W centrum Kijowa, nie przy mikrofonie i nie pośród tłumów na widowni, stanął z karabinem w ręku osamotniony acz dumny Andriy Khlyvnyuk, lider zespołu Boombox. Z karabinem w dłoni zaśpiewał porażającą i rozdzierającą serce pieśń ku chwale Ukrainy. Tej ziemi o której opowiadali mi moi dziadkowie, bo pochodzili z tamtych stron.
Reklama
Opowiadali o czarnoziemach, urodzajach, nieznośnych zimach, słońcu i wiośnie, która zapowiadała okres ciężkiej pracy przy gospodarstwie. A potem opowiadali o wygnaniu, o bydlęcych wagonach, które wiozły całe rodziny polskie na tereny dzisiejszego Wrocławia.
W nieludzkich warunkach razem z trzodą i bydłem pośród siebie umierali w wagonach starcy, a kobiety rodziły. Serce krwawi, że ziemie, które były tak płodne, dziś płoną i spada na nie ołowiane ziarno. U dziadków różne bywały opowieści o Ukrainie, bo wojna nie ma w sobie nic ludzkiego; jest doświadczeniem strasznym, przerażającym, nikczemnym i podłym.
Dziś kiedy słucham śpiewającego żołnierza, który wziął do ręki broń by walczyć o wolność tej ziemi, myślę o tych wszystkich moich przodkach, którzy nie zdążyli na pociąg i nie załapali się na miejsce bydlęcego wagonu do Wrocławia.
W internecie solista amerykańskiego zespołu The Kiffness David Scott wykonał muzyczną aranżację tej piosenki, którą wykonuje osamotniony acz dumny Andriy Khlyvnyuk. Posłuchajcie o tym jak na łące pochyliła się czerwona kalina i sławna nasza Ukraina zasmuciła się.
Posłuchajcie piosenki o nadziei, bo tacy chłopcy jak Andrej podniosą czerwoną kalinę i rozweselą naszą sławną Ukrainę. Więcej słów dziś nie będzie, bo żadne słowa nie uniosą cierpienia naszych braci. Niech żyje wolna Ukraina!