11 maja na dworcu PKP zgromadziło się szacowne grono. Dworzec Główny w Krakowie został nazwany. To trzeci taki przypadek w Polsce. Jak w swoim wystąpieniu poinformował nas przedstawiciel zarządu PKP, do poprzednich przypadków mieszkańcy Warszawy już się przyzwyczaili. Dworzec Centralny jest im. Stanisława Moniuszki a Wschodni im. Romana Dmowskiego.
Nie bardzo wiem, do czego tu się przyzwyczajać. Gdyby nazwę Dworca Centralnego zmieniono na Ogon (od ogonków do kas) albo na Czekan (od czekania), to byłoby się do czego przyzwyczajać. Ale dodano do nazwy dworca tylko imię Stanisława Moniuszki. Czy to oznacza, że jeśli się w kasie nie powie pełnej nazwy, nie sprzedadzą biletu? Może kasjerka jeszcze przepytuje z twórczości kompozytora? Albo pyta: „woli pan jechać w halce czy w strasznym dworze?”
Przypomina mi się anegdota z czasów, których już nie pamiętam. W 1953 roku przemianowano Katowice na Stalinogród. Na dworcu pasażer chce kupić bilet do Katowic. Kasjerka odpowiada, że nie ma biletów do Katowic. „Wykupili?” zdziwił się pasażer. „Nie. Mogę panu sprzedać bilet do Stalinogrodu”. „Ale ja chcę jechać do Katowic”. „Nie ma biletów do Katowic, są do Stalinogrodu”. „Proszę bilet od Stalinogrodu, ale i tak pojadę do Katowic”.
Wracam do współczesności. Przedstawiciel zarządu PKP z dumą poinformował, że dworzec w komunikatach będzie zapowiadany pełną nazwą. Wyobrażam sobie panikę wśród pasażerów spoza Polski. Taki turysta nauczył się na pamięć trudnych słów „dworzec główny”, a tu w komunikacie słyszy jeszcze „imienia Józefa Piłsudskiego”. Takie właśnie imię nadano naszemu dworcowi.
Reklama
Już widzę, jak taki turysta, kiedy już opanuje swój popłoch, natychmiast w googlach zacznie szukać, kim był Piłsudski i co zrobił. Tak jak ten, który przyjechał na dworzec Wschodni w Warszawie imienia Dmowskiego. I to spopularyzuje naszych bohaterów narodowych.
Pociąg jadący z dworca im. Moniuszki do dworca im. Piłsudskiego powinien do połowy trasy nadawać przez głośniki dzieła Moniuszki, a od połowy pieśni legionowe. Jest tylko problem ze spóźnieniami. Pociąg spóźniony na dworzec imienia artysty nie jest problemem, bo artyści jacy są, każdy wie. Gorzej, jeśli spóźnia się na dworzec imienia człowieka, który jest autorem naszej Niepodległości. Trzeba też uważać, wpuszczając na dworzec im. Piłsudskiego pociąg (a jest taki) o nazwie Witos. Przewrót majowy autorstwa Marszałka obalił rząd Witosa. Może być na dworcu kolizja.
Przedstawiciel zarządu PKP jako jeden z argumentów, by nadać krakowskiemu dworcowi imię Marszałka, podał, że 17 maja 1935 roku wyjechał on specjalnym pociągiem z Warszawy, by dnia następnego dotrzeć do Krakowa.
Reklama
Nie wiem, czy to dobry argument, biorąc pod uwagę ile trwała ta podróż i że była pośmiertną...
Nasze dzieci są niedouczone w wyniku pandemii i może to jest sposób, by je uczyć historii. Tyle jest jeszcze dworców do nazwania. Uczulam tylko rządzących słuszną nową polityką historyczną na jedną sprawę. Kiedy dzieci będą podróżowały po Polsce, poznając naszą historię na różnych dworcach, niech kategorycznie omijają port lotniczy w Gdańsku. Jest imienia Lecha Wałęsy.
A ja i tak pojadę do Katowic.