Tego pytania ani lekarze, ani pacjenci nie chcą sobie zadawać i na nie odpowiadać. Kolejne rekordy zakażeń, błyskawicznie zapełniające się szpitale w Małopolsce sprawiają, że coraz bardziej staje się realna sytuacja, w której lekarze staną przed dylematem: kogo ratować, a kogo już nie.
Reklama
Możemy odsuwać to pytanie od siebie, pocieszając się, że takiej sytuacji u nas nie będzie. Ale lada dzień może zabraknąć łóżek w szpitalach, respiratorów lub personelu, potrafiącego te urządzenia obsługiwać, to rzeczywistość nas zmusi do dramatycznych decyzji. Takie musieli podejmować wczesną wiosną np. włoscy lekarze.
Są kraje, w których wraz z pojawieniem się COVID-19, wypracowano procedury postępowania na oddziałach intensywnej terapii. Te kraje, to m. in. Niemcy, Austria, Szwajcaria. To nie mogą być decyzje przypadkowe, emocjonalne, chaotyczne czy podejmowane jednoosobowo.
W Polsce procedury ratowania ludzi w wypadku katastrof, kiedy chodzi o wiele istnień ludzkich, mają ratownicy medyczni. A polscy lekarze ratujący pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową w wyniku zakażenia koronawirusem, takich procedur nie mają.
Tymczasem każdego dnia notujemy kolejne rekordy zakażeń i zgonów z powodu COVID-19.
Reklama
Dlaczego unikamy tego dramatycznego pytania i nie potrafimy na nie odpowiedzieć? Kto takie procedury powinien był już kilka miesięcy temu opracować i wprowadzić? Co nas czeka w związku z ich brakiem i paraliżem szpitali, który właśnie się dzieje na naszych oczach?
Nie unikamy takich pytań! W Life in Kraków porozmawiamy o tym w czwartek 15 października o godzinie 11.45 z dr Konstantym Szułdrzyńskim, anestezjologiem z krakowskiego Szpitala Uniwersyteckiego. Rozmowę będziecie mogli śledzić na żywo i komentować na naszym profilu na FACEBOOK-u