Fakty TVN przedstawiły historię kobiety, która usiłowała zażyć tabletkę poronną. Ciąża miała zagrażać jej życiu. W krakowskim szpitalu czekała na nią policja, została poddana upokarzającym procedurom.
Reklama
Reportaż dziennikarki TVN Renaty Kijowskiej dotyczy wydarzeń sprzed prawie trzech miesięcy.
CIężarna kobieta zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną (sama ją kupiła w sieci), bo ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. O tym fakcie poinformowała lekarkę, co uruchomiło całą lawinę zdarzeń. Na szpitalnym oddziale ratunkowym szpitala wojskowego w Krakowie czekali na nią policjanci. Było przesłuchanie, rewizja, odebranie laptopa, telefonu.
– Kazano mi się rozebrać, robić przysiady i kaszleć – opowiada kobieta dziennikarce TVN.
Pilnowały ją cztery osoby. Następnie kobietę w eskorcie policji przewieziono do szpitala im. Narutowicza. Tam już czekał kolejny patrol, wezwano następny. - Hasło "aborcja" uruchomiło niemalże obławę - wspomina kobieta.
Kobieta złożyła skargę na działanie policji i zabranie jej telefonu. Sąd nakazał jego zwrot i przypomniał policjantom, że kobieta nie była podejrzaną i nie było podstaw na stawianie jej zarzutów.
W Polsce, mimo rygorystycznego prawa antyaborcyjnego, nie odpowiada się za wywołanie u siebie aborcji, prawo nie karze kobiety.