Koronawirus nie jest tak niewinny, jak mogłoby się wydawać jeszcze kilka miesięcy temu, a pandemia się nie skończyła, tylko trwa w najlepsze. "Dajmy sobie spokój z dużymi zgromadzeniami" mówi w rozmowie z Life in Kraków krakowski wirusolog prof. Krzysztof Pyrć.
Reklama
Naukowcy wciąż badają naturę koronawirusa, szukają odpowiedzi na kolejne pytania, ale to, że choroba może powodować znacznie większe konsekwencje dla organizmów zakażonych osób, niż sądzono wcześniej, wiemy już na pewno. Podobnie jak to, że w ostatnich tygodniach liczba zakażonych, także w Małopolsce gwałtownie rośnie. Do wielu zakażeń doszło podczas wesel.
Możemy nie zapanować nad sytuacją
Kierownik Pracowni Wirusologii Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Krzysztof Pyrć, przyznaje, że „odmrożenie” gospodarki i powrót do niemal normalnego życia są konieczne i że ludzie bardzo ich potrzebują, ale apeluje:
– Dajmy sobie spokój z dużymi zgromadzeniami, spotkaniami, imprezami masowymi! Jeżeli rozsiejemy teraz wirusa i wejdziemy w sezon jesiennych infekcji, nie będziemy w stanie zapanować nad sytuacją! - ostrzega profesor Pyrć.
Naukowcy są już pewni, że covid-19 to nie tylko „niewinna” infekcja czy „zwykła” choroba płuc, ale schorzenie wielonarządowe. Jego długoterminowe konsekwencje dla tych, którzy je przeszli nie są jeszcze w pełni rozpoznane, wiadomo jednak, że pozostawiają ślady. – Mamy nadzieję, że będą niewielkie i przejściowe, ale będą – dodaje.
Za wcześnie ogłoszono "koniec pandemii"
Choroba dotyka nie tylko płuc, ale także serca i powoduje zmiany neurologiczne. U osób, które przeszły covid – 19 naukowcy obserwują między innymi zmiany związane z cukrzycą i całą gamę innych schorzeń.
Reklama
Dlatego Krzysztof Pyrć przyznaje, że martwi go widoczne wokół przekonanie, że pandemia się skończyła. – Niefajnie, że poszedł taki sygnał. Pandemia trwa w najlepsze, widać to po liczbie przypadków, których może być znacznie więcej, niż mówią oficjalne dane, choć i one są coraz bardziej niekorzystne – mówi Life in Kraków wirusolog i dodaje, że wciąż trwa ta sama, pierwsza fala pandemii, nie ma drugiej fali.
W jego ocenie oblicze pandemii zmieni się zapewne bardzo mocno, gdy pojawią się dodatkowe czynniki, takie jak sezonowe infekcje. - Nie wiemy, czy to będzie już w sierpniu, czy jesienią i nawet nie chodzi o to, że zwiększy się liczba przypadków, tylko o to, że ludzie zaczną umierać. Teraz śmiertelność jest bardzo niska, ale to może się zmienić w połączeniu z innymi infekcjami.
Wypuszczać w świat tylko przebadanych
Profesor jest również przekonany, że warto byłoby prowadzić na lotniskach badania przesiewowe i wypuszczać w świat tylko przebadanych, z ujemnym wynikiem testu. Podróży wciąż jest mniej niż kiedykolwiek, ale wiele osób przestaje się bać koronawirusa. - Nie, nie tylko Polacy się mniej boją. Myślę, że mamy tendencję do samobiczowania się. Wszyscy się przestali bać i Francuzi, i Niemcy i spora część Europy. A na to zdecydowanie za wcześnie. - stwierdza profesor Pyrć.
Reklama
W ostatnich dniach stwierdzono w Małopolsce najwięcej zakażeń od początku epidemii. Więcej na ten temat tutaj