Wygrała proces z Ministrem Sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro, ale jednocześnie nęka ją prokuratura W wywiadzie dla Life in Kraków krakowska sędzia Beata Morawiec mówi, czy spodziewa się przeprosin od ministra, jakie będą działania wobec niej prokuratury, czy wierzy w polskie państwo prawa, czy sędziowie będą się bali przeciwstawić władzy oraz jak trudno jest sędziemu nagle zostać odciętym od pracy.
Reklama
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro musi, decyzją warszawskiego Sądu Apelacyjnego, przeprosić sędzię Beatę Morawiec za komunikat, jaki na jej temat opublikował resort. Trzy lata temu została odwołana z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Krakowie.
Sędzię Morawiec powiązano z aferą korupcyjną w krakowskim Sądzie Apelacyjnym. CBA zatrzymało wtedy między innymi dyrektora Sądu Okręgowego w Krakowie. Choć Beata Morawiec nie była jego przełożoną, bo podlega on bezpośrednio resortowi sprawiedliwości, to ministerstwo poinformowało wtedy, że źle sprawowała nadzór nad podległym sądem. Sędzia Beata Morawiec walczy o swoje dobre imię.
Z sędzią Beatą Morawiec rozmawiała Jolanta Hofer.
Jolanta Hofer: „Jestem szczęśliwa, ten wyrok daje mi siłę do dalszej walki” – tak wyraziła Pani swoje pierwsze emocje. Faktycznie, walka będzie, bo minister Ziobro zamierza złożyć kasację. To chyba było jasne, że się z tym wyrokiem nie pogodzi. Liczyła Pani na te przeprosiny?
Beata Morawiec: Czasem podejmuje się działania dla zasady. Już sam fakt, że Sąd Apelacyjny w Warszawie nie uwzględnił apelacji ministra sprawiedliwości, jest dla mnie wielką satysfakcją. To znaczy, że przyjął za zasadne twierdzenia mojego pozwu, w którym domagałam się przeprosin za naruszenie mojego dobrego imienia. Wyroki sądu są nieznane, więc do końca nie wiedziałam jakie będzie orzeczenie.
Powiem szczerze, że kiedy usłyszałam, że zapadło takie właśnie, byłam bardzo usatysfakcjonowana. Natomiast, co będzie się działo dalej, było do przewidzenia. Mamy przykład pani sędzi Justyny Koska – Janusz, która już tą drogę z ministrem sprawiedliwości przeszła i teraz czeka na rozpoznanie kasacji przez Sądem Najwyższym od takiego samego wyroku jak mój. W jej przypadku to były inwektywy i naruszenie jej dobrego imienia.
Zachowanie resortu jest przewidywalne, a z drugiej strony, powiem delikatnie, bez klasy. Jeśli się walczy z kimś zgodnie z zasadami dobrego wychowania i honoru, nie działa się tak, jak działa minister.
Ministerstwo Sprawiedliwości zareagowało na swojej stronie internetowej zaraz po ogłoszeniu tego wyroku i udowadnia w tym komunikacie, że toczące się wobec mnie odrębne postępowanie o uchylenie mi immunitetu, świadczy, że jednak minister miał rację, twierdząc, że nie sprawowałam nadzoru nad dyrektorem. Pewnym instytucjom, pewnym osobom takie zachowanie nie przystoi.
Reklama
J. H.: Czy myśli Pani, że kiedy zapadnie już absolutnie ostateczny wyrok w tej sprawie, to minister Ziobro Panią przeprosi?
B. M.: Pan minister Ziobro ma jeden podstawowy problem. Już w apelacji pełnomocnik ministra składał wniosek na wypadek gdyby Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok Sądu Okręgowego, żeby w przeprosinach wyeliminować imię i nazwisko osoby przepraszającej. Sąd Apelacyjny tego nie uczynił.
Wyraźnie zaznaczył, że po treści przeprosin powinien się znaleźć podpis: Minister Sprawiedliwości, imię i nazwisko. Wykonując wyrok sądu minister ma obowiązek podpisać się. Jako Zbigniew Ziobro. Moi koledzy żartują, że może na jeden dzień zrezygnuje z funkcji, żeby ktoś inny za niego te przeprosiny podpisał.
