Krztusiec, odra, gruźlica, polio. Czy polskie dzieci mogą się zarazić tymi chorobami od ukraińskich? W sieci można znaleźć głosy przestraszonych rodziców. Do tego informacje o przyjmowaniu do pediatrów i na szpitalne oddziały dzieci uchodźców poza kolejką. Nasz gość dementuje te informacje.
Reklama
Ponad 50% osób które przekroczyły granicę uciekając przed wojna do Polski, to dzieci. Na początku rosyjskiej inwazji, pacjentów z Ukrainy było w polskich szpitalach najwięcej. Uciekali w strasznych warunkach, a po długim oczekiwaniu na granicy mali uchodźcy trafiali odwodnieni, gorączkujący, w trakcie infekcji do szpitali.
Obecnie jest ich dużo mniej, niż przed dwoma miesiącami. Na oddziale, którym kieruje nasz gość - dr Lidia Stopyra, specjalistka chorób zakaźnych i pediatrii - jest ich obecnie kilkoro.
ZOBACZ ROZMOWĘ:
Dzieci, które uciekły z mami i babciami do Polski, trafiają do szpitali z bardziej zaawansowanymi stadiami choroby, niż znamy to u nas, bo nie udało im się dotrzeć do lekarza z powodu działań wojennych. Do tego kilka tygodni spędziły ukrywając się z rodziną w piwnicach. Czasem bez jedzenia i wody, w obecności zwłok, ze szczurami. A więc w stresie, który i u dorosłych osłabia odporność.
Program szczepień podobny jak u nas
Obawy rodziców, co do możliwości przeniesienia niektórych chorób przez dzieci ukraińskich uchodźców, wiążą się z opracowaniem, jakie pojawiło się na początku tego roku w Ukrainie. Wynika z niego, że w grupie 6-latków tylko nieco ponad 30% dzieci jest zaszczepionych zgodnie z programem szczepień.
To wzbudziło duży niepokój rodziców, bo ukraińskie dzieci zaczęły w krótkim czasie po tym raporcie, kiedy wybuchła wojna, trafiać do naszych przedszkoli i szkół. Ale doktor Lidia Stopyra uspokaja:
Reklama
„W praktyce my widzimy, że jednak więcej niż te trzydzieści kilka procent dzieci trafiających do nas jest zaszczepionych, choć tego opracowania nie można podważać. Jednak to, czy nasze dzieci się zarażą od chorego, niezaszczepionego dziecka, zależy od tego jak my tu w Polsce jesteśmy zaszczepieni. Jeśli przyjęliśmy wszystkie obowiązkowe szczepienia, to jesteśmy chronieni.”
Ostatnie dwa lata pandemii spowodowały, że i w Polsce jest trochę gorzej ze szczepieniami. Szczególnie, że nasiliły się ruchy antyszczepionkowe. Ale jest wiadomość uspokajająca dla rodziców – w Ukrainie jest podobny program szczepień, jak w Polsce, jedynie szczepienia przeciwko pneumokokom i rotawirusom nie są tam obowiązkowe.
A jeśli ktoś coś przyniesie…?
Jeżeli pojawi się w klasie czy szkole dziecko z odrą czy krztuścem, to dzieci zaszczepione nie zachorują, podkreśla nasz gość. Jednak może się zdarzyć, że jest w tej grupie dziecko, które ma, choć to rzadkość, przeciwwskazania do szczepienia przeciwko odrze. Dlatego powinniśmy dążyć do zaszczepienia wszystkich dzieci ukraińskich szczepionkami u nas obowiązkowymi.
„One mają prawo do szczepień od razu po przekroczeniu granicy. A jeśli miną trzy miesiące odkąd są u nas, to obejmuje je obowiązek szczepień.”
Reklama
Chorobą już zapomnianą, w związku z powszechnymi szczepieniami, która wzbudza ogromne obawy, jest polio. Jest ciężkim schorzeniem, wirusowym, neurologicznym, w czasie którego może dojść do porażeń, zapalenia mózgu. Doktor Lidia Stopyra przyznaje, że niedawno w Ukrainie zostały zaraportowane dwa przypadki tej choroby. Ale jeśli my i dzieci jesteśmy przeciwko polio zaszczepieni, to nic nam nie grozi. Nasz gość zaleca więc zweryfikowanie programu szczepień naszych dzieci.
Większość dzieci z Ukrainy nie ma żadnych dokumentów, bo uciekając przed wojną nikt nie myśli o zabraniu zaświadczenia o szczepieniu. Ale te dokumenty są dosyłane z Ukrainy.
„My potrafimy sobie poradzić również w sytuacji takiej, że zupełnie nie wiemy, czy ktoś był szczepiony czy nie. Trzeba się tylko zgłosić do lekarza, do szczepienia. Tu są określone zasady postępowania i to nie jest problem.”
Fake newsy krążą w sieci
W sieci krążą opowieści o tym, jak dzieci z Ukrainy mają zapewnione miejsce w szpitalach, kosztem polskich pacjentów albo że są przyjmowane poza kolejką. Nasz gość temu zaprzecza.
Reklama
„Liczba dzieci, która do nas dotarła z Ukrainy, stanowi jakiś powód do mobilizacji. Nagle pojawiło się dużo więcej pacjentów. Są wśród nich dzieci z chorobami onkologicznymi, rzadkimi. Ale to nic nowego. My, w pediatrii musimy się często mobilizować. Są okresy wzmożonej zachorowalności i trzeba stanąć na wysokości zadania. Udzielamy pomocy każdemu dziecku, które jest na terenie Polski. Priorytetem jest stan zdrowia dziecka, a nie to, czy jest uchodźcą czy Polakiem. Nie wyobrażam sobie, żeby gdzieś było inaczej.”