Czy budynek kościoła może stać się salą koncertową, teatralną albo galerią? Takie pomysły dotychczas kojarzyły się albo z przymusową ateizacją w wariancie radzieckim, albo z doniesieniami z krajów Europy Zachodniej, gdzie opuszczone przez wiernych świątynie władze kościelne wystawiały na sprzedaż. Tym razem chodzi o Kraków.
Reklama
Po zakupie terenów po byłym kompleksie szpitali przy ul. Kopernika miasto stało się właścicielem kościoła p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP, a wokół przyszłości kościelnego budynku rozgorzał spór.
Miejscy aktywiści skupieni w Kolektywie Wesoła chętnie widzieliby tam przestrzeń do działań artystycznych, dotychczasowi użytkownicy nie wyobrażają sobie, by świątynia mogłaby zostać zdesakralizowana.
Kościół jest jednym z czterech obiektów sakralnych zlokalizowanych przy ul. Kopernika, i nie jest kościołem parafialnym. Od kilku lat spotykają się tam na mszach zwolennicy tzw. rytu trydenckiego, czyli mszy odprawianych po łacinie, tak jak przed reformą soborową Vaticanum II. Można by powiedzieć, że mogliby się spotykać gdzie indziej, bo czego jak czego, ale kościołów w Krakowie nie brakuje.
Reklama
Obrońcy dotychczasowej sakralnej funkcji powołują się tu na argument z przywiązania. Lubią to miejsce, jest dla nich duchowo i emocjonalnie ważne. Rozumiem ich, w ostatnich latach zniknęło z mapy Krakowa wiele miejsc, do których byłam przywiązana.
Wspomnę tylko o kinie Wanda, gdzie jeszcze jako przedszkolak widziałam pierwszy w życiu film na dużym ekranie czy, ostatnio zburzony, Bunkier Cafe, miejsce, w którym od kilkudziesięciu lat piłam z moimi przyjaciółkami kawę i wiśniówkę. Jestem pewna, że każdy z krakowian wymieniłyby długą listę miejsc, które bezpowrotnie zniknęły. Cóż, powstały nowe kina i nowe knajpy.
Miłośnicy przedsoborowej liturgii wytoczyli jednak ciężkie działa, z których ostrzelali miejskich aktywistów i pośrednio krakowski magistrat. Mieliby oni jakoby dążyć do ateizacji i rozprawy z religią.
Wydaje mi się, że adresatem ich petycji powinna być przede wszystkim krakowska kuria, która już wiele miesięcy temu otrzymała ofertę zakupu budynku kościoła. Sama nieruchomość jest warta kilka milionów złotych, nie wspominając o kosztach utrzymania, które teraz ponosi miasto Kraków, czyli my wszyscy.
Reklama
Kuria jednak nie spieszy się z decyzjami. W ostatnich dniach prezydent Jacek Majchrowski ogłosił, że dalsze rozmowy o ewentualnej sprzedaży lub zamianie nieruchomości, będą prowadzone po ostatecznym przejęciu kompleksu Wesoła w 2022 r. , a na razie msze trydenckie i te „zwyczajne” będą się odbywać w świątyni przy Kopernika po staremu. Dodatkowo kościół ma być miejscem prób i koncertów Capelli Cracoviensis .
Rozwiązanie problemu w bardzo krakowskim stylu, czyli pożyjemy, zobaczymy, może opinia publiczna straci tematem zainteresowanie. Jednak w tych arcytrudnych dla krakowskiego budżetu pandemicznych czasach, nie wyobrażam sobie, by władze miasta zrobiły krakowskiemu Kościołowi tak kosztowny prezent.
ZOBACZ TAKŻE: Prezydent deklaruje: sprzedaż kościoła na Wesołej bez bonifikaty dla kurii
Reklama
Przy okazji warto pomyśleć, że w przyszłości podobnych sytuacji może być więcej. Ubywa nie tylko wiernych, ale też zakonników i zakonnic w zabytkowych krakowskich klasztorach.
Koszty utrzymania tych budynków na pewno nie są małe. Mało kto wie, że w pozakonnym budynku klasztoru Sióstr Koletek zdesakralizowana kaplica jest teraz częścią luksusowego apartamentu. Ostatnie zakonnice wyprowadziły się w początkach XIX wieku, budynek nabył prywatny przedsiębiorca.