Jak znamy pana ministra i podległe mu służby, nie wywiązują się ze swoich obowiązków i nie respektują wyroków sądu. I teraz też na pewno zostanie złożony wniosek o wstrzymanie wykonania wyroku do czasu rozpoznania kasacji. Na złożenie tego wniosku minister ma 14 dni, więc czas goni.
Reklama
J. H: Śledziłam komentarze pod informacjami o tym wyroku. Bardzo dużo ludzi Pani kibicuje, wielu Panią wspiera. Taki oto komentarz przyciągnął moja uwagę: „Jeśli prokurator generalny i minister sprawiedliwości jest w stanie cokolwiek przegrać w sądzie, to chyba jednak jeszcze nie jest w tym kraju tak totalnie najgorzej.” Pani wierzy jeszcze w polskie państwo prawa?
B. M: Wierzę, bo w tym państwie są jeszcze praworządni sędziowie. Praworządność to jest po prostu przestrzeganie prawa, które obowiązuje nie tylko obywatela, ale wszystkie instytucje w kraju, w którym to prawo obowiązuje. Nasz problem polega teraz na tym, że wbrew prawu i konstytucji podejmuje się działania na potrzeby chwili, doprowadzające do zmian konstytucji za pomocą ustaw zwykłych lub też zmian przepisów prawa pod konkretny stan faktyczny.
Jest to bardzo niebezpieczne dla obywatela, który ma prawo domagać się jasności prawa, powinien wiedzieć, jakie ma prawa i obowiązki. A nie obawiać się, że nie wiadomo kiedy zostanie uchwalona zmiana ustawy w procesie legislacyjnym, który nie ma nic wspólnego z tym prawidłowym, gdzie tworzy się efemerydy prawne na potrzeby chwili. To bardzo niebezpieczna sytuacja nie dla sędziów, nie dla instytucji, ale dla każdego obywatela.
Reklama
J. H: W geście solidarności z sędziami Igorem Tuleją, Pawłem Juszczyszynem i Panią, sędziowie w całej Polsce nie będą wychodzić na sale rozpraw 18 dnia każdego miesiąca. Ale to protest symboliczny. Myśli Pani, że jeśli sędziowie widzą, jak łatwo jest niszczyć takich ludzi jak Pani, jak sędzia Tuleya czy Juszczyszyn, to nie będą się po ludzku bali i będą robić to, czego władza od nich oczekuje?
B. M: Dobry sędzia nie może się bać! Ale to, co się dzieje teraz w przestrzeni publicznej buduje taki efekt mrożący. Nie jest tak, że wszyscy stoją na barykadach. Ale jest wielu sędziów, którzy pozostają wierni swoim zasadom i wykonują swoją pracę dobrze, nie boją się wydawać wyroków niezgodnych z oczekiwaniami władzy.
A w każdej grupie zawodowej są też osoby, które – jak powiedział Igor Tuleya – „po prostu się świnią”. Cały aparat państwa skierowany jest na to, żeby pokazać, że sędziowie powinni się bać.
Wytacza się tak jak przeciwko mnie i Igorowi Tulei, armaty prawne, bo desperacja rządzących jest wielka. Ale one są niewypałami, w sądzie nie mają szans. My też jesteśmy sędziami, z wieloletnim stażem, umiemy oceniać materiał dowodowy, zarzuty pod kątem zasadności ich postawienia.
Wiemy, że są przekłamania wynikające ze złej interpretacji przepisów prawa, a z drugiej strony są materiałem uzyskanym w drodze aresztu wydobywczego świadków, którzy są niewiarygodni i pomawiają mnie.
To wszystko, co się dzieje w związku z tymi postępowaniami, jest bardzo niepokojące, bo jest ponad stu sędziów w Polsce, którzy mają porozpoczynane postępowania dyscyplinarne. A to dla sędziego może zakończyć się wydaleniem z zawodu. Nasz zawód daje dużo przywilejów, ale też wiele ograniczeń.
Może dlatego zaczęły się te ataki karne, kiedy okazało się, że działania rzeczników dyscyplinarnych, wszczynających te kolejne postępowania dyscyplinarne, nie przynoszą takich efektów, jakich po nich oczekiwano. Jednak sędziowie nadal stają na barykadach, nadal krytykują reformę wymiaru sprawiedliwości, pokazują wypaczenia w stanowieniu prawa i te niebezpieczeństwa, które grożą obywatelowi w konflikcie z państwem.
