Historia krótka. Otrzymuję o 16,45 informację hiobową: Premier Mateusz Morawiecki przybywa do KrK i o 17.40 wypowie się do mediów! Sprawa poważna, główny szef przybywa, choć zwykle 18-go dnia każdego miesiąca przypadkiem wpada do Krakowa i na Wawel w wiadomych celach. No, ale dzisiaj pandemia, szpitale, dramat trzeba być i pracować.
Reklama
Jadę więc na złamanie karku co, jak wiecie, w naszym mieście jest zwykłą iluzją. Ale poszło sprawnie i na 10 minut przed zapowiadaną, "ważną" wypowiedzią melduję się w Szpitalu Tymczasowym w budynku EXPO.
Na miejscu kłębi się tłum dziennikarzy i fotoreporterów. Obiektywy kamer i aparatów wycelowane w jeden punkt. I co? Otóż NIC! Okazało się, że Szanowny Pan Premier wypowie się...ale tylko do TVP. Na pytanie dlaczego zatem wysłano nam zaproszenie, odpowiedziano, że chodziło to, by dać nam możliwość "podłączenia się" do narodowego przekaźnika myśli premiera.
Cóż, aparat podłączyłem do... ładowarki i uwieczniłem wiekopomny moment przyjazdu premiera. Pomyślałem najpierw, że wstyd takie zdjęcia publikować, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że kto inny powinien się wstydzić.
Reklama
Przypomniała mi się historia sprzed kilku lat, gdy dziennikarze solidarnie odpuścili konferencję ministra Nowaka, który kazał na siebie czekać 1,5 godziny.Wyszliśmy, zostawiając mu dobrą radę, by kupił sobie platynowy zegarek i koniecznie go opodatkował, a nie robił nas w balona. Po dwóch miesiącach nie było już ministra Nowaka.
Historia lubi się powtarzać. Dzisiaj Pan Premier po raz kolejny zakpił sobie z dziennikarzy. Po raz kolejny (podobna sytuacja miała już miejsce w Krakowie) zaprosił na briefing, na który potem nie wpuszcza dziennikarzy. Zobaczymy, co będzie za dwa miesiące...