W ŻYCIU

Gdy trafili do domu dziecka... los się do nich uśmiechnął

opublikowano: 22 CZERWCA 2020, 01:59autor: Maria Zawadzka
Gdy trafili do domu dziecka... los się do nich uśmiechnął

Ich pierwsze spotkanie było pełne obaw i nieufności: Robert w szaliku Cracovii, Tobiasz w koszulce Wisły. Trafili do wspólnego pokoju w domu dziecka, w którym przyszło im wspólnie dorastać.  Teraz, jak mówią, dostają od życia drugą szansę. Pomóżmy im ją wykorzystać.

Reklama

„Tę pierwszą szansę zmarnowali nam rodzice” – szczerze wyznaje 19-sto letni Robert.  On (kibic Cracovii) i dwa lata starszy od niego Tobiasz (kibic Wisły) byli jednymi z pierwszych wychowanków w wyjątkowym domu dziecka, prowadzonym w Odporyszowie k. Tarnowa przez krakowską SIEMACHĘ.

Tobiasz (z lewej) i Robert  Fot. Paweł Topolski

Robert, jak wspomina, od razu wiedział, że „dobrze trafił”. Znał SIEMACHĘ, był częstym gościem w ośrodku na Długiej w Krakowie, a dom w Odporyszowie niczym nie przypomina typowego domu dziecka. Nowoczesny, przytulny, niektórzy nawet mówią „ekskluzywny",  z dala od miejskiego zgiełku, otoczony zielenią wraz z przylegającym ośrodkiem jazdy konnej, basenem, boiskiem, pracowniami do rozwijania pasji i z ludźmi z sercem na dłoni.

Fot. Paweł Topolski

Tobiasz nie wiedział dokąd jedzie i czego się spodziewać, a gdy zorientował się, że zamieszka z kibicem Cracovii miał jak najgorsze przeczucia. – Pocieszałem się, że większość jest jednak za Wisłą – Dziś wspomina te chwile z uśmiechem, bo szybko przekonał się, że barwy klubowe nie mają znaczenia, że liczy się człowiek.

Fot. Paweł Topolski

Tak ich losy splotły się w 2014 roku, a lata spędzone w Odporyszowie należą do tych najlepszych w niełatwym życiu. Tobiaszowi czasem brakowało dużego miasta. -  Na szczęście żadnych derbów nie opuściliśmy - mówi. Zgodnie kibicowali, każdy swojej drużynie, siedząc obok siebie w sektorze… rodzinnym.

Fot. Paweł Topolski

Odporyszów stał się dla nich prawdziwym domem. Tu nie ma kucharek, sprzątaczek i konserwatorów. Wszystkie obowiązki domowe, takie jak zakupy, gotowanie i sprzątanie, wykonują wychowankowie z pomocą wychowawców.  – Przede wszystkim są tu wspaniali ludzie. Nikt, w żaden sposób  nie da ci do zrozumienia, że jesteś gorszy, bo z domu dziecka – podkreśla Robert. Tym trudniej przychodzi im pożegnać się z tym miejscem, ale z racji wieku dłużej już w domu dziecka pozostać nie mogą.

Fot. Paweł Topolski

Moment, w którym wychowankowie domów dziecka muszą się usamodzielnić jest szczególnie trudny. Z reguły z dnia na dzień zdani są wyłącznie na siebie. Ale tu znów do Roberta i Tobiasza los się uśmiechnął. Założyciel SIEMACHY i Fundacji Demos ks. Andrzej Augustyński postanowił urządzić im mieszkanie w swoim starym, rodzinnym domu w pobliskim Tarnowie.

Remont już się rozpoczął, Fundacji udało się zdobyć część funduszy i zachęcić do pomocy znaczące firmy jak np. OKNOPLAST. Brakującą kwotę Fundacja chce zebrać w publicznej zbiórce.

Tobiasz i Robert wkrótce muszą opuścić dom dziecka w Odporyszowie. Fot. Paweł Topolski

Ale chodzi nie tylko o pieniądze i mieszkanie. Robert jest kucharzem. Ks. Andrzej polecił go właścicielowi hoteli i restauracji, a ten przekonał się, że Robert jest znakomitym pracownikiem. Tobiasz ma praktykę w sklepie i chciałby jeszcze wrócić do szkoły i skończyć technikum.

Fot. Paweł Topolski

- Któż ma taki start w dorosłe życie jak my? Za dobro, które nas spotkało nigdy się chyba nie odwdzięczymy  - wyznaje Robert i wspólnie z Tobiaszem deklarują, że o domu w Odporyszowie nigdy nie zapomną, a ich ręce i serca zawsze będą gotowe do pomocy.

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

Polityka Prywatności