Można by tam kręcić "Grę o tron", horrory, albo film o Powstaniu Warszawskim. Fort 52 „Borek” na Klinach to wyjątkowo malownicze (i niebezpieczne) miejsce. Wysokie sklepienia przypominają opuszczone ruiny starych katedr, z podłogi sterczą pręty po zapadniętych stropach, co kawałek czają się niezabezpieczone kilkumetrowe studzienki. Za niespełna dwa lata katastroficzny urok fortu zniknie. Będzie tu bezpiecznie, grzecznie i nowocześnie.
Reklama
I chwała Bogu, bo jeszcze parę lat i z budowli nic by nie zostało. Wybudowany pod koniec XIX wieku fort, ważny element austriackiej Twierdzy Kraków, po II Wojnie Światowej wykorzystywany jako magazyn, a w ostatnich dwudziestu latach, jako miejsce nielegalnych imprez, jest w fatalnym stanie.
Jeszcze chwila i budynek prawdopodobnie by się zawalił, a na ruiny radośnie wjechałyby buldożery stawiać kolejne blokowisko (podobne do tych, które już otaczają teren fortu). Zamiast tego dwudziestotysięczne Kliny zyskają w końcu poważną instytucję kultury, centralny punkt spotkań, coś na kształt salonu w niezbyt pięknej sypialni miasta.
Remont i przebudowę fortu wymyślił już ładnych parę lat temu Waldemar Domański, pomysłodawca i szef Biblioteki Polskiej Piosenki, organizator słynnych na cały kraj lekcji śpiewania. Biblioteka gniecie się w kilku klitkach przy Muzeum Inżynierii Miejskiej, w forcie będzie miała nieporównanie lepsze warunki. Miejsca jest tyle, że zmieści się tam też ośrodek kultury, będzie też sala koncertowo-konferencyjna. Za wszystko zapłaci miasto. Koszt remontu to 18 milionów złotych.
Reklama