W szpitalu w Buffalo 15 lutego 1979 roku umarł 33-letni polski skrzypek. Usunięto z jego organizmu tkanki nowotworowe z wątroby, ale po dwóch operacjach nie wytrzymało serce. Po wielu latach leczenia choroby nowotworowej Zbigniew Seifert umarł na atak serca .
Reklama
Gdziekolwiek nie bylibyśmy na świecie, w jakiekolwiek instytucji czy klubie jazzowym, ludzie związani z tą muzyką wiedzą kim był Zbigniew Seifert. A jest to postać wybitna, muzyk, którego życie zostało przerwane w czasie jego największej twórczości.
Postać wciąż mało znana w Krakowie. Sytuacja nie taka znów odosobniona: świat zna twórcę i jego dzieła, a rodacy nie mają o nim pojęcia.
Seifert zasługuje na uwagę, ponieważ środowisko jazzowe wciąż, po czterdziestu latach, do dzisiaj gra jego utwory, pamięta o tym czego dokonał, a przecież było to życie tak młodego człowieka. W Krakowie działa założona przez nas od 2010 roku Fundacja Zbigniewa Seiferta, a od 2014 roku odbywają się Międzynarodowe Jazzowe Konkursy Skrzypcowe im. Zbigniewa Seiferta, które cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem.
Kim był Seifert, gdzie działał, dlaczego zainteresowanie nim odradza się. Czego mógł dokonać w swoim, zaledwie 33-letnim życiu? Walczył przez długi czas z nowotworem, dlatego też często były chwile, że nie mógł grać, ponieważ przestała działać jego ręka, co dla skrzypka mogło by być dramatem, ale nie Seiferta. Przeczekał i grał dalej.
Od czasów nauki w szkole podstawowej Seifert interesował się muzyką jazzową, pomimo tego (a może właśnie dzięki temu), że była to muzyka, na którą bardzo źle patrzono w edukacji. I co ciekawe, właśnie Kraków powoli stawał się stolicą jazzu w Polsce. Zaczął wtedy działać w Jazz-Klub „Helikon”, do którego młodzież w wieku Zbyszka nie miała wstępu.
"Helikon” (znak firmowy stworzył dla Klubu Wiesław Dymny) to ewidentny przykład tego, że jazz ostatecznie wyszedł zza żelaznej kurtyny. Można go było wreszcie grać i słuchać. Seifert nie przechodził kolejnych etapów nauki w „Helikonie”, nie chadzał tam, jak napisałam, ale o nim z czasem muzycy się dowiedzieli. Wojtek Karolak opowiadał, że Seifert był „mistrzem świata”. Edukacja w „Helikonie” nie była mu potrzebna, dość szybko zaczął wyjeżdżać za granicę. W owym czasie można było czytać czasopismo „Jazz”, pokazujące sytuację muzyki na świecie. I to było tez źródło tego gdzie można słuchać jazzu, kto i jak go gra.
W liceum Seifert spotkał ludzi, którzy zaważyli na jego późniejszych zainteresowaniach. Na początku grał z pianistą Janem Jarczykiem. Potem dołączył do nich perkusista Janusz Stefański. Seifert był w zespole kontrabasistą. Sytuacja się zmieniła, kiedy do zespołu dołączył Jan Gonciarczyk, który przejął kontrabas od Seiferta.
Fascynacje
Wielką fascynacją muzyczną dla Zbigniewa był John Coltran - niezwykły amerykański saksofonista. Zaczęło się od momentu, kiedy Seifert wysłuchał, jak opowiadał, pierwszej płyty jazzowej, którą była „Blue Train” Coltran’a właśnie. Analizował jego utwory, spisywał z płyty całe frazy starał się poznać sposób grania Coltrane’a. I, co zdaje się być oczywiste, sam zaczął grać na altowym saksofonie.
Na przełomie 1962 i 1963 roku powstał Kwartet Zbigniewa Seiferta, który równolegle z grą na saksofonie nieustająco i wciąż doskonalił grę na skrzypcach. Zaczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie. I był zawieszony pomiędzy muzyką klasyczną i jazzem. Grał Czajkowskiego, Karłowicza, Wieniawskiego na skrzypcach i jazz na saksofonie.
Koncerty
Kwartet Zbigniewa Seiferta oficjalnie zadebiutował w listopadzie 1965 roku podczas XIV Zaduszek Jazzowych. Debiut był tak udany, że artystów zaczęto zapraszać do innych miast.
Dwa lata później muzycy z Kwartetu Seiferta zaczynają występować razem z Tomaszem Stańko. Na początku Janusz Stefański, potem do wspólnych występów zaproszono Jana Gonciarczyka. Na saksofonie grał Janusz Muniak, dołączył do nich Seifert, wciąż jako saksofonista.
