"Tam, gdzie nie ma legalnej aborcji, kobiety umierają w szpitalach, bo personel medyczny zamiast ratować nasze życie i zdrowie czeka aż wojewódzki konsultant przyjdzie do pracy i łaskawie zezwoli na zabieg. Żeby potem można było na kogoś zrzucić" – podkreślają aktywistki, które w tym tygodniu będa protestować w wielu polskich miastach, także w Krakowie.
Reklama
Nagłośniona przez rodzinę i media śmierć Pani Doroty poruszyła całą Polskę. 33-letnia kobieta była w piątym miesiącu ciąży. Do szpitala w Nowym Targu trafiła z bezwodziem. Zamiast leczyć Dorotę i ratować ją przed sepsą, pielęgniarki kazały jej leżeć z nogami w górze, bo to miało pomóc przywrócić wody płodowe. Kobieta zmarła po trzech dniach, zostawiając w rozpaczy bliskich. Do aktywistek Federy i Aborcyjnego Dream Teamu zgłosiły się kolejne osoby, które czekają w szpitalach na obumarcie płodu.
“Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo nie rozważano przerwania ciąży, żeby zapobiec sepsie, której objawy zlekceważono. Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo ją okłamano. Ją i jej rodzinę. Dorota z Nowego Targu nie żyje, bo polskie prawo antyaborcyjne zabija, a z lekarzy czyni politycznych sługusów zamiast ekspertów od ochrony zdrowia. Dorota nie żyje, bo lekarze się nie buntują” – czytamy w opisie wydarzenia, które w najbliższym tygodniu odbędzie się w wielu polskich miastach, także w Krakowie.
Krakowianie i Krakowianki spotkały się w już w ubiegłą środę na Skwerze Praw Kobiet, by uczcić pamięć Pani Doroty. Teraz organizatorzy zapowiadają, że podczas demonstracji 14 czerwca, która rozpocznie się o 18.00 pod Wieżą Ratuszową "ma być więcej gniewu i złości, bo nie może być tak, że kobiety boją się, że umrą w polskim szpitalu".
Reklama