Pan Prezydent wyleciał do USA z Balic! Rozumiem, że nie chciał wylecieć z Warszawy – wiadomo, kto tam jest prezydentem miasta. Ale miał przecież do wyboru pobliski port lotniczy, o bardzo dobrze brzmiącej nazwie – Modlin. Nie wybrał go. Nie wyleciał również z ulubionego portu posłów PiSu (co nie ma znaczenia – Prezydent jest wszak bezpartyjny) z Radomia. Wyleciał z Krakowa!
Reklama
To zrozumiałe. Stąd bowiem całe lata wylatywali mieszkańcy południa Polski do upragnionej Ameryki. W celach turystycznych. USA to duży kraj. Jest co zwiedzać. Sporo naszych rodaków realizuje cel turystyczny dwadzieścia, trzydzieści, a nawet czterdzieści lat. Pan Prezydent nie musiał mieć wizy. Jak kiedyś powiedział, załatwił to. Na rynku w Krakowie załatwił nawet grom. Odtąd mawia się na Pana Prezydenta – Gromowładny. Oj przyciśnie tego Trampa do muru! Aż mi go żal. Trampa oczywiście. Już przyciśnięty obiecał nam szczepionkę na Covid-19. Jak będzie miał. Na razie nie ma. No to nie może dać.
Kiedyś koledze pożyczyłem pieniądze. Bardzo chciał mi oddać za miesiąc. Ja, znając jego możliwości finansowe, zaproponowałem mu zwrot pożyczki za dwa miesiące. Oburzył się. Prawie się na mnie obraził. Całe szczęście prawie, bo jednak zależało mi na tym, by mi pożyczkę zwrócił. Po pięciu miesiącach pozwoliłem sobie do niego zadzwonić. I usłyszałem: „O co ci chodzi? Przecież nie mam! Jak bym miał, to bym Ci chyba oddał, nie?!”. Właściwie miał rację. Chyba.
Wyleciał Pan Prezydent z Balic po pobycie w Tatrach. Samolot startując, jakby śpiewał „góralu czy ci nie żal?”. Wredna opozycja krytykowała Pana Prezydenta, że parę dni przed wyborami wyleciał. A co to was obchodzi? Jak są sprawy wagi państwowej, trzeba lecieć. Wam prezydent Tramp obiecał szczepionkę? Poza tym, jeśli ktoś opuszcza kraj tuż przed wyborami, to oznacza, że nie martwi się o wynik. Oczywiście wredna opozycja twierdzi, że martwi się o wynik i dlatego poleciał. Waszyngton miałby mieć wpływ na nasze wybory? A tymczasem Pan Prezydent chciał skorzystać z ruchu bezwizowego i przypomnieć rodakom, kto go załatwił.
Gdyby nie załatwił, mogłaby się na lotnisku odbyć taka rozmowa z urzędnikiem Immigration. Urzędnik: (po angielsku) jaki jest Pana zawód? Prezydent: (po angielsku) Prezydent. Urzędnik (ang): Na jak długo przyjeżdża pan do USA? Prezydent (ang): na jeden dzień. Urzędnik (po angielsku dziwi się): Na jeden dzień? Prezydent (po angielsku): Yes. Urzędnik (po angielsku): W jakim celu Pan przyjeżdża na jeden dzień do USA? I Właśnie! Tu byśmy się dowiedzieli. Przecież takiemu urzędnikowi trzeba mówić prawdę, bo może nas do Stanów nie wpuścić.
Rozmowa z urzędnikiem Immigration to było potworne źródło stresu dla naszych rodaków. Kiedyś Brian Scott, czarnoskóry polski dziennikarz, opowiadał mi swoją rozmowę z urzędnikiem Immigration w Stanach. Podał urzędnikowi polski paszport i ten wyraził swoje zdziwienie: - Ty jesteś Polakiem? Tak – odpowiedział Brian. Na to urzędnik: A nie wyglądasz jak Polak. Na co Brian: Ty też nie wyglądasz jak Amerykanin. Nie jesteś przecież Indianinem.
Reklama
Inna sprawa, że na własne uszy słyszałem, jak były minister spraw zagranicznych pan Waszczykowski mówił, że Pan Prezydent poleciał doradzać Donaldowi Trampowi, jak ma sobie dać radę z pandemią i kryzysem ekonomicznym. To można zrozumieć. Różnica czasu pomiędzy USA a RP powoduje, że u nas wszystko jest wcześniej. Nasz Prezydent ma więc większe doświadczenie. Większe ma tylko Putin.
Kiedy to piszę, Pan Prezydent jest w powietrzu. Wraca. Ale czy do Balic? Jeśli nie, to możemy podziękować Andrzejowi Sikorowskiemu. On napisał: „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”. A do Waszyngtonu?