"Nie spodziewałem się, że szczepionka na COVID-19 pojawi się tak szybko" - przyznaje w rozmowie z Life in Kraków prof. Marcin Waligóra z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Początkiem listopada, również w rozmowie z nami, przewidywał, podobnie jak wielu ekspertów, że to będzie połowa 2021 roku.
Reklama
Zdaniem profesora Waligóry jesteśmy świadkami spektakularnego sukcesu w historii nauki. "To niesamowite, że tak szybko udało się przygotować szczepionkę. Bardzo się cieszę, bo widać na horyzoncie kres pandemii" - podkreślił gość Life in Kraków. (Rozmowę transmitowaliśmy na FACEBOOK-u, teraz dostępna jest również poniżej)
Najprawdopodobniej lada dzień szczepionkę zarejestruje Europejska Agencja Leków. wcześniej uczyniły to podobne instytucje w USA i Kanadzie. Profesor Waligóra podkreśla, że prace nad szczepionką były bardzo transparentne a naukowcy z całego świata mieli dostęp do prowadzonych badań.
Niemniej z ekspresowym tempem wiążą się też pewne obawy zwykłych obywateli.
Reklama
„Można było spodziewać się, że jeśli jakaś procedura będzie przyspieszona, to będzie się wiązać z mniejszym zaufaniem społecznym do nauki i szczepionki. Ale jestem optymistą i uważam, że im więcej osób będzie się szczepić i mówić swoim znajomym, że szczepionka nie wywołuje żadnych powikłań, tym poziom zaufania będzie rósł" - choć, jak przyznaje, generalnie poziom zaufania do nauki jest w Polsce niższy od średniej europejskiej.
Oczywiście nie ma się co oszukiwać – firmy farmaceutyczne produkują szczepionki czy leki, żeby zarabiać na nich pieniądze. Ale dlatego system nadzoru nad badaniami, które prowadzą te firmy, jest tak bardzo wyśrubowany.
Reklama
To nie są decyzje jednej osoby. Jest bardzo dużo niezależnych „checkpoint’ów” na każdym etapie tych badań, tak że na końcu można być pewnym, że zarejestrowany lek czy szczepionka spełniają standardy niezależnych czy rządowych agencji, a nie tylko firm farmaceutycznych.
"Ten nadzór jest bardzo mocny" - podkreśla profesor Waligóra - "Oni robią wszystko, żeby nie było żadnego blamażu, bo to oznaczałoby potężne problemy finansowe.” - dodaje.
Jeśli będą przypadki powikłań, to – zdaniem profesora Waligóry - powinny być one transparentnie przeanalizowane.
Jego zdaniem najważniejsze jest jednak, że na szali mamy walkę z chorobą COVID-19, a zachorowanie na nią jest o wiele groźniejsze niż ewentualne powikłania poszczepienne w wielomiliardowej populacji.
"Szczepienie jest gestem solidarności społecznej, to moralny obowiązek wobec innych osób" - podkreśla profesor Waligóra.