Około10 tysięcy osób zgromadziło się na Rynku Głównym, by protestować przeciwko rygorystycznemu prawu antyaborcyjnemu, które doprowadziło do śmierci 30-sto letniej kobiety w szpitalu w Pszczynie.
Reklama
.
Organizatorzy apelowali, by nie nadawać marszowi politycznych barw i nie przynosić ze sobą flag czy symboli partii. Wśród transparentów widoczne są hasła "Solidarność nasza bronią", "To my jesteśmy stroną pro-life", "Ani jednej więcej nie darujemy", "Macie krew na rękach".
Do zebranych przemówił senator Klich, który podkreślił, że "pani Iza mogła żyć, mogła kochać, mogła być kochana i być potrzebna. Okrutne prawo ją zabiło i za prawem stoją Ci którzy bali się przeprowadzić te ustawę przez Sejm".
Z kolei Dominik Przeszlakowski-Kogut, ginekolog z Krakowa zwracał uwagę, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej sprawił, że lekarze nie wiedzą, jak się zachowywać w obliczu obowiązujących przepisów. "Za część procedur wykonywanych w Polsce grozi prokurator. I chociaż wyrok urąga zdrowemu rozsądkowi, to wygrywa lęk" - stwierdził.
Reklama
.
Z Rynku tłum przeszedł pod krakowską kurię, a dalej pod siedzibę PiS.
Ta historia wstrząsnęła całą Polską. 30-letnia Izabela była w 22. tygodniu ciąży. Badanie wykazało, że płód ma poważne wady - ale odmówiono jej aborcji. Kobieta napisała w SMS-ie do rodziny, że lekarze czekali, aż serce przestanie bić. Izabela zmarła na wstrząs septyczny, osierociła dziewięcioletnią córkę.
Manifestacje przeciwko drakońskim przepisom antyaborcyjnym, które doprowadziły do śmierci 30-latki, trwają od kilku dni.