Sprawa niemal przesądzona była już kilka tygodni temu, ale oficjalnie decyzję podjęto w czwartek. Krakowskie szopkarstwo trafiło na prestiżową Listę Reprezentatywną Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości. Tradycja żmudnego tworzenia bożonarodzeniowych konstrukcji z tektury, drewna i kolorowej folii jest pierwszą polską pozycją na tej liście.
Reklama
Szczerze mówiąc, szopki krakowskie mnie nigdy nie porywały, ale jak to często bywa, perspektywa się zmienia, gdy poznasz coś od środka. Tak też było, gdy spędziliśmy dzień z Dariuszem Czyżem. Człowiekiem, który w konkursie szopek uczestniczył 47 razy. Swoją pierwszą konkursową zrobił, gdy miał… pięć lat.
Wita nas w drzwiach w bloku na Azorach. Tyle tu materiałów, że ciężko się połapać, czy to już warsztat, czy jeszcze mieszkanie. Na stole pośrodku salonu piętrzy się ogromna szopka, która wkrótce trafi do Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Jedna z pierwszych rozmów, którą odbywamy: „- Ale jak Pan tu śpi?”. „– No przesuwam stół”. „ – I nie boi się Pan, że to wszystko… spadnie?”. „ – Po tylu latach praktyki?!”.
Praktyka bogata, bo dziadek pana Dariusza to w kartach historii szopek, postać wybitna. Gdy Stanisław Paczyński kleił kolejne swoje dzieła, kilkuletni wnuk zawsze kręcił się gdzieś obok. Pierwsze „budowle” robili razem, ale szybko nauczył się fachu tak, że do rywalizacji startował już samodzielnie. Podstawowy materiał nie zmienił się do tej pory: tektura oklejana staniolem.
Reklama
„Wiele młodych osób nawet nie zna takiej nazwy, jak staniol” – mówi pan Dariusz. Potwierdzam, ale dziś już wiem: kolorowa, wytrzymała folia, znana chociażby z cukierków. Do tego koraliki, cekiny, mechanizmy, oświetlenie, figurki. Duże szopki mogą powstają nawet rok.
Dariusz Czyż:
W życiu zawodowym przekształciłem się z mechanika urządzeń chłodniczych na fachowca od remontów. Muszę więc mieć wiedzę z przeróżnych dziedzin. Tak samo jest z szopkami: trzeba być trochę architektem, plastykiem, konstruktorem, elektrykiem i mechanikiem.
Gdy zbliża się konkurs i świąteczne zamówienia (ostatnie przyszło prosto z Watykanu, w styczniu nasz bohater był na spotkaniu z papieżem Franciszkiem), odsuwa pracę zawodową na bok. Druga jego pasja to podróże, zwłaszcza te na morzu. Oprócz elementów szopek, w mieszkaniu jest pełno zdjęć i pamiątek z wypraw. To nie dziwi mnie w ogóle. Tylko osoba z tzw. zajawką, może poświęcić tyle życia szopkom.Dariusz Czyż: W życiu zawodowym przekształciłem się z mechanika urządzeń chłodniczych na fachowca od remontów. Muszę więc mieć wiedzę z przeróżnych dziedzin. Tak samo jest z szopkami: trzeba być trochę architektem, plastykiem, konstruktorem, elektrykiem i mechanikiem.
Oczywiście nie zawsze wygrywa, ale mówi, że gdyby nie wziął udziału w konkursie, czułby się po prostu dziwnie. Każda jego świąteczna budowla ma inny klimat. Stara się, żeby odzwierciedlała duszę minionego roku.
Dariusz Czyż:
Szopki krakowskie są jedyne takie na świecie i ludzie to zauważają. Ich magia tkwi w tym, że trzeba odzwierciedlić architekturę Krakowa, a to przecież jedno z najpiękniejszych miast w Europie. Często pomysły znajduję, gdy jadę rowerem w miasto. Niesamowite jest to, że mieszkam tu od tylu lat, a zawsze znajduję coś nowego.
Tegoroczny, 76. Konkurs Szopek Krakowskich odbędzie się 6 grudnia. W zeszłym roku zgłoszono łącznie 171 szopek.. Każda zakwalifikowana praca podlega ocenie, według od lat ustalonych kryteriów. Konkurujące szopki otrzymują punkty w skali od 1 do 5, za: nawiązanie do tradycji, architekturę, kolorystykę, lalki, elementy ruchome, nowatorstwo, dekoracyjność i ogólne wrażenie estetyczne. Sąd Konkursowy może również wytypować do nagrody prace nieodpowiadające wymienionym wyżej warunkom, lecz odznaczające się innymi, szczególnie wysoko ocenionymi walorami.