Arystokrata, dyplomowany kustosz, gospodarz słynnej kamienicy i gwiazda social mediów - to najkrótszy opis najpopularniejszego kota Krakowa. Kota Hipolita. Jeśli znacie, przypomnijcie sobie, za co go kochacie. Jeśli nie, uwierzcie - musicie nadrobić.
Reklama
Nasz bohater pracuje w kamienicy, należącej w XVII wieku do włoskiej rodziny kupieckiej. Sława kota sięgnęła jednak takiego poziomu, że dzieci często są przekonane, iż przychodzą do Kamienicy Hipolita, a nie Hipolitów. Koci kustosz spaceruje m.in. we wnętrzach, w jakich żyli XIX-wieczni, bogaci mieszczanie i świetnie komponuje się z tak dostojnym anturażem. Ale nie ozdoba, lecz promocja muzeum, to główne zadanie kustosza. Jest najstarszym pracownikiem tego oddziału Muzeum Historycznym Miasta Krakowa - w przeliczeniu na nasze, ma ponad 80 lat, a najszybciej wspina się na zabytkowe schody.
Gdy piję kawę w Magii, i odwrócę na chwilę wzrok, Hipolit leży już na fotelu obok. Nic sobie nie robi z mojej obecności. Mogę go pogłaskać, ale to też średnio go interesuje. Podobnie jak nie wykazał zainteresowania, gdy na otwarcie oddziału muzeum przyjechał sam prezydent. O sławie Hipolita może świadczyć fakt, że na niektórych zdjęciach prasowych z tego wydarzenia, na pierwszym planie był kot, a nie Aleksander Kwaśniewski.
Ostatnio przyjaciółka spytała, dlaczego przy naszym stoliku, jak gdyby nigdy nic, zasiada kot. No jak to, dlaczego, przecież u siebie jest. Wtedy się zorientowałam, że mimo popularności, jeszcze nie wszyscy znają jedynego lokatora kamienicy. Oczywiście są też tacy, którzy nie tylko go znają, ale też specjalnie dla niego tu przychodzą. "Poznałam go 10 lat temu, podczas pierwszej wizyty w Krakowie. Miło widzieć, że dalej tu jest" - słyszę od brytyjskiej turystki. Ochroniarz Piotr mówi, że Hipolit ma fanów w całej Polsce.
Zastanawiacie się, co robi kustosz w ciągu dnia? To zależy od humoru. Generalnie, dzień pracy rozpoczyna przed wejściem do kamienicy, gdzie miauczeniem wita kierowniczkę oddziału Joannę Strzyżewską. Hipolita przygarnął poprzedni dyrektor od siostrzenicy pani Joanny, która znalazła go, błąkającego się na osiedlu. Przez alergię nie mogła go zatrzymać. Zabawne, jak historia zatacza krąg - wtedy kustosz Strzyżewska nie miała pojęcia, że lata później będzie tu pracować. Hipolit to wyczuł. Gdy przyszła na jedną z rozmów, jeszcze przed oficjalną decyzją, wyszedł do niej i głośnym miauczeniem kulturalnie się przedstawił. Wiedział, że z szefową
trzeba mieć dobry kontakt.
Hipolit lubi muzealne eksponaty, nigdy żadnego nie zniszczył. W jego menu wszystko, co "rybne", głównie krewetki. Pije specjalną wodę dla kotów. Spokojnie, nie jest na państwowym etacie. Na jego "posadę" składają się pracownicy oddziału. Nie przepada za psami, co z kolei stanowi pomoc dla ochroniarza Piotra, bo psiaki mają zakaz wstępu do kamienicy.
Reklama
Skoro już taki arystokrata, to może w niewłaściwej epoce się urodził? Joanna Strzyżewska uważa wręcz odwrotnie. Śledząc historię tych zwierząt, najlepiej jednak miewają się w czasach współczesnych. A poczucie estetyki prezentują takie, że w każdej przestrzeni wyglądają pięknie. Hipolit jest zatem dokładnie tam, gdzie być powinien.
Do Kamienicy Hipolitów warto jednak przyjść nie tylko dla słynnego kota. Muzeum nie dość że przywraca ducha XIX-wiecznej epoki oczami bogatych, krakowskich mieszczan, ma największą w Polsce kolekcję zegarów mechanicznych. Obecna kolekcja to ponad trzysta zachwycających zegarów. Dokładna liczba w posiadaniu muzeum jest utajniona.