Od poniedziałku Szpital Uniwersytecki w Prokocimiu ma znów pełnić rolę koordynatora pacjentów covidowych w Małopolsce. Zdaniem lekarzy to zły pomysł, bo naraża na brak specjalistycznej opieki pacjentów cierpiących na inne choroby. Szpital zapewnia jednak, że pajenci onkologiczni i w stanach nagłych nie pozostaną bez pomocy.
Decyzja ministra zdrowia oznacza de facto, że Szpital Uniwersytecki znów staje się szpitalem jednoimiennym, choć teraz nazywa się to inaczej: obecnie będzie "szpitalem koordynujacym w zakreie COVID-19". Oznacza to konieczność skupienia się przez placówkę w głównej mierze właśnie na pacjentach z koronawirusem.
Lekarze obawiają się, że może to doprowadzić do ograniczenia opieki nad pacjentami z chorobami nowotworowymi, cukrzycą, udarem mózgu, zawałem serca.
Reklama
W Małopolsce nie ma drugiego tak nowoczesnego, dysponującego najlepszym sprzętem oraz medykami ośrodka, leczącego też choroby przewlekłe.
Zdaniem specjalistów opieka nad pacjentami covidowymi powinna zostać rozłożona równowmiernie na większą liczbę placówek w regionie. W przeciwnym razie koszty walki z pandemią będą dla zdrowia publicznego zbyt duże.
Wojewoda Łukasz Kmita, podkreśla, że w trakcie pandemii Szpital Uniwersytecki otrzymał największe wsparcie z Małopolskiej Tarczy Antykryzysowej, jak i z budżetu państwa i dlatego "oczekuje udziału palcówki w walce z pandemią w największym stopniu".
Reklama
Liczba łóżek dla pacjentów zakażonych koronawirusem w szpitalu w Prokocimiu wynosi 308, a wojewoda podkreśla, że w miarę wzrastających potrzeb będzie oczekiwał zwiększenia ich liczby.
Uspokaja równowcześnie, że szpital nadal będzie oferował te świadczenia medyczne, które nie są realizowane w innych placówkach medycznych lub mają szczególne znaczenie.
Również sam szpital wydał komunikat, w którym zapewnia, że pacjenci w stanach nagłych i onkologicznych nie zostaną pozbawieni opieki.