Dzięki swemu PESEL-owi zostałem już zaszczepiony. Pierwszy raz mi się ten PESEL przydał. Nie będę udawał, że jestem swoim PESEL-em zachwycony, stale się rozglądam, czy w pobliżu nie znajdą się ci, którzy mają PESEL starszy. I kiedy kogoś znajduję, poprawia mi się nastrój.
Reklama
Pewnie dlatego przykuł moją uwagę tytuł z Gazety Wyborczej. „Stary Teatr wyciął stare drzewa”. Pierwsza myśl, jaka mi się w głowie pojawiła to – zostawmy tę sprawę, rozgrywa się między starymi. Nie wtrącajmy się. Później zaatakowała mnie matematyka licealna. Stary Teatr i stare drzewa się skraca, jak w ułamku, więc tytuł powinien brzmieć: „teatr wyciął drzewa”.
Gdybym taki tytuł przeczytał, doszedłbym do przekonania, że to tytuł spektaklu. Stanisław Tym napisał sztukę „Rozmowy przy wycinaniu lasu”, Czechow „Wiśniowy Sad”, czy wreszcie tytuł najbardziej zbliżony do notatki z Wyborczej: „Drzewa umierają stojąc” Alejandro Casony. Tyle sztuk teatralnych zapamiętałem z drzewami w tytule. Nic z tego. Teatr Stary wyciął drzewa naprawdę!
I tu odczułem pewien, jak to się ładnie określa, dysonans poznawczy. Teatr wkroczył w realną rzeczywistość. Nie chcę się wypowiadać na temat zasadności aktu wycinania. Chodzi mi o coś innego. Do tej pory myśleliśmy, że teatr działa w swojej przestrzeni, a życie w swojej. Tu teatr przekroczył swe kompetencje. Teatr jest od wzruszania, wkurzania i tłumaczenia, a nie od wycinania. Przekraczanie kompetencji zawsze źle się kończy.
Reklama
Piosenkarze, którzy lubią mówić, satyrycy, którzy lubią śpiewać (o przepraszam!), aktorzy, którzy otwierają restauracje i tym podobne. Oczywiście od tej reguły bywają wyjątki. Prawda? Ktoś złośliwy mógłby w tym momencie wspomnieć polityków i ich żony, matki i wujków w różnych Radach Nadzorczych i Spółkach Skarbu Państwa, ale tym razem jestem daleki od złośliwości. Teatr zawsze przedstawiał swoją rzeczywistość, która często nie przystawała do realu. A tu to wycinanie. Ale, na razie, zostawmy tę sprawę. Po to, by wrócić do mojego PESEL-u.
Zostałem już drugi raz zaszczepiony. Przed szczepieniem odbywa się konsultacja lekarska. Miła pani doktor ze Szpitala Uniwersyteckiego spytała, czy nie mam gorączki. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie mam. Przy okazji popisałem się umiejętnością logicznego myślenia, mówiąc, że przecież by mnie tu nie wpuścili, bo przy wejściu żołnierz każdemu wchodzącemu mierzy temperaturę. Na co pani doktor odpowiedziała, że są tacy, którzy biorą środki na zbicie gorączki, po to by ich tu wpuścili.
Reklama
To znaczy - mają gorączkę, a udają, że nie mają. Tak bardzo chcą się zaszczepić, że ryzykują zdrowie (przynajmniej). I coś mnie zastanowiło. Jeśli komuś udało się wejść, mimo że ma gorączkę, to czy on powie pani doktor prawdę? Ale skoro pani doktor zna fakt wejścia do jej gabinetu z gorączką zbitą sztucznie, to znaczy, że musiała usłyszeć od pacjenta prawdę. Dlaczego? Widocznie kontakt z żywym człowiekiem (w tym wypadku z panią doktor) ma przewagę nad kontaktem z urządzeniem, jakim jest termometr.
I to poddaję pod rozwagę Teatrowi Staremu. Życzę Wam kontaktu z widownią (o co teraz niełatwo), a nie z piłą.
Przy okazji zrozumiałem wreszcie, co oznacza słowo, którego znaczenie nie było dla mnie do końca jasne. Człowiek niegorączkujący, a mimo to niechcący się szczepić, to Odszczepieniec.