Aktywiści od czwartku alarmują o skażeniu rzeki Wilgi i „tysiącach śniętych ryb”. Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska stwierdzili natomiast „kilkanaście śniętych ryb”.
Reklama
Aktywiści zgłaszali zatrucie rzeki od czwartku. Alarmowali, że w rzece są nawet tysiące martwych ryb. Komunikat Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wprawił ich jednak w zdumienie.
„Inspektorzy WIOŚ w Krakowie rozpoczęli wizję terenową rzeki Wilgi. Oględziny rozpoczęto na wysokości stacji Shell przy ulicy Zakopiańskiej. W pobliżu stwierdzono występowanie śniętych ryb w ilości 6 sztuk. Dalej inspektorzy przeprowadzili oględziny wzdłuż rzeki oraz brzegów, kierując się w górę jej biegu, gdzie stwierdzono dalsze występowanie pojedynczych śniętych ryb. Oględzinom poddano odcinek rzeki o długości 350 m pomiędzy ul. Zakopiańską, a ul. Łagiewnicką. W sumie stwierdzono kilkanaście sztuk śniętych ryb” – czytamy w oficjalnym komunikacie.
Inspektorzy WIOŚ pobrali próbki wody do badania. Szczegółowe wyniki mają nadejść w przyszłym tygodniu i dopiero wtedy będzie można mówić o rzeczywistych źródłach zanieczyszczenia.
Aktywiści są oburzeni. Mówią o "pozorowanych dzialaniach WIOŚ".
„Z najbardziej zatrutego odcinka Wilgi zebraliśmy ponad 1000 ryb. Staraliśmy się wyzbierać ich jak najwięcej, jednak te zaplątane przy dnie były już w takim rozkładzie, że nie dało się ich w żaden sposób podebrać. Zakładamy, że w niedostępnych miejscach było kolejne tysiąc zgniłych ryb, a do Wisły spłynęło kolejne tyle. Podsumowując zdechło kilka tysięcy ryb, a nie kilkanaście sztuk, co zostało podane w raporcie służb z dnia wczorajszego, nikt ze służb nie pomógł zbierać ryb” – odpowiada w obszernym wpisie na Facebooku zaangażowany w akcję Paweł Chodkiewicz.