trafiła na jej historię wiele lat temu, dzięki filmowi “Lista Schindlera”.
- Jest w nim wiele symbolicznych, mocnych scen, które na długo zapadają w pamięć widzów, jak kadry z dziewczynką w czerwonym płaszczyku. Dla mnie taką mocną, poruszającą sceną, którą doskonale zapamiętałam, jest scena z Dianą Reiter. Wtedy oczywiście nie miałam pojęcia, kim była Diana. Magdalena dla własnej satysfakcji zrobiła kurs przewodnika po Krakowie i - jak mówi - dorosła do modernizmu. - Tak jak się dorasta do jazzu, tak samo się dorasta do modernizmu. Gdy zaczęłam interesować się architekturą modernistyczną, trafiłam na kamienicę przy ul. Pawlikowskiego 16 i byłam dumna, że wiem, że zaprojektowała ją TA Diana Reiter, że ją znalazłam, że ją znam.
- Odkrywałam jej historię także później, eksplorując Kraków, zajmując się jego historią i fascynując modernizmem, i pamiętam, że byłam bardzo poruszona. Przez długi czas modernizm był trochę zapomniany, trochę pogardzany, a moda na niego trwa dopiero od jakichś 10 lat. Teraz stał się - że tak powiem - hipstersko modny. Wcześniej ludzie nie bardzo interesowali się taką architekturą. Niedługo po tym, gdy zaczęłam poznawać historię Reiter, zaczęły się w Krakowie feministyczne działania, głośne zrobiły się herstorie, odkrywanie kobiecych historii. Potem powstał Szlak Modernizmu i to wszystko zaczęło się łączyć, bo Diana Reiter była architektką modernistyczną. Wtedy zadałam sobie pytanie - dlaczego po Dianie nie ma żadnego śladu oprócz jednej kamienicy, o której wiedzą nieliczni? A ona nie ma nawet swojego grobu, bo zginęła w KL Płaszów.
Reklama
Zaułkiem Diany Reiter, na wzór Zaułka Niewiernego Tomasza przy ulicy św. Tomasza miałby zostać końcowy fragment ulicy Pawlikowskiego. Początkowo Magdalena Gawęda myślała o skwerze lub skwerku, ale Rada Dzielnicy I poprzedniej kadencji zdecydowała, że na jej terenie nie będą już powstawać kolejne skwery.
Chodziło najpewniej o uchronienie Plant przed szatkowaniem ich zabytkowej przestrzeni, ale do podjęcia uchwały mógł się też przyczynić fakt, że mieszkańcy złożyli sporo wniosków o nazywanie nowych skwerów, w tym o dwie nazwy, które - jak ocenia Magdalena Gawęda - mogły być dla urzędników kontrowersyjne, czyli Skwer Praw Kobiet i Skwer Ukrainy. Obie wzbudziły wiele emocji, wywołały wiele głosów za i przeciw, i wiele polemik. - I chyba Rada Dzielnicy I, lekko zmęczona tymi emocjami, wystosowała uchwałę o zakazie nazywania nowych skwerów, wykonała gest, który można uznać za trochę obronny, a trochę samobójczy, bo wystarczyło może zredagować uchwałę dotyczącą tylko Plant, a nie zakazywać nazywania nowych skwerów w całym Starym Mieście.
Dlatego Magdalena Gawęda uprzedziła ruch rady i zaproponowała “zaułek” zamiast “skweru”. - Rada Dzielnicy I nieco wymijająco odpowiedziała, że musi rozstrzygnąć, czy nie dojdzie do precedensu w uchwale o skwerach i zasięgnąć opinii miejskiego Wydziału Geodezji. Byłam trochę zaskoczona, że Wydział Geodezji musi się wypowiedzieć, bo zaułek miał być symboliczną nazwą, żeby ludzie mieszkający tam nie musieli zmieniać adresów. Zresztą skwer też nie powoduje zmian adresowych.
Pomysłodawczyni upamiętnienia Diany Reiter długo czekała na odpowiedź Rady Dzielnicy I skonsultowaną z Wydziałem Geodezji. “Wprosiła się”, jak mówi, na posiedzenie Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska, uzyskała też dla swojej inicjatywy poparcie Małgorzaty Jantos, radnej Krakowa. A ponieważ odpowiedź z Wydziału Geodezji wciąż nie nadchodziła do Rady Dzielnicy, Magdalena Gawęda sama zwróciła się do urzędników z pytaniem, czy końcowy fragment ulicy Pawlikowskiego może dostać nazwę “Zaułek Diany Reiter”.
I tu zrobiło się nieco surrealistycznie, bo pracownicy Wydziału Geodezji zgodnie z prawdą odpowiedzieli, że zaułek jest nazwą symboliczną, a… oni nie zajmują się nazwami symbolicznymi. A poza tym możliwości utworzenia skweru czy placu nie widzą. - Ponieważ - jak to ładnie napisali - ulica Pawlikowskiego składa się z chodnika oraz pasa ruchu i nie ma tam możliwości wydzielenia przestrzeni, którą można by nazwać skwerem. Oczywiście podpierałam się przepisami, paragrafami, ustawami, ale odpowiedź była jedna - że urzędnicy nie widzą na tej ulicy miejsca na zaułek. A to po prostu oznacza, że nie popatrzyli nawet na mapę! Przecież ulica Pawlikowskiego kończy się ślepym zaułkiem! I wtedy już wiedziałam, że drogi służbowe i formalne mnie zawiodły. Wracam więc do działania oddolnego - mówi Magdalena Gawęda.