W lutym 1971 roku Seifert postanowił spróbować grać jazz na skrzypcach. Zaczął dopiero myśleć o tym po dyplomie. Wcześniej nie miał odwagi łączyć dwóch światów muzycznych na skrzypcach. Wtedy, po zdanym dyplomie - urodził się skrzypek jazzowy.
Reklama
Wyjazdy zagraniczne
Seifert nagrywał płyty nie swoje solowe, czy z własnymi zespołami, ale często wspomagał swoim uczestnictwem płyty innych muzyków. Między innymi brał udział w nagraniu dwóch krążków Niebiesko-Czarnych opery „Naga”. Brał udział w sesjach zespołu Laboratorium, w nagraniach Tomasza Stańki i wielu, wielu innych. Nagrywał nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech. Zresztą postanowił, ze względu na swoje dłuższe pobyty za granicami Polski, że razem z żoną Agnieszką Seifert zamieszkają w Republice Federalnej Niemiec Nigdy jednak, jak sam pisał, nie czuł się emigrantem. Na Zachodzie po prostu koncertował.
Po rozwiązaniu Kwintetu Tomasza Stańki i po Jazz Jambore w 1973 roku Zbyszek dostał ofertę stałej współpracy od austriackiego saksofonisty Hansa Kollera.. Był to wyraz wielkiego uznania dla dwudziestosiedmioletniego polskiego skrzypka.
W 1976 roku wziął udział w Festiwalu w Montreux. Wciąż nagrywał z bardzo wieloma muzykami. Na wielu polskich płytach odnajdujemy ślady jego grania .
I wreszcie w 1976 rozpoczął nagrywanie płyt, sygnowanych własnym nazwiskiem. Pojawiły się dwa krążki . Płyta "Solo Violin" to rejestracja koncertu podczas Forum Junge Music w Bremie w 1976. Wszystkie kompozycje są autorstwa Seiferta.
Choroba
W kwietniu 1976 roku Seifert zaczął chorować. Miał dwadzieścia dziewięć lat i początki szybko rozwijającej się choroby nowotworowej. Poddawał się wielu terapiom, niestety, bez rezultatów. Miał zaplanowany wyjazd do Nowego Jorku. We wrześniu 1976 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Wciąż brał udział w wielu znanych festiwalach. W Stanach nagrał płytę dla Capitolu zatytułowaną po prostu „Zbigniew Seifert”.
Po powrocie do Europy nagrał kolejną „Man of the Light”. Płytę recenzowano w „Jazz Forum” i pisano, że tętni on życiem, a Sefert jest „cudownym technikiem” . A obok rozwijała się choroba, o czym nie chciał informować rodziny w Polsce.
W 1977 roku był z przerwami, osiem razy w szpitalach. Choroba zaatakowała mu prawą rękę (nowotwór tkanki kostnej), tak, że nie mógł koncertować.
Seifert przyjechał do Krakowa w listopadzie 1978 roku. Wtedy też odbyły się jego ostatnie występy. Chemioterapia tak bardzo zmieniła jego twarz, że musiał otrzymać specjalny dokument z kliniki zapewniający o jego tożsamości.
Pod koniec roku wyjechał znów do Stanów, aby tam nagrać drugą płytę dla Capitolu (taki miał podpisany kontrakt). I była to płyta zatytułowana „Passion”.
W parę dni po nagraniach Seifertowie pojechali do szpitala w Buffalo. W grudniu Zbigniew miał pierwszą operację, a potem kolejną . 15 lutego Seifert, po kilkuletnim leczeniu choroby nowotworowej zmarł na atak serca. Miał 33 lata. Jego grób znajduje się Krakowie, na Cmentarzu Rakowickim.
Nagrał wiele płyt, muzykę do filmów, był i wciąż jest legendą polskiej, jazzowej wiolinistyki.
Dla mnie Seifert był wielkim, muzycznym odkryciem. Chciałabym ochronić pamięć o nim. Niestety, żyje coraz mniej ludzi, którzy z nim kiedyś grali, ale wciąż są ci, którzy słuchają jego kompozycji i płyt. Wśród nich spotykamy młodych muzyków, dla których jest inspiracją .Dlatego też, kiedy zachęcamy do udziału w konkursie skrzypcowym - to zainteresowanie jest wciąż bardzo duże. I to cieszy. Przyjeżdżają młodzi skrzypkowie ze Stanów Zjednoczonych, z Japonii, z Korei, z Meksyku i z całej Europy. I chcą grać kompozycje Seiferta.
Korzystałam przy pisaniu niniejszego tekstu z wielu publikacji i przede wszystkim z biograficznej książki Anety Norek-Skryckiej, współorganizatorki wielu wydarzeń związanych z muzyką Seiferta i współzałożycielki Fundacji im.ZbigniewaSeiferta.