Po liście naszego Czytelnika w sprawie "przejścia grozy" pod torami między ulicami Katowicką i Wizjonerów otrzymaliśmy odpowiedź rzecznika PKP - PLK. Mieszkańcy odpowiedzią są oburzeni.
Reklama
Mieszkańcy od wielu tygodni bezskutecznie walczą o zainstalowanie oświetlenia i monitoringu w tunelu. Sami próbują usuwać bazgroły. Remont tego przejścia i montaż monitoringu został zgłoszony do tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego. Został jednak odrzucony przez Urząd Miasta m.in. z uwagi na: "brak informacji, jakoby w tym przejściu dochodziło szczególnie często do wandalizmu i innej przestępczości". Cały list przeczytacie tutaj.
W odpowiedzi rzecznik PKP - PLK Piotr Hamarnik przesłał nam następujące wyjaśnienie:
"PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. na bieżąco prowadzą prace utrzymaniowe w tym przejściu podziemnym. W ostatnich miesiącach pojawiali się w nim nasi technicy i sprawdzali, również po interwencjach mieszkańców, stan dewastowanego oświetlenia w przejściu. Tak będzie i tym razem. PLK, w ramach posiadanych sił i środków, zajmuje się również usuwaniem bazgrołów z tego typu obiektów.
Żeby usprawnić ten proces Zakład Linii Kolejowych w Krakowie przygotowuje postępowanie przetargowe, które wyłoni firmę odpowiedzialną tylko i wyłącznie za usuwanie tego typu bohomazów z obiektów kolejowych. Dzięki temu reakcja po otrzymanym zgłoszeniu będzie szybsza. Planujemy, by taka umowa zaczęła obowiązywać od początku przyszłego roku.
Jednocześnie informuję, że przejście podziemne pomiędzy ul. Wizjonerów i Katowicką nie pełni żadnych funkcji kolejowych tj. nie prowadzi na perony. W związku z tym PLK, podobnie jak w innych tego typu przypadkach, podjęły rozmowy z samorządem na temat przejęcia odpowiedzialności za utrzymanie tego obiektu przez Gminę Miejską Kraków. Ostateczne porozumienie, ze względu na rozbieżności formalno-prawne, nie zostało jeszcze podpisane. Będziemy się starać, by stało się to w przyszłości."
Mieszkańcy odpowiedzią są oburzeni: "Ta odpowiedź jest skandaliczna nie tylko dlatego, że nie dociera do sedna problemu ale również dlatego, że to samo pisali do nas rok temu. Wandalizm to tylko zewnętrzny objaw głębszego problemu. Tu nade wszystko chodzi o bezpieczeństwo" - mówią w rozmowie z nami. "Mówienie o tym, że wyłoniona zostanie firma, która zajmie się odmalowaniem przejścia może ucieszy kilka osób, ale jest napluciem w twarz kobietom, którym stała się krzywda, a także tym, które boją się tamtędy przejść. Drogą do porozumienia nie jest leczenie objawów, ale prewencja, w postaci zwiększonej ilości patroli, a przede wszystkim w postaci monitoringu wizyjnego." - podreślają. I zapowiadają, że będą interweniować do skutku.
Reklama