Reklama
Co to oznacza? Do umieszczenia tablicy pamiątkowej na ścianie budynku wystarczy zgoda właściciela kamienicy, czyli w tym przypadku rady mieszkańców. Rada się zgodziła, trwają prace nad projektem tablicy, który - jak każdy inny na terenie Dzielnicy I - musi zatwierdzić plastyczka miejska. I tyle formalności. - Tak można było zrobić od samego początku, ale - jak powiedziałam - zaczynając całą tę sprawę, uznałam, że byłoby elegancko, jeżeli miasto miałoby w tym choćby symboliczny prawny czy finansowy udział, no ale nie będzie miało.
A co z Zaułkiem Diany Reiter? - Zaułek jest sprawą otwartą. Jak powiedziałam, drogi formalne zawiodły, będzie więc oddolnie i może lekko anarchistycznie - uśmiecha się Magdalena Gawęda. - Więcej teraz nie zdradzę, powiem tylko, że pójdziemy śladami twórców Zaułka Niewiernego Tomasza.
Dwa lata temu na ścianie kamienicy przy ul. Pawlikowskiego 7 zawisła tablica pamiątkowa, poświęcona poecie Adamowi Zagajewskiemu, który mieszkał pod tym adresem od 2002 do 2021 roku. Tablicę ufundowali mieszkańcy kamienicy. - Zastanawiam, czy nie będzie jakiegoś konfliktu, gdy już stworzymy Zaułek Diany Reiter, czy pomysłodawcy upamiętnienia Adama Zagajewskiego nie pożałują, że wcześniej nie nazwali tego zaułka na cześć Adama Zagajewskiego, ale może nie będzie żadnych animozji. Mam pomysł, żeby zorganizować piknik i happening “Pawlikowski wita Reiter”, zobaczymy, co z tego wyniknie.
Historia “prawdziwej” Diany różni się nieco od dziejów filmowej postaci, podkreśla Magdalena, która dokładnie zbadała te różnice. - Diana, przedstawiając się esesmanowi w filmie mówi, że jest architektką, która studiowała w Mediolanie, a przecież kształciła się we Lwowie! To bardzo ciekawe, bo nie wierzę, że Amerykanie nie zrobili dokładnego researchu. Myślę, że Lwów nie istnieje w ich świadomości i żeby podkreślić, jak świetnie wykształcona była Diana, dopisano jej ten Mediolan, a Lwów został uznany za nieznaczące miasto, Politechnika Lwowska za nieznaczącą uczelnię, a przecież ta uczelnia wykształciła masę znakomitych architektów! Dlatego wspomniany przy tej okazji Mediolan jest bardzo zabawny.
Kolejna kwestia dotyczy śmierci Diany. Niemcy wyznaczyli osoby, które zawodowo zajmowały się budowaniem i projektowaniem, żeby stawiały baraki w obozie. Diana współpracowała z innymi architektami i projektantami, i według relacji naocznych świadków, została zakatowana po zawaleniu się ściany baraku, bo zrzucono na nią winę.
- Natomiast w filmie jej postawa jest bardziej bohaterska. Przychodzi sama, pewna siebie i - bazując na swoim doświadczeniu - zgłasza usterkę, twierdzi, że jeżeli barak nie zostanie poprawiony, to się zawali. Oczywiście esesmani śmieją się z niej i pytają - kim ty w ogóle jesteś, że mówisz takie rzeczy? Diana się przedstawia, że jest architektką, że studiowała w Mediolanie i oczywiście nadal wzbudza śmiech, ale mimo tego obstaje przy swoim, że jeżeli poprawki nie zostaną zrobione, to budynek się zawali.
Reklama
Zostaje zastrzelona, ale po jej śmierci esesman zleca poprawki w konstrukcji baraku według jej wskazówek. Mamy tu więc trochę przeinaczony obraz, choć on pewnie pokazuje prawdziwy wizerunek Diany, bo myślę, że ona miała dużo wewnętrznej siły i pewności siebie. Musiała, bo bycie kobietą i bycie Żydówką w ówczesnym państwie polskim nie było łatwe, na pewno było jej trudno, mimo tego, że pochodziła z bardzo postępowej i bogatej rodziny z Drohobycza, jej siostra była prawniczką, rodzice byli przedsiębiorcami i dbali o edukację dzieci. Miała poczucie własnej wartości i wielką odwagę, po ukończeniu Politechniki Lwowskiej przyjechała do Krakowa, dostała się do Dyrekcji Robót Publicznych i być może ta filmowa scena ze zgłoszeniem esesmanom usterek miała pokazać jej charakter.
Projekt tablicy biograficznej Diany Reiter przygotuje Simeon Genew, artysta plastyk, zajmujący się komiksem, który, tak się złożyło, mieszka przy ul. Pawlikowskiego 16. Potem ruszy społeczna zbiórka na sfinansowanie przedsięwzięcia.-Ciekawe jest też to, że w kamienicy Diany Reiter mieszkają architekci, bardzo świadomi tego miejsca, jego historii i zabytkowej substancji. Oni i pozostali lokatorzy również zabierali się do upamiętnienia Diany, chcieli to zrobić. Teraz to się już pewnie potoczy własnym rytmem, zobaczymy, kiedy powstanie projekt, jak szybko plastyczka miejska się do tego odniesie i co będzie dalej. Może uda się wykonać tablicę do jesieni, na urodziny Diany? Tyle tylko, że jej urodziny wypadają w listopadzie i to nie jest dobra pora na piknik, ale to jest jeszcze do przemyślenia. Mam nadzieję, że doprowadzimy to do szczęśliwego finału.