Katrin Přikrylová jest autorką bloga „Czeszka w Polsce”, w którym opisuje niuanse kulturowe odróżniające nas od sąsiadów. Do zamieszkania w Krakowie zachęcił ją, nie kto inny, jak polski chłopak. Co ją najbardziej zadziwia w Krakowie? Co bywa denerwujące, a co jej się podoba?
Reklama
Gdzie leży Polska?
Większość Czechów ma jakoś zakodowane, że Polska położona jest na Wschodzie. Raczej nie o geograficzne pojęcie tu chodzi, a powiedzmy - geopolityczne. Starsze generacje Czechów lubią patrzeć na Czechy jako na most pomiędzy Zachodem i Wschodem, wszystkie inne państwa byłego bloku komunistycznego widzą w zasadzie na Wschodzie.
W czym Kraków jest od Pragi lepszy?
Wielu ludzi porównuje Kraków do Pragi, pewnie z powodu architektury. Kraków jest jednak znacznie bardziej “kompaktowy”. Wszystko, co jest mi potrzebne, znajduje się w samym centrum, dzięki temu nie marnuję czasu na dojazdy. Bardzo lubię atmosferę Rynku Głównego i jego okolic, zwykłam tamtędy chodzić albo jeździć na rowerze. Kraków jest świetny dla rowerzystów, myślę, że przede wszystkim dlatego, że jest płaski, ale warto również zauważyć, że mamy tu do dyspozycji wiele ścieżek rowerowych.
Co w takim razie denerwuje cię w Krakowie?
Smog i korki. Jak to jest możliwe, żeby dojechać gdzieś dwa razy szybciej na rowerze niż autobusem? Krakowska komunikacja miejska nie jest taka zła, ale chyba jestem rozpieszczona tą praską, gdzie są trzy linie metra, a tramwaje w godzinach szczytu kursują nawet co dwie, trzy minuty.
Pamiętasz już o zamykaniu drzwi na klucz?
Tak, nauczyłam się. Choć gdy jestem wieczorem sama, idę dla pewności sprawdzić. Dla tych, którzy nie wiedzą - w Czechach wszystkie drzwi mają z drugiej strony gałkę zamiast klamki, więc nie jest możliwe otworzenie ich z zewnątrz bez klucza
Czy stereotypy, które słyszałaś wcześniej o Polakach, znajdują swe potwierdzenie w rzeczywistości?
Że jesteście ortodoksyjnymi katolikami? W pewnym sensie tak. Wiara jest w Polsce kwestią publiczną, częścią pewnej dumy narodowej. Moim zdaniem większość Polaków jest jednak taka tylko dwa razy w życiu: gdy bierze ślub i chrzci dziecko.
Że jesteście kombinatorami i handlarzami? Tak. Nie myślałam, że potrzeba i umiejętność oszukiwania systemu, będą gdzieś większe niż w Czechach, ale jednak - udało wam się.
Że macie kiepskie jedzenie? Nie. Artykuły spożywcze są takie same jak w Czechach, a niektóre nawet lepsze. Wróćmy jednak na chwilę do punktu drugiego - jesteście handlarzami. Taka rada ode mnie - nie kupujcie w Czechach polskiej czekolady, nie da się jeść!
Że Polacy nie są w stanie w wymowie rozróżnić głoski CH i H, dlatego niektórzy zamiast „chleb” wymawiają „hleb”? Tak. A tak poważnie - Polacy na wszystko narzekają.
Reklama
Co cię w Polsce najbardziej wkurza?
Publiczny system opieki zdrowotnej. Jest darmowy dla wszystkich, którzy płacą ubezpieczenie zdrowotne, tak samo jak w Czechach. Jak to jednak wygląda w rzeczywistości? Prędzej sami powrócicie do zdrowia, niż nadejdzie termin waszej wizyty. Jedynym wyjściem jest pójście do prywatnego lekarza, lepiej przygtować sobie tę stówę lub dwie.
Za luksus trzeba zapłacić – tak powiedziałabym w Czechach, tam jednak nigdy nie czułam potrzeby wizyty u prywatnego lekarza. W Polsce te pieniądze z kieszeni po prostu wyciągnę, by zostać potraktowaną jak człowiek i nie spędzić długich godzin w poczekalni.
A dla porównania - jak to wygląda w Czechach? Nasz system jest podobny do tego, który proponuje NFZ i choć wszyscy na niego narzekają, to jednak z niego korzystają. Nawet jeśli wizyta nie zostanie umówiona na jutro, to mamy poczucie, że służba zdrowia odpowiednio się nami zaopiekuje. Prywatni lekarze w Czechach są dla burżujów.