Reklama
J. H.: Pani sędzio, Pani jest bardzo waleczna, wzmocniona tym wyrokiem, który zapadł. Ale co się jeszcze może wydarzyć? Wiszą nad panią nadal czarne chmury. Zarzuca się pani, mówiąc prostym językiem, kradzież, branie łapówek…
B. M: Zarzuca mi się przyjęcie łapówki za sprawiedliwy wyrok, w postaci telefonu komórkowego, o którym wiadomo tylko, że był z klapką. Zarzuca się mi też, że wykonałam umowę zlecenie zawartą z Sądem Apelacyjnym w Krakowie, a właściwie jej nie wykonałam, bo była to umowa fikcyjna.
Moje dowody w postaci opracowania sporządzonego przez informatyka, nie mają znaczenia. A może to opracowanie sprawdzić zarówno prokurator jak i CBA, które pojawiło się u mnie o godzinie 6.30, żeby zabrać mojego laptopa. Pomimo to nadal się mnie szkaluje.
J. H: Jak Pani przewiduje, co się dalej w tej sprawie będzie działo?
B. M: Co się może dziać? 23 lutego jest wyznaczony termin posiedzenia przed Izbą Dyscyplinarną, która nie jest sądem. Będą rozpatrywane dwa zażalenia moich obrońców oraz zażalenie wniesione na moją korzyść przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego Sądu Okręgowego w Krakowie.
Spodziewam się jakie będzie rozstrzygnięcie Izby Dyscyplinarnej, szczególnie, że widzę co się teraz dzieje na stronie ministerstwa, w mediach społecznościowych. Ponieważ Izba Dyscyplinarna nie jest niezawisłym i niezależnym sądem, należy oczekiwać tylko jednego rozstrzygnięcia. Jeśli dojdzie do prawomocnego uchylenia mi immunitetu, to dalsze postępowanie prokuratora może doprowadzić do tego, że na zawieszeniu doczekam emerytury.
Reklama
J. H.: Została Pani usunięta ze stanowiska prezesa Sądu Okręgowego, a jesienią ubiegłego roku straciła pani immunited. Co się wtedy dzieje z sędzią? Co się z Panią działo przez ten czas?
B. M: Na początku – szok… Człowiek popada w marazm, strasznie brakuje mu pracy. Szczególnie jeśli ta praca stanowiła cel życia przez ostatnie trzydzieści lat. Potem już się ochłonie, są obowiązki i problemy domowe, pandemia nas jeszcze gnębi. Jestem w pracy co najmniej dwa razy w tygodniu.
J. H: Co pani wtedy robi?
B. M.: Sprawdzam co mam na półce, bo każdy sędzia ma swoja półkę, na która spływają dokumenty. Ostatnio podpisywałam zakres moich obowiązków na następny rok. Zbieram dokumenty, które są mi przekazywane, rozmawiam z kolegami. Wymieniamy uwagi na temat tego, co się teraz w wymiarze sprawiedliwości dzieje. Powiem najbardziej kolokwialnie jak mogę – trzymam rękę na pulsie i próbuję nie dać wyłączyć się z obiegu. Aktywnie pracuję jako prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis.
Reklama
Jest mnóstwo rzeczy, które się dzieją, ale bardzo brakuje mi pracy i mówię to otwartym tekstem. W 1987 roku skończyłam studia i od tego czasu całe moje życie to sąd. Ale to nie była tylko sala rozpraw. Zarządzałam też jednym z największych Sądem Rejonowym w Krakowie, a potem Sądem Okręgowym. Byłam też między innymi zastępcą rzecznika dyscyplinarnego, pracowałam w Krajowej Radzie Sądownictwa, w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. I teraz tej aktywności mi brakuje.
Ale mam taka naturę, że się nie poddaję. Jestem optymistką, która zawsze widzi, że szklanka jest do połowy pełna. Staram się podchodzić do wszystkich przeciwności losu jak do wyzwania, z którym sobie poradzę.
J. H.: Życzę Pani, żeby Pani nie musiała doczekiwać do emerytury, tylko, żeby Pani jeszcze była zawodowo aktywna. Sędzia Beata Morawiec była gościem Life in Kraków!
B. M.: Bardzo miło było mi spotkać się z Państwem. Dziękuję!