"Chciałbym się mylić, ale obserwując rozwój sytuacji w Krakowie, regionie i kraju uważam, że jesteśmy w przededniu wielkiej katastrofy, a czarne scenariusze zaczynają się spełniać" - mówi w rozmowie z Life in Kraków dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Prokocimu Marcin Jędrychowski.
Reklama
Nie możemy przyjmować wszystkich
W najnowcześniejszym szpitalu w kraju od dwóch tygodni praktycznie nie ma miejsc dla zakażonych koronawirusem. Jeśli tylko zwalania się łóżko, czy to dzięki wyzdrowieniu, czy z powodu śmierci pacjenta, natychmiast przyjmowani są nowi chorzy.
- Mamy 308 stanowisk covidowych, 22 na intensywnej terapii. Musimy dokonywać selekcji przysyłanych do nas pacjentów. Przyjmujemy najcięższe przypadki, te lżejsze są odsyłane do innych placówek - tłumaczy w rozmowie z Life in Kraków dyrektor Jędrychowski.
Coraz więcej zakażeń wśród medyków
Dyrektor Szpitala wyjaśnia, że utworzenie 308 miejsc dla zakażonych oznaczało wyłączenie ponad 500 innych miejsc dla cierpiących na inne choroby - To wynika z konieczności zachowania ścisłych procedur dotyczących bezpieczeństwa, tak by sam szpital nie stał się ogniskiem zakażeń - wyjaśnia Marcin Jędrychowski.
A zakażeń wśród medyków jest coraz więcej. Codziennie zakaża się co najmiej kilkunastu pracowników służby zdrowia, jeszcze więcej z róznych powodów trafia na kwarantannę. - Nie braknie respitarorów, braknie personelu - zauważa dyrektor.
Kogo leczyć w pierwszej kolejności: zakażonych czy chorych na raka?
Reklama
Szpital ma przygotować na polecenie wojewody kolejnych 40 miejsc. - Nie chciałbym stawać przed dylematem, czy ratować pacjenta zakażonego koronawirusem, czy chorego onkologicznie. - podkreśla.
Według dyrektora przy podejmowaniu decyzji w sprawie Szpitala Uniwersyteckiego nie można kierować się wyłacznie matematyką, czyli liczbą personelu i łóżek.
- Mówiłem panu wojewodzie, że lukę po szpitalach powiatowych może wypełnić Szpital Uniwersytecki, ale luki po naszym szpitalu nikt nie wypełni - stwierdził w rozmowie z naszym serwisem.
Ponad 10.000 zakażonych na dobę?
Chciałbym się mylić, ale czarne scenariusze zaczynają spełniać - ostrzega Marcin Jędrychowski. Jego zdaniem już teraz należałoby tworzyć dodatkowe miejsca w tzw. szpitalach polowych, albo dwa, trzy szpitale w regionie wyłączyć tylko dla pacjentów covidowych.
Codziennie zapełnia się w Małopolsce ok. 120 łóżek covidowych, a przygotowanie nowych miejsc trwa nieraz parę tygodni. - Biorąc pod uwagę obecną liczbę zakażeń i kiepską pogodę sądzę, że w przyszłym tygodniu będziemy mieć pięciocyfrowy wzrost liczby zakażeń na dobę - przewiduje dyrektor.
Reklama
Jego zdaniem to nie przypadek, że zdecydowanie wzrasta liczba zgonów z powodu COVID-19. Siłą rzeczy przy tak dużej liczbie zakażeń i chorych w skali kraju nie sposób zapewnić wszystkim możliwie najlepszej opieki.
Zapis całej rozmowy z dyrektorem Marcinem Jędrychowskim poniżej: